środa, 6 marca 2024

Pętla 2 (scenariusz: Dominik Szcześniak, rysunki: Grzegorz Pawlak, Marcin Rustecki, Rafał Trejnis, timof comics, 2023)


Nadwiślański Grant Morrison wraca do swojego multiversum. I wciąż nie jest zainteresowany wyłożeniem czytelnikowi, o co w tym wszystkim chodzi. 

Na pierwszym tomie można było się przejechać. Szcześniak wystrugał kilka dziwnych historii, umiejscowionych w różnych miejscach i czasach, podlał wszystko zagadkami i rzucił głodnemu czytelnikowi pachę ochłapów, każąc mu wierzyć, że istnieje jeszcze nieujawniony czynnik, który spina te opowieści w logiczną całość. Skakanie z konwencji na konwencję (obyczajówka, horror, SF, fantasy) jedynie wzmagało poczucie oszołomienia i niedowierzania. Ale po zawierzeniu, że autor wie co robi, pozostało cieszyć się składowymi historiami i czekać na odpowiedzi w dalszych tomach.

Pętla 2 zaczyna się obiecująco, gdyż jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń 'horrorowatych' z jedynki. Scenariusz kolejny raz generuje strach w podobny sposób, jak miało to miejsce w Twin Peaks, a Szcześniak, wzorem Stephena Kinga, wplata w opowieść trochę slice of life, "sprzedając" wykład o tatuażach. Co znamienne - ów prolog jest najbardziej popychającym fabułę do przodu odcinkiem - wydaje się, że Mały będzie tą postacią, która wywrze największy impakt na spójność fabularną.

Zresztą autor poświęca sporo czasu antenowego Małemu i Em. Dominik dobrze czuje się w swoim rodzinnym Lublinie i robi wszystko, by owa błogość udzieliła się także czytelnikowi. Więc w dość przegadany sposób opowiada o codziennym, mało sensacyjnym życiu. A to zaprowadza swoich bohaterów do ośrodka adopcji psów, chwilę później wspomina pewną studencką przyjaźń by skończyć na refleksji o przemijaniu i zmieniającym się  urbanistycznie otoczeniu. Można mieć zarzuty do szczezzowego gadulstwa i sposobu konstrukcji dialogów (dla mnie ksywki postaci zupełnie nie przystają do ukazanych charakterów), ale nie sposób odmówić scenopisarskiego pazura, gdy twórca z prostych rzeczy wyciska obyczajowe soki, będące - jakby nie patrzeć - zaczynem do całkiem wzruszających scen.

W części fantasy dostajemy opowieść o pewnym rycerzu, który wydaje się być specyficznym miksem Wiedźmina i Don Kichota. Poznajemy tę opowieść przed pryzmat dwóch osób - wiecznie pijanego wojaka i jego sługusa, który trzyma się swego pana raczej z przyziemnych, mało szlachetnych powodów. Teoretycznie to historia jednego zlecenia - rycerz podejmuje się zadania ujawnienia porywacza dzieci w pewnej wiosce. Teoretycznie, gdyż fabuła tej części dość szybko zaczyna się rwać, staje się nielinearna, skręca w dygresje i zalicza psychodeliczne momenty. Po lekturze miałem mętlik, jednak owa chaotyczność nie wywołała u mnie irytacji. A to dzięki robocie graficznej Rusta. Rustecki przygotował tu kilka świetnych, efekciarskich kadrów, a jego kurzopazurza kreska bez problemu udźwignęła brud wykreowanego świata, pozbawionego kolorów i wznioślejszych wartości.

W tomie 2 nie znalazło się tym razem miejsca dla nowych przygód robotów poznanych w Zagubionym w czasie pocałunku. Odniesienia do Czarnobieli wypatrzyłem na zaledwie dwóch kadrach. Pewnie wrócą w tomie 3; tu dało się odczuć ich brak...

Najsłabszym elementem pierwszej Pętli była historia narysowana przez Rafała Trejnisa. Miałem wrażenie, że dostałem kilka stron ze środka dłuższej opowieści, pozbawionych kontekstu, w których zawarta tajemnica nie zdążyła zaangażować z powodu braku minimalnych danych wejściowych. Wszystko okazało się zaledwie poprawne, zarówno od strony Szczezza, jak i Trejnisa. A piszę to tylko po to, by oznajmić, że tym razem ten duet zrobił najlepszy fragment w dwójce.

Pan Boudrille jest rewelacyjnych thrillerem! To historia pewnego małżeństwa, które nie może poradzić sobie z traumą po zmarłym (tragicznie?) synu. Pewnego dnia do ich rezydencji na uboczu trafia dziwnie wyglądająca człekopodobna, milcząca istota. Widzę w tej opowieści wiele punktów wspólnych z serialem Servant Tony'ego Basgallopa i M. Nighta Shyamalana (dostępny na Apple TV+). Ależ ta historia żre - od ciepłego początku, poprzez rosnące stężenie dziwności i powolny rozpad rzeczywistości. I tutaj Szcześniak postanowił pozostać oszczędny w dialogach - facet zrzucił na barki rysownika całe wytworzenie klimatu. A Trejnis wyciągnął z rękawa jokera i walnął kadry w duchu dzieł Charlesa Burnsa i Daniela Clowesa. I podobnie jak w poprzednich rozdziałach, tak i tu tajemnica goni tajemnicę a creep factor rośnie ze strony na stronę - tym razem w satysfakcjonujący sposób. To rzecz, która gdyby została wydana oddzielnie i tak dałaby radę uplasować się w topce tegorocznych komiksów grozy. Dla samego Pana Boudrille warto nabyć drugą część Pętli.

Rust, wiadomo, mistrz. Trejnis zaskoczył. Pawlak tym razem zamyka peleton. Ale Grzegorz zrobił jeden rysunek, do którego lubię wracać regularnie. Piąta strona prologu, ostatni kadr. Zbliżenie na twarz pani prokurator (?). To jest ta sama niejednoznaczność emocjonalna co w przypadku Mony Lisy. Serio! We wzroku tej kobiety jest zmęczenie?, wrogość? jakieś dawne uczucia do Małego? nienaturalny chłód? Nie wiem, nie wiem, nie wiem. Ale to spojrzenie magnetyzuje!

Po lekturze Pętli 2 dalej nie mam pojęcia, w którym kierunku te historie pójdą i w jaki sposób będą się zazębiać. Owszem, podpowiedzi, że to połączona całość, są nawet gęsto poutykane. Można próbować rozszyfrować hieroglify na okładce (może kiedyś się zmuszę), doceniam pomysł umieszczenia na końcu brakujących fragmentów pewnej książki z Pana Boudrille'a, nie sposób nie zauważyć kolejnego 'artefaktu' na polaroidowym zdjęciu czy żółtej łodzi podwodnej. Zastanawia mówienie o sobie przez Rycerza za pomocą żeńskich form osobowych.  I wydaje się, że tajemnicze urządzenie z epilogu wróci w przyszłości w ważniejszej roli. Pewnie tropów podobnych jest więcej. Ale wciąż pytania przeważają nad odpowiedziami.

Mimo wszystko, wciąż jestem na hype trainie i czuję się z tym dobrze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...