niedziela, 13 lutego 2022

Dzieci Maharadży czyli fajna ferajna w Indiach (scenariusz: Monika Kowaleczko-Szumowska, Tomasz Stankiewczi, rysunki: Urmas Viik, Fundacja Nil Desperandum, 2021)

 

Dzisiejszy wpis nie będzie traktował o komiksie, a o dokumencie interaktywnym. Jednak komiks jest jego kluczową częścią.

Może dla kogoś, kto interesuje się historią, wiedza o istnieniu wioski w Indiach, która dała schronienie tysiącom polskich dzieci podczas II wojny światowej, nie jest niczym sensacyjnym. U mnie ten fakt egzystował na zasadzie "coś, gdzieś tam o tym słyszałem". Dzięki stronie Brave bunch in India mam pełniejszy obraz tamtych wydarzeń.

Gdy wejdziemy na podaną stronę i klikniemy start, rozpoczyna się animacja stanowiąca prolog całej opowieści. Jest 13 kwietnia 1940 roku. W tym dniu, wskutek dekretu wydanego przez Stalina, zostaje deportowana na Syberię rodzina Wieśka Sypuły. Następnie pojawia się pierwsza mapa. Nawigacja na stronie jest dość prosta, wystarczy poświęcić chwilę czasu by poklikać na wyróżnione rzeczy i zobaczyć jakie zasoby się pod nimi znajdują. Oraz doczytać, że opowieść przewijamy strzałkami prawo-lewo. Kliknięcie na Play w prawych górnym rogu przenosi nas do komiksu.

Sam komiks został zaprezentowany w stylistyce zbliżonej do "motion-comics". Za pomocą strzałek przewijamy kolejne kadry, które zostały zaprezentowane w formie jedna-dwie ramki na przewinięcie. Dodatkowo lekturze towarzyszą efekty dźwiękowa, czasami klimatyczna muzyka, a przejścia między rozdziałami uzupełnione są animacje, składające się z automatycznie połączonych komiksowych ujęć. W dalszej części historii możemy napotkać na dodatkowe niespodzianki: można natknąć się na mini-galerię prawdziwych zdjęć z tamtego okresu, bądź doczytać więcej historycznych informacji w klikalnych panelach. Ale najciekawsza niespodzianka czeka na końcu. Twórcy pokazali za pomocą krótkich materiałów wideo prawdziwego Wiesława Sypułę, który pod koniec życia miał okazję odwiedzić miejsca z czasów dzieciństwa. To bardzo dobry pomysł i mocno wzruszający.

A sam komiks? Gdyby wyszedł na papierze, to raczej by zyskał średnie recenzje. Fabuła jest przyjazna dla wszystkich. Mimo, że niekiedy opowieść pokazuje okropności związane z deportacją, stara się być pod tym względem neutralna i zrozumiała dla czytelnika w każdej kategorii wiekowej. Pierwsza część historii, traktująca o losach rodzin zesłanych na Sybir, jest bardziej okrutna w przekazie. Przejazd w ciasnym pociągu, trudne warunki, w jakich przyszło im żyć, śmierć w wyniku chorób, przeprawa przez granice wywołuje niewesołe odczucia podczas lektury, ale ów temat został wcześniej całkiem dobrze przerobiony w literaturze. Druga połowa, mówiąca o polskich obozach w Indiach, będących wówczas pod banderą brytyjską, wyraźnie zmienia ton snutej opowieści na bardziej sielski. To dalej momentami smutna historia o tysiącu polskich sierot przebywających daleko od domu, ale z drugiej strony to ponadczasowa opowieść o tym, że dobro potrafi być ponad podziałami, granicami, przynależnościami państwowymi. Gdyż lata spędzone w indyjskiej wiosce Balachadi pod kuratelą maharadży Jama Saheba dobitnie pokazują, że w tamtym regionie słowo 'obóz' niekoniecznie wiązało się z czymś strasznym. Tam dzieci miały szanse na prawie że normalne dzieciństwo. Na tyle, że nazywały swojego gospodarza per Bapu, czyli ojcze.

Strona graficzna również prezentuje się średnio. Chyba rysunki w wysokiej rozdzielczości zmniejszają immersję. Urmas Viik ma dość oszczędną kreskę. I ta dobrze się sprawdza w zbliżeniach na twarze, w oddawaniu emocji, obrazowaniu codziennych sytuacji. Gorzej wygląda w tworzeniu dalszych planów, jest w tym przypadku zbyt umowna, krajobrazy właściwie nie istnieją. Szkoda, szczególnie że rysownik pod tym względem bardziej przyłożył się do części syberyjskiej. Ciekawsza koncepcyjnie, bardziej egzotyczna część indyjska, wydaje mi się, że została potraktowana po macoszemu. Niemniej jednak Viik dysponuje schludnym, komiksowych stylem, radzi sobie z dynamiczniejszymi scenami, choć zgaduję, że warstwa graficzna przypadnie do gustu głównie starszym czytelnikom.

I mimo lekkiego kręcenia nosem, całość jako pomysł i wykonanie oceniam pozytywnie. Przeczytałem ciekawą historię; twórcy dodatkowo wpletli w dokument szereg nie mniej zajmujących informacji pośrednio związanych z tematem (jak np. te, jak niewesołe życie mieli Hindusi będąc brytyjską kolonią). A komiks z dołączonymi multimedialnymi dodatkami w tym wydaniu czyta się fenomenalnie. Trzeba tylko zapewnić sobie chwilę spokoju i ciszy, by nic nie rozpraszało efektów dźwiękowych, znaleźć dodatkowy czas na poklikanie różnych części mapy i dać się porwać historii Wiesia.

Z owego webdocu powstał film dokumentalny. Jest/będzie pokazywany na różnych festiwalach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...