wtorek, 5 sierpnia 2025

Mord na dzielni (scenariusz i rysunki: Beata Pytko, Kultura Gniewu, 2024)


Jest taka hiszpańska komedia kryminalna z 2007 w reżyserii Juana Flahna Zabójcza intryga w Chueca. Warto ją sobie obejrzeć po lekturze Mordu na dzielni; obydwa tytuły mają wiele ze sobą wspólnego.

Problem gentryfikacji, czyli procesu przekształcania istniejących od dekad mieszkalnych dzielnic w nowoczesne osiedla dla bardziej zamożnych osób, regularnie wraca na łamy mass mediów. Jako przedstawiciele homo sapiens, mamy fizjologiczną skłonność do celebracji rzeczy ładnych, nowych, posprzątanych, poukładanych, świeżych wizualnie. Rozwalające się tynki, zardzewiałe bramy, wszechobecny brud, swąd stęchlizny, ciasnota i zaduch sprawiają, że spacerując po takich okolicach pragniemy jak najszybciej stamtąd się wydostać. I, mówiąc o takich lokacjach, chętnie posługujemy się eufemizmem - rewitalizacja. Ponowne odzyskanie przestrzeni miejskich. Dla klimatycznych knajpek, fancy sklepów i ciekawych rozwiązań architektonicznych. Owszem, wkurzamy się gdy w wizytówkowej części miasta wyrośnie jakaś awangardowa bryła bez pomyślunku, ale ogólnie chcemy zamieszkać w domu za żywopłotem, bloku ze szlabanem, z ładnym skalniaczkiem przy chodniku i Biedronką za rogiem. I rzadko myślimy o ciemnej stronie tego procesu - jakie są ukryte koszty owych transformacji.

Beata Pytko w debiutanckim dziele podeszła do tematu z nietypowej strony. Jako eks-architektka pokazała zjawisko od kuchni, z punktu widzenia osoby pracującej w biurze architektonicznym. Bohaterką komiksu jest Max, alter-ego autorki, której kariera stanęła przed życiową szansą. Jej biuro dostało zlecenie na zaprojektowanie Fal Wschodu, nowoczesnej dzielnicy mającej powstać na atrakcyjnej inwestycyjnie działce. Niestety dla Max, ów teren nie jest anonimowy. Dziewczyna mieszka w okolicy i jest regularną klientką wielu małych, wciąż tam działających sklepików. Dodatkowo, w trakcie zbierania dokumentacji, jej uwagę przykuwa zadziwiająca wysoko liczba zalanych piwnic...

Autorka nie ucieka się do tanich chwytów. Owszem, mówi o ważnym problemie społecznym, ale nie ma zamiaru wstrząsnąć czytelnikiem, serwując mu dramatyczne obrazy pozbawionych zarobku i dachu nad głową mieszkańców. Dziewczyna snuje swoją opowieść cicho, tak jak cicho 'znikają' znajome twarze, bazarki, miejsca z duszą. Artystka stara się za to pokazać, jak zwyczajni ludzie potrafią być niezwykli w swoich mikro pasjach, rutynowych czynnościach i egzystencjalnych ciężarach. A sama Max nie typem idiotki, doskonale wie, z czym wiąże się jej praca zawodowa oraz rozumie procesy rządzące urbanistyką. Dlatego stara się w tym całym inwestycyjnym ambarasie zachować ludzką twarz, wyrażając przed szefostwem narosłe wątpliwości.

Gdyż gentryfikacja to niejedyny wątek główny Mordu. To także opowieść jak praca w korporacji rujnuje relacje międzyludzkie. Tak, pojawiają się motywy deadline'ów, korpomowy, mało finezyjnej walki o kontrakty. Ale znów - Pytko najbardziej skupia się na pokazaniu coraz większych rys w pierwotnie zgranym zespole. Choćby wskazując na wypalenie zawodowe, które nie przychodzi nagle, nie pojawia się z dnia na dzień. Jedynie daje sygnały, często nieostre, bez wyraźnego progu. By podbić kontrast - autorka tworzy postać Natalii, najlepszej psiapsiółki Max. Dziewczyny ambitnej i racjonalizującej sobie każde korporacyjne świństwo, które ma okazję doświadczyć. Jest przez to postacią mocno tragiczną; w pogoni za karierą gubi wszystko. My, z pozycji fotela, możemy się zżymać z jej postawy. Przecież wiadomo co korpo robi z ludźmi. Natalia również jest tego świadoma. Na tym polega jej fatalizm - mimo całej posiadanej wiedzy daje się wciągnąć w wir wspinania po szczeblach kariery, rywalizacji, samorealizacji. W przeciwieństwie do Max... zabrakło jej alternatywnego pomysłu na życie.

Na szczęście autorka nie moralizuje. I jest świadoma, że współczesny czytelnik dość łatwo może się znużyć publicystyczną narracją. Dlatego w szkielet fabuły wbudowała kryminalną intrygę. Ze swadą tajemnicę pociągnęła do końca, umiejętnie w finale zdradzając "kto zabił". Choć muszę przyznać, że ów wątek wypadł najsłabiej. Pod względem technicznym wszystko gra i buczy, ale gdy już wszystko jest wiadomo, o co chodzi to pojawia się lekkie rozczarowanie, jak grubymi nićmi uszyto ten twist fabularny. 

Jeśli chodzi o stronę graficzną, Beata stosuje podobną minimalistyczno-cartoonową kreskę, jaką można spotkać w wielu innych komiksach obyczajowych. Jeśli chodzi o postacie ludzkie, artystka nie wyróżnia się niczym. Ale jeśli popatrzymy na tła i konstrukcje kadrów, od razu widać doświadczenie nabyte w biurze architektonicznym. Tłami rządzą bryły. Zarówno te majestatyczne, jak i te przyziemne, z punktu widzenia ulicznego chodnika. Szczególnie, że Pytko lubi zmieniać kamerę, by pokazać je z różnych perspektyw. Królują proste linie, wyznaczające designerski krój wnętrz mieszkań i biur, często mamy okazję spojrzeć na lokacje z góry (patrz okładka!), bloki niejednokrotnie dostają niespodziewanego geometrycznego uroku. Wbrew pierwszemu wrażeniu, jest na co popatrzeć!

Mord na dzielni to przyzwoite czytadło. Napisałem 'czytadło' gdyż Beata ma rękę do dialogów. I mimo iż komiks zaludniają dość jednowymiarowe postacie, mamy ochotę wysłuchać co mają nam do powiedzenia. Lekki, humorystyczny ton opowieści wpuszcza mnóstwo tlenu do lektury. A sam tytuł skłania do refleksji, szczególnie podczas sączenia aperola, gdy usiądziemy na fajansiarskim stołku w modnej miejscówce.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mord na dzielni (scenariusz i rysunki: Beata Pytko, Kultura Gniewu, 2024)

Jest taka hiszpańska komedia kryminalna z 2007 w reżyserii Juana Flahna Zabójcza intryga w Chueca . Warto ją sobie obejrzeć po lekturze Mord...