Bohater dzisiejszego wpisu jest komiksowym dopełnieniem pewnego projektu muzycznego.
Jest we Wrocławiu pięciu gości, którzy postanowili założyć band i pograć sobie stoner doom rocka. Czyli mocno gitarową, lejącą się muzykę, z riffami pełnymi rdzy i piasku. A że mają dodatkowo jakieś zapędy literackie, to wymyślili sobie, że nie dość, że będą nagrywać concept albumy, to dodatkowo każdy element scenicznego wizerunku będzie tworzył spójne uniwersum. I tak powstała kapela Prąd, która później przekształciła się w Octotanker. W tym roku trafiła na rynek nowa płyta składu - a dla każdego, kto poczuje niedosyt po historii opowiedzianej w tekstach piosenek, muzycy mają prezent w postaci 42-stronicowego komiksu osadzonego w świecie Octotankera.
Tytułowy Ghoran to taka grzeczniejsza wersja Lobo. W pierwszej scenie widzimy go jak popyla z rozwianymi włosami na motorze wśród kosmicznej próżni. Chwilę później obserwujemy jak dobywa miecz i staje do walki z wielkim ośmiornicowatym stworzeniem z cybernetycznymi wszczepami - tytułowym Octotankerem. Czyli już czytelnik od razu zostaje osadzony we właściwej stylistyce. Voidhopper to rodzaj komiksowego fantasty-SF, który z powodzeniem od lat eksploatują superbohaterskie serie w stylu Strażników Galaktyki (nawet siedziba Ghorana kojarzy się mocno z Knowhere), należy więc przyszykować się na mocną ilość space opery z setkami obcych ras i sporą dawką rozpierduch nawet na kosmiczne skale.
Wspomniałem już, że tytułowy bohater to taki Lobo w wersji light. Przy czym to nie jest bad guy. Owszem, prowadzi hedonistyczny tryb życia, lubi sobie golnąć i spuścić manto podejrzanym typom, ale na gościa można liczyć w potrzebie. Tylko, że Ghoran... cierpi na prokrastynację i dużo rzeczy odkłada na później. Jak na przykład wezwanie o pomoc od starego przyjaciela, króla Paula, którego planeta Anthill-4 jest właśnie atakowana przez gigantycznego pasikonika.
Już sama okładka zdradza, że Tomasz napisał nieskomplikowaną heroic SF, gdzie liczy się bardziej cudaczność świata niż dbanie o realia. A owej cudaczności jest sporo. Damą w opałach jest w tym przypadku rasa zaawansowanych cywilizacyjnie, inteligentnych mrówek. Protagonistą jest przerośnięty owad rodem z groteskowej odmiany lovecraftowskiej mitologii. Conan Ghoran lubi sobie poużywać życia, co Krymski też ochoczo pokazuje. A że scenarzysta wie, że ten typ opowieści nie można sprzedawać w poważnej formie, całość okrasa łotrzykowskim humorem i niezalowym przerysowaniem.
A Krymskiemu wtóruje dobrze znany z tych łamów Kamil Boettcher. Artysta narysował i pokolorował Voidhoppera w swoim charakterystycznym, szlamowym stylu. Nie ważne czy postacie ludzkie, czy mrówcze - w kresce Kamila każda postać to dość kształtna buła mięcha i przerośnięte wodniste oczy. A skoro Boettcher ma w ręku dobrze nadrożdżowane ciasto, więc kształtuje go z łatwością jak mu się podoba. Jak wchodzi akcja, w kadrach robi się gęsto. Jak rysownik chce mrugnąć okiem do czytelnika (Ziggy Stardust!) robi to z wyczuciem. Ufoki, ich przedmioty codziennego użytku oraz posiadany sprzęt bojowy - niczego sobie. Oczywiście z poprawką na szlamową stylistykę.
Ghoran The Astronaut to nie tylko rzecz dla fanów twórczości Boettchera. Miłośnicy Łukasza Kowaluczka i artystycznych okolic również znajdą między okładkami sporo kiczowego dobra. To komiks stricte for fun, choć osobiście nie zrozumiałem kulminacyjnego punktu w jaki sposób główny złol został pokonany. Nie ma w sumie to znaczenia; to nie jest pozycja do dłuższego rozpamiętywania. Czyta się ją fajnie, choć bąbelki gazu ulatują z niej szybko.
Komiks można zakupić tylko poprzez stronę bandcamp zespołu i jest tylko w języku angielskim. Trzeba się przygotować na dłuższy termin realizacji. Szczególnie, że nie ma wyboru sposobu wysyłki i zamówienie jest obsługiwane przez Pocztę Polską listem poleconym. Więc również bez pozostawionego awizo w skrzynce się nie obejdzie.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz