To z jednej strony odważna, ale też obosieczna decyzja by wydać ten komiks w 'formie niemej'.
Cesarzowa była jedną z pierwszych zbiórek zakończoną sukcesem tuż po wejściu kickstartera do naszego kraju. Nie będę tłumaczył różnic na czym owo wejście polegało (sam mam mgliste rozeznanie), ale podobno rodzimym twórcom dzięki temu jest łatwiej zaistnieć w świadomości użytkowników na całym świecie. Twórcy Empress by trochę ułatwić sobie zadanie z przygotowaniem różnych wersji językowych postanowili, że zrobią komiks niemy, który - jakby nie patrzeć - jest 'napisany' uniwersalnym językiem. I do tego stopnia wczuli się w rolę, że na tylnej stronie okładki nie umieścili ani grama opisu i nie dali czytelnikom żadnego punktu zaczepienia.
Gdy w końcu otrzymałem komiks i go przeczytałem, próbowałem sobie ułożyć w głowie jakąś linię fabularną i... poległem. Na tym etapie byłem skłonny zgodzić się z podsumowaniem Grzegorza Babiszewskiego, że to "zbiór ładnych pocztówek". Ale chwilę później wróciłem na stronę projektu i tam przeczytałem "wprowadzenie". Na szczęście - gdyż mając je w głowie - sporo bezwładnie rozsypanych elementów zaczęło się układać w czytelniejszy obraz. Czemu, aż czemuż tego wprowadzenia nie umieszczono na tylnej okładce, choć w języku angielskim? Rozumiem, że twórcy chcieli poczytać różne interpretacje ich historii, ale z drugiej strony - zbyt duża enigmatyczność mogła równie dobrze odstraszyć czytelników przed napisaniem jakiejkolwiek opinii. Dodatkowo, po streamie z Maciejem Pałką, w których opowiedział o powiązaniach Cesarzowej z Laleczkami (wcześniejszym komiksem rysownika), poczułem się już mocniej na nogach by móc skonstruować parę zdań o tym wydawnictwie.
W Cesarzowej nie chodzi o fabułę. To taki post-apokaliptyczny Kill Bill, gdzie główna bohaterka mierzy się z kolejnymi randomowymi przeciwnikami by na końcu doznać kilku mistycznych uniesień. Opis na kickstarterze dość wyczerpująco kreśli prolog, dowiadujemy się z niego wszystko co potrzeba, by móc śledzić psychodeliczną opowieść drogi. Ale najważniejsze w Empress jest to, jak mózg czytelnika próbuje uzupełnić fragmentarycznie podany świat przyszłości. Gdyż na początku komiks atakuje nas Armagedon i pożoga, ciała skwierczą konając w piekielnej temperaturze by za chwilę przenieść nas do sceny sceny, gdzie starzec wyjmuje sobie oko, które następnie jest wtłoczone do oka głównej bohaterki. Science fantasy czy raczej cyber-punk? Prostej odpowiedzi nie ma - gdyż strona za stroną dostajemy kolejne, niekomplementarne obrazy świata Cesarzowej: handel niewolnikami, diunowego barona Harkonenna, wraki technologicznej cywilizacji, mutantów, świat holograficznej telewizji, przemiany w roślinne formy i mniej bądź bardziej formalne nekropolie. A im bliżej końca tym bardziej nasze wcześniej wypracowane fundamenty świata przedstawionego drżą w fasadach rozbijane młotem mistyki i alegorii. Choć też nie mam całkowitej pewności - jest pewna strona przed "zieloną częścią", która pozwala mi sądzić, że sukces Cesarzowej jest tylko okrutną symulacją.
Ale najgorsze w tym komiksie jest to, że Maciek Pałka próbuje mi coś wtrącić podprogowo, zaprogramować wręcz. Facet narysował miliony kresek, które układają się w psychoidalne labirynty. A ja (śledząc każdy szczegół na stronach, by jak najwięcej odczytać z niemego komiksu), jak ten ciołek wodzę wzrokiem za tymi kreskami od punktu A do punktu B. I łapię się na tym, że w tym kreskach zaczynam coś widzieć, jakieś neuronowe mrówki, które szarpią próbujący zrozumieć fabułę umysł. Nie robią na mnie wrażenia sceny gore, gdy Cesarzowa stoi przed kolejnym przeciwnikiem - ja zwyczajnie rzucam się na kolejne kreski składające się na wzgórza, budowle, stopy trupów, chmur i wyobrażam sobie Pałkę podczas tworzenia komiksu, który z pianą na ustach, niczym obłąkany Picasso smaży kolejną stronę. A później z równie widoczną niepoczytalnością nakłada na to kolory. I to dla mnie siła komiksu - czytam go dwutorowo. W jednej chwili jestem tam, na ziemi przyszłości, śledząc losy bohaterki, by mikrosekundę później przenieść się do gabinetu rysownika wyobrażając go sobie, jak kaleczy ucho rysując kolejny kadr.
Pojebane to wszystko, ale lubię. Będę wracał by odkryć nowe rzeczy. Nawet wygrzebię z pudła Laleczki, by zobaczyć jak teraz mi się czyta ten tytuł. Komiksu nie polecam, gdyż zdaję sobie sprawę, że jeśli trafi tu przypadkowy czytelnik to i tak decyzję sobie wyrobi na podstawie sampli. A ci, którzy komiks przeczytali - swoją opinię posiadają :)
Przeczytałem jak na razie dwa razy, sporo rzeczy przy pierwszej lekturze mi umknęło. Przy drugiej na pewno też, nadal nie mogę powiedzieć że sobie to posklejałem w głowie. Muszę nadrobić tego streama.
OdpowiedzUsuńW kampanii zbiórkowej w dodatkach powinien być dołączony raw scenariusz Dominiki :) Ja dalej mam problem z ostatnimi 1/4 komiksu. Moja próba odczytania fabuły od tamtego momentu jest bardziej desperacka niż polegająca na logice!
Usuń