wtorek, 16 sierpnia 2022

Bromics: kekube & polikory - BURACRUM oficjalny teledysk HIT /wyślij sms by ustawić utwór na dzwonek/ (scenariusz i rysunki: kekube&poliroty, wydawnictwo własne, 2022)


Freestyle'owy eksperyment. 

Panowie ukrywający się za pseudonimami Kosmiczna Ekspedycja Kube i Polikory nie pierwszy raz prezentują swoje prace w jednym komiksie. Do tej pory były to antologie, gdzie umieszczali swe shorty, tym razem postanowili stworzyć coś razem. Ale nie, że jeden to scenarzysta, a drugi rysownik. Ustalili główną oś opowieści ale scenariusz i storyboardy tworzyli już turowo: dwie strony robił Kekube, dwie następne Polikory i tak na zmianę. I mimo iż chłopaki wiedzieli mniej więcej jak akcja ma się rozwinąć i na czym skończyć - to szczegóły były efektem twórczej improwizacji. Rezultat? Powstał komiks dziwny, absurdalny, szalony, ale też dość chaotyczny i zgrzytający w momentach przejęcia pałeczki.

Nad pewnym spokojnym Miastem Rapu zawisło wielkie niebezpieczeństwo. Oto na ulicach pojawił się Zły Burak (tak, takie warzywo), który zaczął terroryzować różne stworki zamieszkujące miasto. Używając wyłącznie rymowanek obrażał starszych i młodszych oraz wykonywał szereg dziwnych akcji. Różni 'raperzy' próbowali pokonać na nawijki rymującego Buraka, lecz ten dość szybko się z nimi rozprawiał. Zrozpaczona burmistrza miasta sięgnęła po ostatnią deskę ratunku i wezwała na pomoc... autorów komiksu. Ci, po przyjęciu zlecenia, zaczęli morderczy trening, by ich wspólne rymy stały się na tyle błyskotliwe i doszlifowane, by mogli wyjść zwycięsko ze starcia z bordowym villianem.

Opis brzmi absurdalnie, prawda? W środku stężenie pure nonsensu jest jeszcze większe. W opowieści o słownych potyczkach, oś fabularną musi przejąć rym. Więc chłopaki niejednokrotnie odpuścili sobie jakiekolwiek ciągi przyczynowo-skutkowe i zaczęli boksować się między sobą, kto wpadnie na jeszcze dziwniejszy kadr podyktowany pasującym do rymu słowem. I... wyszło strasznie nierównie. Są sekwencje, w których można się uśmiechnąć, pokiwać w duchu głową jak łebsko dorobiono rym i w jakim ciekawym kontekście go zastosowano, ale... za chwilę pasujący rym trzeba wyszukać na sąsiednim kadrze w trzecim dymku, przykryty przez inne dialogi. A to wytrąca z lektury - to nie ten typ komiksu i opowieści, w którym trzeba robić aż tak myślowe wygibańce. Wybijają z dobrego wrażenia także teksty pozbawione rymowanek, tak jakby autorom zabrakło pomysłu. A przecież czas ich nie gonił!

Lepiej się czyta/ogląda strony zrobione przez Polikory. Chłopak ma gęstą, ostrą kreskę i sugestywniej oddaje zwichrowane sytuacje, w które rzucani są bohaterowie. Kekube ma pod tym względem pod górkę. Jego minimalizm sprawdza się w spokojnych krajobrazach, gdzie czytelnik ma odpowiednio dużo miejsca by w myślach wypełnić przestrzenie swoimi wyobrażeniami. W tym tytule, gdzie co kilka kadrów pojawiają się nowe postacie i nowe lokacje, mając tuż obok narzuconą dokładniejszą wizję kolegi, nie ma możliwości by osiągnąć podobny stopień immersji. Stąd przeskoki graficzne trzeszczą i to kolejna rzecz, która mierzi podczas lektury.

Doceniam chęć zrobienia takiego eksperymentu, zgaduję, że zabawa rymem do najłatwiejszych nie należy. Ale też widzę po swoim otoczeniu, że młodzież potrafi za zawołanie takie rymowane nawijki tworzyć na bieżąco i posługiwać się poziomem absurdu zrozumiałym dla rówieśników; niekoniecznie przez ramoli. Sam jestem ciekaw recenzji, jak ktoś młodszy wiekiem odbiera ten Bromiks. Czytając te 56 stron, miałem kilka razy kryzys. Tak, zdecydowanie lepiej odpoczywam przy ich 'normalnych' tytułach. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...