piątek, 6 sierpnia 2021

Bękarty Gai (scenariusz i rysunki: Adam Święcki, timof i cisi wspólnicy, 2021)


Chora ziemia rodzi chore opowieści.

Po sześciu latach od wydania Gai, Adam Święcki wraca do tego świata w prequelowych historiach. Zawsze rodzą się w takich przypadkach pytania, czy takie dopowiedzenia są potrzebne i czy nie rozwodnią odbiór dzieła właściwego poprzez zniszczenie naszych własnych wyobrażeń co było przed. W końcu tamten komiks zaczyna się od przybycia Leo pod zagrodę jego przyszłego 'domu'. A skąd się wziął Leo? Jakież to okoliczności doprowadziły go do tego miejsca? Czemu tak panicznie uciekał przed zombiakami? Adam Święcki w dość przewrotny sposób udzielił odpowiedzi zaledwie na ostatnie pytanie.

Bękarty Gai to zbiór kilku rozdziałów pokazujących życie potworka Leo wśród jego potwornych pobratymców. I to utrzymanych w wynaturzonym stylu rolando-toporowym. Większość dialogów to charczenie, a same opowieści brutalno-absurdalne. Zombiaki jak na potwory przystało, muszą jeść mięso i jego zdobywanie jest siłą napędową ich egzystencji. Ale Święcki mutantom nadaje charakteru. Co jest novum w stosunku do Gai, w której tylko Leo jako wybraniec przejawiał uczucia wyższe. W Bękartach poznajemy społeczeństwo potworzaków, które wykształciły sobie pewne chore reguły i zachowania. To nie bezmyślne stworzenia wiedzione wyłącznie głodem, to istoty, które są w stanie odczuwać empatię. To nic, że wykoślawioną, ale zawsze to empatię. Co pozwala lepiej zrozumieć zachowania Leo w opowieści głównej.

Jestem pod wrażeniem, jak Adam sprytnie lawiruje pomiędzy makabrą, groteską, absurdem i humorem. W drugiej opowieści jesteśmy świadkami sceny gwałtu. Historia ma szczęśliwy finał, jednak podziękowania za uratowanie zbiły mnie w pierwszej sekundzie z pantałyku. Zupełnie nie byłem przygotowany na tego typu zwroty akcji. Na kolejnych stronach już wsiąkłem w sposób myślenia artysty, więc każdą kolejną groteskę przyjąłem już z uznaniem dla zwichrowanej wyobraźni Święckiego. Odcinek Brat bratu jest moim ulubionym z przewrotną inwersją ról i okrutnym zakończeniem. Jedyną łyżką dziegciu to Suplement. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebny, wszystkiego można się domyśleć i bez niego.  

I mimo, że oba komiksy dzieli sześć lat, nie widać różnicy w stylu graficznym. To wciąż ustawiczne przeciwstawianie sympatycznych buziek i porozrzucanych zwłok. Glizdowatej roślinności i wszechobecnych skał. Głodnej czerwieni oczu z czarnymi, pozbawionymi nadziei gałkami. Adam Święcki snuje swe opowieści poprzez emocje, wyrazy twarzy, dynamiki postaci. I co chyba najważniejsze - potrafi umiejętnie rozłożyć opowieść na kadry. Czy to w scenach akcji czy gdy opowieść zwalnia i skupia się na bohaterach - pozwala prądowi fabularnemu wybrzmieć odpowiednio.

Zastanawiam się jak będzie czuć się czytelnik, który najpierw sięgnie po Bękarty a potem po Gaię. Prequel jest awanturniczy o sporym ładunku humorystycznym. Odsłona główna dość szybko przesuwa akcenty ku cięższym emocjom i większym stężeniu mroku. Właściwie po lekturze Bekartów Gai uświadamiam sobie, jak bardzo lubię ten komiks sprzed sześciu lat. Co prawda przeczytałem go niedawno, ale zauroczenie tą historią wciąż siedzi we mnie mocno. Fajnie, że mogłem powrócić do tego świata, ale to jednak Gaię będę tulił mocniej ;)

Good work Mr Święcki, good work!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spółka Zło #1: Zło czai się wszędzie (scenariusz: Karol Porzycki, rysunki: Piotr Burzyński, wydawnictwo Aqvarius Studio, 2024)

I oto mamy na rynku kolejne małe wydawnictwo, które na dzień dobry wystartowało z zeszytówką. Z technicznego punktu widzenia to parodia supe...