Polska, początek XX wieku. W pewnym miasteczku zadomowiła się już nowoczesność a jeden z bohaterów opowieści opowieści marzy o studiach medycznych. Ale wystarczy wyjść poza granice mieściny, pod las, by przy odrobinie nieszczęścia napotkać stare, niekoniecznie żywe istoty...
Cienie lasu to historia znajomości Wirona i Mileny. Chłopak chce się wyrwać z miasteczka, pobiera nauki u miejscowego lekarza, byle tylko uciec przed przejęciem po ojcu rodzinnego, kiepsko prosperującego interesu - wiatraka. Pewnego dnia idzie do lasu szukać ziół do sporządzenia lekarstw. Przypadkowo trafia do małego drewnianego domku, którego gospodynią jest ślepa dziewczyna. Nawiązuje się bliższa znajomość, Wiron zaczyna być częstym gościem Mileny. Niestety, dziewczynę uśmiercono wiele lat wcześniej i dziś jest nietypową mieszanką strzygo-demona o dwoistej naturze. Dobra strona jej osobowości pragnie miłości, jaką pamięta z normalnego życia, zła strona pragnie pozbawiać ludzi życia. Tak więc dość szybko owa znajomość prowadzi do problematycznych następstw.
Agnieszka Szymańska porwała się na dość odważny projekt. Ciężko to podliczyć, ale historia ma 26 rozdziałów, a każdy z nich ponad 10 stron. Czytania jest więc dużo. Gdyż poza romansem nie z tej ziemi dochodzą wątki seryjnych zabójstw, sytuacji społecznych bohaterów, elementów mitologicznych lasu, sięgania do czasów, gdy Milena była człowiekiem z krwi i kości. Są zagadki, są zwroty akcji a fabuła wielokrotnie przechodzi od klimatów obyczajowych po dość krwawe rozdziały. Niestety, w tej historii Agnieszka popełniła zbyt dużo grubych debiutanckich błędów, które mocno rzutują na końcowy odbiór komiksu.
Podstawowy problem to główni bohaterowie. Chyba wszyscy mają dwubiegunówki. Wiron jest jednego dnia do rany przyłóż, drugiego zachowuje się jak totalny dupek. Milena to już w ogóle ma dni, w których snuje się po lesie cała rozhisteryzowana. Rozumiem, za niektórymi wybuchami złości przemawia logika wydarzeń, jednak Szymańska nie potrafi jeszcze dobrze napisać bohaterów i wkłada w ich zachowania zero-jedynkowe bądź rozegzaltowane emocje. Mocno to rzutuje na fabułę, gdyż ciężko się zidentyfikować z bohaterem, gdy podskórnie czujemy, że nie powinien być aż tak 'edgy'.
Tworzenie komiksu internetowego z odcinka na odcinek bez wcześniejszej dobrze zarysowanej fabuły bardzo często prowadzi do zapominania wątków. A takich porzuconych i leżących odłogiem jest w Forest Shadows zbyt dużo. Agnieszka w pewnym momencie każe czytelnikowi wierzyć, że Milena wykazuje skłonności homoseksualne i za ofiary wybiera dziewczyny, do których czuje pociąg seksualny. Chyba w trakcie publikacji odcinków autorka zauważyła, że ów motyw nie wywołał większej emocji, więc w następnych rozdziałach Milena chce przelecieć swojego ciepłokrwistego kolegę. W podobny sposób twórczyni potraktowała wampira Lotara. Pojawił się, odegrał swoją rolę i znikł bez słowa wyjaśnienia. Nie robi się takich rzeczy!
Mocno też trzeszczy zwartość wymyślonego świata. Wrażliwość na krzyż w pierwszych rozdziałach nie istnieje, pojawia się później, ot tak. Milena po transformacji w demona zaczyna być bardziej ludzka niż przed, mimo iż w transformacji chodziło o coś dokładnie przeciwnego. I jeszcze parę podobnych przykładów niekonsekwencji scenariuszowych można znaleźć podczas lektury.
Graficznie Agnieszka również sobie radzi nierówno. Krajobrazy, przyroda, budynki - niewiele można zarzucić wykonaniu tych elementów. Gorzej z postaciami - tu lubi poszwankować anatomia oraz emocje na twarzach, szczególnie w dynamicznych kadrach - na tym polu jest wiele do poprawy. Natomiast wypełnianie konturów "ołówkowymi" kolorami daje fajny efekt retro. Do worka z plusami wrzucam także projekty mitologicznych stworów z Leszym na czele. I okładki rozdziałów są smakowite!
Ciężko mi się czytało to Forest Shadows. Cały czas byłem zainteresowany co dalej, ale radość z lektury cały czas tonowały mi niedoskonałości warsztatowe. Ale jak widzę na profilu komiksu - autorka szykuje srogi remake! Trzymam kciuki, gdyż można dużo dobra z tej historii wyciągnąć. Oby tym razem się udało.
Komiks to przeczytania na tapas. Jest też wersja po angielsku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz