środa, 21 grudnia 2022

Cwaniara #3: Porwana złodziejka (scenariusz i rysunki: Emilia "Emi de Clam" Marlewska, wydawnictwo własne, 2022)

W drugim tomie zostawiliśmy Cwaniarę w niezłych tarapatach. Ale już okładka wskazuje, że dziewczyna umie sobie poradzić w każdej sytuacji!

Porwana złodziejka w spodziewany sposób została rozbita na dwa równoległe wątki. W pierwszym przyjaciółka dziewczyny, Karla, dociera do zajazdu prowadzonego przez wuja Cwaniary z prośbą o zmontowanie wyprawy ratunkowej. Ma przed sobą niełatwe zadanie, mając na uwadze fakt, że złodziejka została wygnana z królestwa. Dodatkowo herszt Łapitruch, ojciec Cwaniary, urzęduje w Mieście Złodziei, szmat drogi od gospody, a każda bezproduktywna godzina oddala szansę na szybką reakcję. W wątku drugim przyglądamy się perypetiom złodziejki porwanej przez Szczurlika i Trolldara.

W poprzedniej recenzji napisałem, że motyw z kradzieżą amuletu wydawał mi się zbyt wydumany. Teraz to muszę odszczekać, gdyż cała intryga Hrabiego du Bąka okazuje się mieć drugie dno, z o wiele większą stawką. W tomie trzecim Marlewska dużo czasu poświęca na eskpozycję i rozbudowanie mitologii wymyślonego świata. Wplata w opowieść istnienie Wszechmagicznych - tajemniczego zakonu (?) kobiet, które niegdyś władały tą krainą. Przyznam, że owe strzępy z historii królestwa zostały podane w intrygującej dawce; w przyszłości mógłby być to nośny temat na prequel.

Emilia dalej pisze swoją opowieść w humorystyczny, awanturniczy sposób, kreśląc wyraziste charaktery i wkładając im w usta cięte dialogi. I mimo iż używa typowych klisz dla high-fantasy, wie jak je wykorzystać by nie zanudzić czytelnika. Przy zbieraniu drużyny w drogę lekko komplikuje sytuacje zderzając ze sobą przeciwstawne opinie. Bądź wprowadza na scenę postacie, o których myśleliśmy że miały swoje pięć minut i już nie wrócą. Emi lubi wszystkich swoich bohaterów (także tych mniej kryształowych) i uwielbia się z nimi przekomarzać. A robi to ze swadą, która udziela się również czytelnikowi - 60 stron pochłania się w pół godziny. I jak na łotrzykowską gawędę przystało - Cwaniara dostarcza czystej rozrywki, z fabułą pełną zbiegów okoliczności i uroczego, choć niewysublimowanego humoru. I gdybym miał komuś w jednym zdaniu polecić serię, to określiłbym cykl jako miks Valeriana i W poszukiwaniu ptaka czasu.

Także w kwestii graficznej. Emilia nie powinna mieć większych kompleksów, nawet jeśli jej robotę przyjdzie zderzyć z pracami Mézieresa czy Loisela. Owszem, szanowni panowie mieli mnóstwo czasu by cyzelować swoje rysunki i zapełniać kadry detalami krajobrazowymi. Marlewska jednak robi komiks po godzinach, ma też widoczne korzenie w stylistyce mangowej, stąd widoczne skróty 'produkcyjne'. Trochę brakuje mi większej ilości całostronicowych kadrów ukazujących jej never-never-land w większym oddaleniu, w którym główną rolę grałaby przyroda i graficzne smaczki, ale też zgaduję, że wówczas cztery planowane tomy nie wystarczyłyby opowiedzieć całą historię. Coś za coś. Natomiast jej kreska jest wspaniała - wąziutka, dzięki czemu postaci żyją i wyrażają emocje ze wszystkimi niuansami, dynamiczna - co sprawia, że nawet w scenach gadanych czuć 'ruch', szczegółowa - możemy policzyć ilość ząbków w buziach bądź dłużej postudiować projekty strojów. I przede wszystkim pomysły na bohaterów - czyż troll z okładki nie jest cute? (choć jak wiemy z części drugiej, jest czarnym charakterem).

Emi de Clam tomem 3 zrobiła sobie 'krzywdę'. Teraz ciśnienie by rozgorączkowanemu czytelnikowi (po potężnym cliffhangerze!) dostarczyć nowy tom jest jeszcze większe i dziewczyna powinna spodziewać się regularnych zapytań o postępy. Gdyby jeszcze seria wychodziła w większym formacie (a nie w czymś mniejszym od amerykańskiej zeszytówki), to już w ogóle - czerwone dywany, panele autorskie popularniejsze od zapowiedzi Egmontu i Sztybor zabiegający o prawa do netflixowskiej ekranizacji. A tak to zostaje jedynie grupka zapaleńców rumieniąca się czytając przygody komiksowej Florence Pugh :) 

p.s. Komiks w druku prezentuje się znacznie lepiej, bardziej organicznie, niż cyfrowe próbki poniżej.

p.s. 2. Dwa poprzednie tomy są na webkomiksach.


2 komentarze:

  1. To się aż prosi o większy format. Emi nie ma się czego wstydzić przy fantasy frankofonach (ja mam trochę skojarzenia z Lanfeustami).
    Mocno infodumpowy ten zeszyt, choć jest to rozsmarowane na tyle by nie przytłaczać za bardzo.
    Coś mi się obiło o oczy, że czwarty zeszyt ma być ostatni? Mam nadzieję, że nawet jeśli. to Emilia nie porzuci całkiem tego świata. Bardzo polubiłem tę serię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej - tom trzeci miał być ostatnim, ale historia się rozrosła w trakcie i będzie czwórka :)

      Usuń

Postapo #4: Jacy jesteśmy? (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Krzysztof Małecki, Łukasz Rydzewski, wydawnictwo Celuloza, 2024)

To nie "Mad Max". Nie będę ryzykował wszystkiego, by złapać jakichś gości...