Antologia Dreszczyk przeszła tą samą artystyczną drogę co kilka lat temu Rzeźzin. Z podobnym skutkiem.
Pierwszy zin z Dreszczykiem w tytule (premiera w 2021 roku) miał prostą ideę - zbieramy krótkie śmieszno-straszne historie, których bohaterami są wyłącznie stworki. Z każdą kolejną częścią redaktorzy lekko zmieniali formułę dokładając do open-calli więcej wymaganych elementów mających wiązać historie w bardziej zwarte uniwersum. Tak więc w dalszych tomach zaczął pojawiać się tajemniczy monolit, pewne postaci powracały a nadesłane historie dostały łącznik mający na celu uzyskanie wrażenia ciągłości fabularnej.
I tak oto pojawił się Dreszczyk #5, kończący wieloletnią przygodę z tytułem. Podobnie jak w Rzeźzinie trzecim, i tu twórcy zina chcieli zaproponować czytelnikowi zbiór historii, które układałyby się w dłuższą opowieść. Dlatego temat przewodni antologii Pokryte łojem cuda z głębin, który kilka lat temu mógłby stanowić szerokie pole do interpretacji, tym razem musiał na etapie tworzenia scenariusza spełnić specjalne redaktorskie "obostrzenia" by zbiorek miał ręce i nogi. Finalnie w piątej odsłonie znalazło się 18 prac a zamierzony efekt udało się uzyskać. Choć w inny sposób niż wspomniany Rzeźzin.
Antologia zaczyna się prologiem, w którym poznajemy pewnego urokliwego mężczyznę udającego się do położonego na wyspie miasta Łojsk. Kapitan łodzi dziwi się pasażerowi, gdyż miasto nie jest artakcyjnie turystycznie. Głównym zajęciem mieszkańców jest łowienie ryb fugazi. A że owe ryby są bardzo tłuste, ów łój jest nieodłączną częścią życia codziennego miasteczka i można się na niego natknąć dosłownie wszędzie. Młodzieniec twierdzi, że przeprowadza się na stałe ale też mimochodem wspomina coś o ukrytych skarbach w wodzie. A samo miasto skrywa w sobie wiele sekretów...
Historie zawarte w zbiorze można podzielić na dwie części - te opowiadające o przygodach głównego bohatera i te przedstawiające mieszkańców miasta. Ale nie układają się one w typowo linearną opowieść. Łojsk jest surrealistycznym miejscem a wydarzenia i pewne osobistości można niejednokrotnie umiejscowić na pograniczu sny i jawy. Jeśli już zacząłem porównywać do Rzeźzina #3, w którym to opowieść miała początek, środek i zakończenie, tu tutaj niektóre shorty są samodzielne - mogły się wydarzyć po przybyciu blondaska do miasta, ale też wcześniej czy kiedykolwiek indziej. Twórcom poszczególnych epizodów udało się wytworzyć ogólny nastrój dziwności. Łojsk jest creeby, mieszkańcy są creepy, świat przedstawiony jest creepy. I to jest największą siłą tego zbiorku - nie poznawanie tajemnic wyspy, ale szeroki zakres prezentowanego groteskowych sytuacji. Czego tu nie ma? Jest home invasion (Pierwszy raz w Łojsku), lovercraftowska groza (Zaginięcie kutra "Fugazi Funk"), body-horror (Przepis na fugazi), eko-horror (Brużka, Mąćwiej i palczaki), klasyczna makabreska w stylu The Twilight Zone (Widzimy się na dnie, Przyjaciel z głębin, przyjaciel z lądu), kingowska Uczta ale też satyra na artystów (Duma Łojska) oraz psychodelizujące Imię jego.
Nie będę się tu rozpisywał o poszczególnych historiach - wszystkie scenariuszowo i graficznie dają radę i nie schodzą poniżej pewnego, wysokiego poziomu. Choć łatwo przeglądając próbki ze środka w necie potraktować Dreszczyk mało poważnie. Bo stworki, bo dużo minimalistycznych rysunków, bo dialogi takie ślitaśne. Wiecie, Disney vibe itd, więc pewnie z Dreszczykiem jest jak ze świnką morską - ani to deszcz, ani dreszcz. A jednak całość to dość porządny mózgotrzep, który może nie przestrasza czytelniczo, ale na pewno wprawia w dyskomfort. Nie wierzę, że ktoś przy lekturze Rozpadu rodziny nie złapie się za głowę i nie krzyknie co tam się odpierdzieliło.
Niniejszym winszuję wykonanie planu pięciotomowego! I składam zamaszyste ukłony takim gestem, jaki pasuje do blond dandysa z pierwszej strony.
p.s. Blogspot pozwala na max 20 etykiet, więc przepraszam że nie dam rady wymienić wszystkich artystów tworzących ten zbiorek. Więc nie wymieniam żadnych oprócz szefa stojącego za tym projektem. Ale i tak jesteście wielcy.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz