Ależ to ciekawie wymyślony świat!
Tu, w naszym świecie zwanym Matecznikiem, sobie umieramy, dusze idą do nieba, a kości leżą sobie spokojnie w ziemi czekając na rozkład. Ale istnieje gdzieś tam inny wymiar, o nazwie Kościotrupistan, w którym czas nie istnieje a szkielety sobie 'żyją' i organizują się w koście społeczeństwa, mieszkają w miastach i - niestety - muszą zarabiać na życie. Jednym z najważniejszych lokacji w tym uniwersum są cmentarze przemienienia. Dochodzi tam do ożywiania szkieletów z naszego świata, dzięki czemu stają się nowymi obywatelami Kościotrupistanu. A ów świat rządzi się jeszcze kilkoma zwariowanymi formułami, które z szelmowską fantazją odkrywają przed nami twórcy.
Bohaterami Łowców skór są dwaj mieszkańcy miasta Osteoporozy - grabarz Wy'Doodley oraz grabarz MacKluski (choć ten obecnie bez pracy), którzy muszą rozwiązać tajemnicę porywającego kościotrupy Mr. Skina. Sprawa powoli ze strony na stronę nabiera nie tylko kryminalnej wymowy, ale także socjologiczno-ekonomicznej. Co dla czytelnika oznacza, że autorzy skrupulatnie sączą kolejne informacje stanowiące podwalinę wymyślonego świata. A sama opowieść jest utrzymana w humorystyczno-łotrzykowskim tonie. Główni bohaterowie to niebieskie ptaki, cyniczne i wygadane indywidua, które najchętniej wolny czas spędziliby na piciu denaturatu i przelotnych romansach. A że się trafiła mało czysta robota, w której można trochę zarobić, to panowie bez mrugnięcia okiem spoglądają w stronę tego, kto proponuje lepszą ofertę.
Szkielety zwyczajnie zaciekawiają absurdalnością i świeżym tematem. Ta historia o życiu po śmierci jest upstrzona wieloma pomysłami, które twórczo wywracają na lewą stronę aspekty naszego, białkowego życia. Dotyczy to postaci, języka, nazewnictwa, określonych sytuacji - humor w tej opowieści często nie wynika z samej fabuły, ale z odkrywania otoczki post-śmierci. Warstwie fabularnej towarzyszy udanie strona wizualna. A to wzory w suknie składają się z piszczeli, a to las składa się z kościo-drzew, danie rybne z samych ości, a czaszkę można kopnąć do góry, by zobaczyć więcej. Podobnych smaczków jest dużo i z przyjemnością przewracałem kolejne kartki by być zaskoczony kolejnym.
Ale też w komiksie czuć jeszcze kości debiutantów. Scenariusz miejscami przypomina fabułę gry RPG i zaliczanie questów. Pewne rzeczy dzieją się o tak, by tylko popchnąć fabułę do przodu a logika gdzieniegdzie niepotrzebnie ustępuje post-modernistycznym zabawom. Rysownik w niektórych panelach sobie trochę odpuścił dopieszczanie kreski na rzecz większego minimalu. A po przeczytaniu całości można mieć też mały mętlik w głowie i kilka pytań do zadania, ale to w końcu część pierwsza i druga raczej odpowie na większość z nich.
Ten debiut nie wbije się szturmem w świadomość czytelników polskich komiksów. Ale proponuje na tyle oryginalny świat że pierwiastek świeżości zdecydowanie dominuje nad mankamentami. Może więc czytelniku kupisz ten komiks i odsprzedasz dalej, ale raczej długo nie zapomnisz co w środku się znalazło.
Warto wspomnieć, że pod nazwą Szkielety funkcjonuje nie tylko komiks, ale także inne multimedia (linki w środku komiksu). Na przykład na profilu FB są shorty utrzymane w stylistyce komiksu a na youtube są już dwie piosenki dające pogląd na tym, czego się słucha w Osteoporozie.
Dzięki za recenzję. Będzie drugi i mamy nadzieję kolejne tomy, ale to zależy od też czytelników. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuń