poniedziałek, 24 lutego 2025

Sugar & Space #4: Kraina barbarzyńców (scenariusz i rysunki: Maciej Gapiński, Studio Onion, 2024)

Jeśli ktoś odczuwa niedosyt przygodowych space oper z przymrużeniem oka, to Maciej Gapiński oferuje to wszystko w hurtowych dawkach!

Powoli opowieść o przygodach Sugar i Spice'a dobiega końca; zeszyt piąty będzie finałowym. Więc już w tomie czwartym zaczyna się wszystko układać w logiczną całość, a elementy układanki wskakiwać we właściwe miejsce. Jednakże ta świadomość zupełnie nie przeszkodziła autorowi, by nie mógł ostatniej stronie nie wprowadzić 'z hukiem' zupełnie nowej postaci. Choć jak przystało na parodystyczny tytuł, występów gościnnych jest znacznie więcej.

Yar-Ekh z powodzeniem knuje swoją intrygę, mimo iż cały czas depczą mu po pięcie Rozjemcy. A i ci mają ciągle pod górkę, gdyż do gry nieoczekiwanie wkracza ważny gracz pod postacią Kosmopapieża. Galaktyczna wojna wisi na włosku, a Sugar zamiast zajmować się sprawami wysokiej rangi, musi uratować swojego przyjaciela z łap godzillo-dinozaurzycy o wysokim libido. Sytuację komplikuje (albo wręcz odwrotnie - ułatwia) pewna konferencja, na której rozmówcy są przekonani, że mają "wyłączony mikrofon".

Gapiński ani myśli zamulać. Dużo się dzieje, akcja mknie do przodu wielowątkowo, połączenia fabularne są trzymane w ryzach. Trzeba przyznać, że autor umiejętnie kontroluje opowieść na kilku płaszczyznach, poświęcając odpowiednio dużo czasu wszystkim porozrzucanym po kosmosie bohaterom. Szczególnie, że Maciej wymyślił sobie opowieść, w której intryga intrygę pogania. Jak w dobrym blockbustrze - nikomu nie można ufać, każdy dba o swoje interesy i interesiki, sprzymierzeńcy w każdej chwili mogą okazać się wrogami. Dodatkowo dość łatwo wyłapać smaczki nawiązujące do wydarzeń na polskiej scenie politycznej w ostatniej dekadzie. Uf uf, że nie zostały podane z gracją słonia w składzie porcelany, ale są na tyle czytelne, że mogą wywołać meta-uśmieszek (mój ulubiony to przytyk o wynoszeniu tajemnic państwowych w śmieciach). 

Powodów do uśmieszków jest więcej, w końcu to satyryczna seria. Czytając Krainę barbarzyńców można bez problemu zgadnąć, jaka dekada ubiegłego wieku jest ulubioną autora i z jakiego rodzaju fantastyki czerpie najwięcej inspiracji. Mamy więc wysyp znajomych postaci potraktowanych odpowiednio modernistycznie, w rolach lekko odbiegających od tych wykreowanych przez pierwowzory. Najdobitniej widać to w przypadku Conara. Mamy tu grę słów - fizyczne podobieństwo do Conana z Cymerii i jednocześnie wyraźne nawiązanie do tekstu z reklamy środków na potencję o zapłonięciu konara. Choć dla mnie całe show skrada trzecioplanowy pułkownik Grog.

Jest więc humor, dowcip, groteska, pastisz ale też nieustający hołd dla retro SF. Maciej tworząc swój komiksowy bigos wprowadza kilka fajnych, autorskich pomysłów. Anteny emitujące fale ogłupiające społeczeństwo może i są przeżutym pomysłem (ileż takich fal było w Star Trekach?),to ich efekt został ciekawie tu pociągnięty. Portale kwantowe wywołujące losowe efekty uboczne? Kolejna mocno eksplorowana przez fantastów rzecz, w Krainie użyta z sensem. 

Graficznie, jak w poprzednich zeszytach, to space-opera pełną gębą. Wielkie statki kosmiczne, mnogość ufoków, techno-gadżety, roboty i potwory... Tak dużo tego, że najbardziej cierpią na tym główni bohaterowie. Gapiński ma cały czas problemy z twarzami Space i Sugar, by przedstawić je wiarygodnie z różnych kątów. Czasami są podobni do Marylin Monroe i Sylwestra Stallone'a, a czasami wyglądają jakby byli po bardzo nieudanej kuracji botoksowej. Trochę szkoda, ale reszta wynagradza czytelnicze kosmo gusta z nawiązką.

Do zobaczenia więc w finale. Zapowiada się tłusto!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Sugar & Space #4: Kraina barbarzyńców (scenariusz i rysunki: Maciej Gapiński, Studio Onion, 2024)

Jeśli ktoś odczuwa niedosyt przygodowych space oper z przymrużeniem oka, to Maciej Gapiński oferuje to wszystko w hurtowych dawkach!