poniedziałek, 19 grudnia 2022

Ćma #2: Hotel Rubikon (scenariusz: Tomasz Grodecki, rysunki: Rafał Bąkowicz, Rafa Jankowski, timof comics, 2022)


Zeszyt #1 w dość przebiegły sposób nastawił czytelnika na 'w tym świecie wszystko jest możliwe'. Wymyślona koncepcja retro-futuryzmu pozwala sięgnąć po szeroki wachlarz chwytów stylistycznych. A jednak w dwójce scenarzysta okazał się bardzo zachowawczy w jego wykorzystywaniu.

Hotel Rubikon zawiera dwie opowieści, choć warto nie pominąć Poczytnika Warszawskiego umieszczonego na drugiej stronie okładki. Zawarte w nim teksty nie wnoszą nic do fabuły, ale tworzą klimatyczny obraz alternatywnej Warszawy. My, czytelnicy, potrafimy połączyć zamieszczone tam notki o zniknięciu Cypriana Leopolda Różewicza i zwiększonej aktywności samozwańczego obrońcy uciśnionych w logiczną całość, dlatego z uśmiechem kończymy newsa o wizycie zamożnego kupca w pewnej drogerii. Tym sprytnym sposobem Grodecki między kadrami przedstawił modus operandi naszego bohatera. Co prawda zbyt podobnego do sposobu działania Batmana, ale takie załatwienie sprawy pozwoliło scenarzyście pozbyć się ciężaru mozolnego budowania originów i od razu wskoczyć do właściwych przygód.

Numer #2 przynosi dwie opowieści. Pierwsza z nich (Hotel Rubikon) jest typowo gangsterką opowiastką. Ot, Ćma zostaje schwytany i zdemaskowany przez przedstawiciela warszawskiego półświatka. Ale w tej parostronicowej opowieści widać niezły warsztat scenariuszowy. Otrzymujemy trochę wiadomości o przeszłości Różewicza i toczącej go chorobie, a równocześnie mamy wgląd w wystawne życie przedwojennej Warszawy. I co znamienne - Grodecki daje nam fajny odnośnik, jakimi potężnymi 'mocami' dysponuje Ćma w porównaniu do agencji wywiadowczej.

Historia druga (12:24) zaczyna się kadrem, mocno zainspirowanym Sin City Franka Millera. Oto poznajemy pewnego boksera, wielkiego człowieka z twarzą oblepioną plastrami i zanurzonego w charakterystycznych czerniach. Facet stał się również samozwańczym stróżem prawa, ale z kompletnie innych pobudek i kierującym się odmiennymi, bardziej brutalnymi zasadami. Ćma daje człowiekowi drugą szanse i wspólnie ruszają na akcję, której tropy wiodą do pewnego zegarmistrza. I wydawałoby się, że będzie to klasyczne heist movie, ale historia skręca w mocno fantastycznym kierunku.

Chyba więc źle zrozumiałem założenia retro-futuryzmu z debiutanckiego zeszytu. Sądziłem, że będzie chodziło o mieszanie przedwojennego stylu z high-endowymi wynalazkami. Po lekturze #2 mam większy mętlik. Pierwsza opowieść pozornie nie zawiera elementów fantastycznych (pojawia się wzmianka o fluoryzującej substancji), jednak wędrówka schodami tytułowego hotelu Rubikon ma znamiona zaburzenia czasu i przestrzeni. Dobrze to oddaje okładka namalowana przez Rafała Szłapę, na której schody przybierają formę figury niemożliwej. W drugiej historii otrzymujemy potężne zabawy z czasem. Czy są to elementy futurystyczne, wynikające z zaawansowanej technologii, jak smartfony z zeszytu pierwszego? Nic na to nie wskazuje. Owszem, stricte futurystyczne ślady są obecne (pojazd Ćmy), ale główną architekturą opowieści jest jednak czystej wody fantastyka.

Pod względem graficznym jest dobrze. Rafał Bąkowicz zaprezentował równy poziom i tym razem nie poszedł na skróty rysując dawne pomieszczenia i stroje. Ale i tak najlepsze są sceny w ciemnym pokoju, w którym światło pochodzi jedynie od słabej żarówki. Klimat noir robi tu niesamowitą robotę. Z kolei drugi z rysowników, Rafa Jankowski, oprócz Millerowych inklinacji, wyróżnia się projektem motocykla. Choć mimo obecności cmentarzy i starych zegarów, Jankowski sięgnął po bardziej sterylną kreskę i nie udało mu się osiągnąć takiego samego stopnia immersji co u Grodeckiego. Niemniej jednak oby panów należy pochwalić za ciekawe operowanie kadrami - scena na korytarzu i na cmentarzu w deszczu mile głaszczą oko sposobem ich rozplanowania.

W wywiadzie jaki Tomasz Grodecki udzielił portalowi onet.pl, powiedział "Żyjemy w świecie, który potrzebuje superbohaterów". Wyrywając zdanie z kontekstu - gdzież ten superbohater? W "Hotelu Rubikon" to główny bohater jest tą osobą, którą trzeba ratować, a w "12:24" cały galimatias rozplątuje ktoś inny. Mam wrażenie, że Grodecki ma za dużo pomysłów i przez co buduje swój świat w lekko chaotyczny sposób, od razu skacząc do prób zerwania z klasyczną superbohaterszyzną, pomijając superbohaterskie fundamenty i każąc nam zbyt dużo przyjmować na wiarę. Mam nadzieję, że w kolejnych zeszytach da nam okazję zobaczyć Ćmę w wydaniu znanym z pierwszej historii zeszytu #1.



4 komentarze:

  1. cyt: "Pod względem graficznym jest dobrze. Grodecki zaprezentował równy poziom i tym razem nie poszedł na skróty rysując dawne pomieszczenia i stroje (...)"

    Panie recenzent, Grodecki może i ma równy poziom, ale nie w rysunkach. W tytule wpisu ok. ale w recenzji
    pominął Pan chyba jednego rysownika, przypisując jego pracę scenarzyście :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kajam się ze wstydu! Poprawione!

      Usuń
    2. Nie ma co się kajać, każdemu może się przydarzyć :-)
      Po to są upierdliwi czytelnicy, aby pilnować takich "chochlików".
      Pzdr.

      Usuń
    3. Dzięki! Naprawdę doceniam!!

      Usuń

[Zbiórka] SECTION VII | Cases of the Strange & Unnatural Season 2

Brytyjskie AfterLight Comics uruchomiło zbiórkę na drugi integral angielskiej wersji Wydziału 7 . Poprzednie wydanie zbiorcze znalazło spor...