niedziela, 11 grudnia 2022

Kod-2/3 (scenariusz i rysunki: Łukasz Bałut, wydawnictwo własne, 2022)


Końcówka tomu pierwszego zakończyła się prawie tak samo jak sezon piąty Gry o tron - nieustalonym losem głównego bohatera. Musieliśmy rok czekać na poznanie odpowiedzi, co dalej z Jankiem. UWAGA: MOŻLIWY SPOILER.

Nie spodziewałem się że fabuła pójdzie w taką stronę. Nawet nie chodzi o zwrot fabularny, gdyż go nie ma a opowieść zaczyna się tam, gdzie skończył się Kod-1/3. Największym zaskoczeniem jest zmiana perspektywy. W tomie drugim główną bohaterką jest kapitan Cortez, policjantka badająca tajemnicze zabójstwa na Nawiedzonej Alei. I właściwie głównym motywem przewodnim komiksu jest śledztwo, które prowadzi.

Bałut powoli buduje nowy rozdział, wręcz z pietyzmem dokłada nowe cegiełki do budowanego świata. Tym razem mamy okazję spojrzeć na Miasto oczami stróża prawa. A ten jest coraz bardziej zrezygnowany. Cortez swą niemoc w rozwikłaniu ostatnich wydarzeń coraz częściej topi w alkoholu i przygodnym seksie. Zagadkowe objawienia, kuriozalne zgony i wciąż nieuchwytna organizacja tajemniczych bojowników sprawia, że uczucie frustracji zmaga się ze sprawy na sprawę. Dochodzą to tego problemy osobiste. Ale gdy kapitan zaczyna zajmować się sprawą Jana, dość szybko przekonuje się, że zaczęła grzebać w śmierdzącej sprawie. Co podziałało na nią jak płachta na byka a dalsze tropy zaczęły wskazywać na o wiele większą intrygę.

Przede wszystkim - to nie jest komiks akcji. Łukasz Bałut postawił na nieśpieszne tempo i prowadzenie opowieści za pomocą myśli bohaterki. Tak jakby Cortez nagrywała się na komloga, skrupulatnie archiwizując każdy detal związany z prowadzonym śledztwem. I Bałut w ów ciąg myśli poprzetykany kilkoma spotkaniami zaczyna kreślić coraz pełniejszy obraz wykreowanej rzeczywistości. Gdzieś w tle przemyka urzędująca na Księżycu pani Prezydent; jednak główny nacisk autor stawia na struktury polityczne i zależności między nimi występujące. Dlatego z każdą stroną mamy wrażenie, że owo sterylne, utopijne miasto ma zgniłe fundamenty i pod fasadą dobrobytu kryją się wyrafinowane narzędzia kontroli. I mimo iż komiks jest pozbawiony większej brutalności, dobrze pokazuje, że zginąć w tym świecie jest bardzo łatwo.

Pod względem fabularnym, Bałut hołduje dawnym europejskim dystopiom. W jego wizji przyszłości humanizm jest wyzuty z emocji. Główna bohaterka ze stoickim spokojem planuje kolejne kroki, wiedząc dobrze że prowadzone przez nią czynności poskutkują czyjąś śmiercią, nikogo nie wzrusza randomowe zabójstwo w barze, a ślady po czynnościach operacyjnych urastają do rangi religijnego kultu. A przede wszystkim mieszkańcy wydają się być niesamowicie samotni - wypoczywają głównie oblężeni w wytwory technologiczne pomagające zrelaksować się i uspokoić myśli. Sytuację potęguje powszechna łysość czaszek obywateli i upodobnienie do androidów. Czy czeka nas taka przyszłość i zanik zewnętrznych cech osobowościowych? Patrząc na współczesne trendy do autowyrażania się, taka wizja wydaje się mało prawdopodobna, ale mimo wszystko wywołuje dreszczyk.

Ale dość o (bardzo dobrej) fabule. Bałut to przede wszystkim strona graficzna. Autor tak jak buduje opowieść, tak samo kreuje przestrzeń. W każdym tytule Łukasza na wierzch wychodzą jego skille architektoniczne - tu mam wrażenie, że zrobił w komputerze cały model miasta w 3D a później tylko zaczął generować rendery i wklejać je do komiksu po uprzednim ukomiksowieniu kadrów. Przy drugim czytaniu komiksu, gdy już poznałem treść, postanowiłem uruchomić wyobraźnię i wcielić się w drona, który lata sobie od kadru do kadru, patrząc na narysowane sceny jego mechanicznym okiem. I rany - co to jest za jazda! Bałut w dziką rozkoszą zmienia kąty kamery, lubi ustawiać ją z góry, z rogu po przekątnej, z boku. A to walnie panoramę miasta z perspektywy parapetu, a to machnie najazd na centralną arterię miejską bądź zawita z gościną na przystanek metra. Nie mówiąc już o propozycjach na wystroje wnętrz - te są bez jednego kompaktowe, wygodne oraz... sterylne. Kto nie chciałby mieć tych wszystkich lewitujących kul? Tak, Moebius doczekał się interesującego wychowanka.

Kod-2/3 pozytywnie zaskakuje zmianą formy budowania historii. A tę budują nie tylko dialogi, ale też architektura. Końcowy cliffhanger (choć nie aż tak mocny co w zeszycie pierwszym) wskazuje, że w Kodzie-3/3 zostaniemy na dłużej z kapitan Cortez, aczkolwiek jestem pewien, że Łukasz Bałut jeszcze zdąży zaskoczyć czytelnika.


4 komentarze:

  1. dlaczego takie komiksy trzeba drukować samemu? Zapał zapałem, ale koledze wreszcie skończy się wewnętrzna bateria. Bardzo dobre rysunki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo z polskimi wydawcami i ich ,,nosem" jest tak jak z ekspertami z Legii Warszawa kiedy Lewandowski był u nich na testach i powiedzieli, że on nie umie grać.

    OdpowiedzUsuń
  3. cyt: "Bo z polskimi wydawcami (...)"

    Dobrze napisane i prawdziwe. Też tak uważam:
    - w piłce Lewandowski i Podolski - "nie nadawali" się do polskich klubów.
    - w komiksie np. Kudrański, podobno też żaden znawca komiksu u nas nie był nim zainteresowany to poszedł tworzyć za granicę.
    polski komiksowy grajdołek, ech...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu autor komiksu 😁 Dziękuję za tę recenzję, jest super. Dotknąłeś w niej najważniejszych punktów nie zdradzając jednocześnie głównego meritum 👍 Twoja praca na tym blogu jest wprost nieoceniona 😁
    Dziękuję również za komentarze 👍 odbieram je jako komplementy 😍

    OdpowiedzUsuń

Postapo #4: Jacy jesteśmy? (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Krzysztof Małecki, Łukasz Rydzewski, wydawnictwo Celuloza, 2024)

To nie "Mad Max". Nie będę ryzykował wszystkiego, by złapać jakichś gości...