Dziwnym nie jest, że dzieci są niewyczerpanym źródłem inspiracji, prawda?
Piotrowi Nowackiemu trafił się nie byle jaki egzemplarz przy rozdzielaniu genów. Jego malutka córeczka okazała nad wyraz gadatliwa. A że dzieci mają nieszablonową wyobraźnię, więc stąd już prosta droga do nieoczekiwanych sytuacji, niesztampowych stwierdzeń i zaskakujących uwag. Autor nie miał wyboru, musiał co lepsze pomysły berbecia zanotować. A że sam jest twórcą oryginalnym, przekucie pomysłów córy w komiksowe paski było wręcz koniecznością!
Tym samym czytelnik otrzymuje na 32 stronach paręnaście dwustronicowych opowieści dokumentujących dorastanie Niny. W pierwszym króciaku widzimy ją jako niemowlę z ledwo wyżętym mlecznym zębem na przodzie i podwieszonym śliniaczkiem; ostatni short ukazuje dziewczynkę jako kilkuletnią, samodzielną osobę umiejącą obsługiwać windę. A co w środku? Głównie Nina vs Tata vs Mama vs brat Tymek. Nie ma przeproś - curuś rośnie na charakterną postać.
We komiksowym wstępie Piotr mówi, że ten zinek powstał głównie z myślą o przeczytaniu go przez rodzinę i znajomych. Czyli tych, którzy znają autora osobiście i wiedzą więcej o charakterach rodziny Nowackich, znają sposób zachowania, tembry głosów, mowę ciała, poczucie humoru itd. Ja, jako zwykły, anonimowy czytelnik, czytając GadaNinę miałem trochę uczucie, jakie miewam przy niektórych zinach Anny Krztoń - że jestem okiennym podglądaczem, który obserwuje czyjeś skrawki życia, ale obcięte z właściwego kontekstu. Dlatego zgaduję, że zin Piotrka będzie zabawniejszy dla znajomych, którzy mając w głowie obraz familii Nowackich, dokładniej odczytają puentę, w mig rozgryzą żart sytuacyjny, połączą kropki w sposób lepiej rezonujący z zamysłem twórcy.
"Bardziej się bawiłem" przy Klopsach i innych abstrakcyjnych tytułach Piotra z Und Der Gruntu. GadaNina jest dobrym/uroczym zinem, z wyraźnym nowacko-szelmowskim sznytem, ale - jeśli już miałbym klasyfikować - umieściłbym go raczej przy końcu ulubionych komiksów Nowackiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz