Dark fantasy. Obiecujące.
Tomasz Tomaszewski w ostatnich latach dostarczył na rynek zinowy kilka tytułów, angażując do nich rysowników o różnych stylach graficznych. Nie znam wszystkich, ale póki co Zbieg ma największy potencjał by dotrzeć do większej grupy czytelników. Tomaszewski wymyślił sobie, że sprowadzi na świat Najwyższego, potężną istotę o boskich (?) mocach. I słowa dotrzymał, problem w tym, że rytuał w wyniku błędu kapłanów nie do końca się udał.
Świat wymyślony przez autora zaciekawia już od pierwszych stron. Dostajemy zimową scenerię, o której od razu wiemy, że jest zamieszkała przez rozmaite potwory. Część z nich mamy okazję zobaczyć skrytych w mroku, ale to wystarczy by złapać klimat, w jak okrutnej krainie dzieje się akcja komiksu. Ale to dopiero początek, im dalej w las tym na kartach opowieści pojawiają się mroczne kulty, budzące grozę rytuały oraz brutalna magia. I całkiem sporo depresyjnej duszności.
Bohaterem jest Kimi, młody chłopak, który nierozważnie wybrał się w drogę przez zaśnieżoną dolinę. Niestety, zimowe warunki dość szybko go pokonały i omdlały osunął się w morźną zaspę. Parę godzin później obudził się w jakiejś chatce, prowadzonej przez Vorga, postać dość... charakterystyczną wizualnie. Gdy pierwszy szok minął, z przerażeniem odkrył, że wybawiciel ratując kończyny przed odmrożeniem, obciął mu rękę i nogę. Ale to dopiero początek horroru, gdyż parę godzin później w miejscu kikutów zaczęły odrastać nowe członki, ale jakże mocno odmienne w swojej anatomii. SPOILER: jest to powiązane z trwającym w innym miejscu obrzędem sprowadzania Najwyższego do świata żywych...
Tomasz w dwóch zeszytach zarysował ciekawą intrygę. Dostajemy potężny wątek demoniczny, zaskakujące biblijne nawiązanie do działań króla Heroda i całkiem sprawnie napisany motyw wyścigu z czasem. Tomaszewski budując świat przedstawiony udanie wyważa proporcje - z jednej strony operuje zagadkami, ale ma czas, by niektóre aspekty swojej opowieści dostały rozwinięcie już na początkowym etapie. Dotyczy to zwłaszcza kilku istot; czytelnik nie musi się zastanawiać z kim ma do czynienia - wyjaśnienie następuje w naturalnych dialogach. Choć najbardziej wyobraźnię pobudza kreacja miejsca akcji. Świat Zbiega jest mocno nihilistyczny, brudny, zaludniony bohaterami, których fizjonomie dają dobitnie wyraz, jakim cudem jest przeżycie kolejnego dnia.
Ale! Ta opowieść nie byłaby tak immersyjna, gdyby nie kreska Łukasza Jagielskiego. Realistyczna, dosadnie naturalistyczna. Szramy, wystające infernalne kości, jedzone myszy, zaszyte powieki, ciała spalane magiczną energią, wychudzone twarze, piekielne źrenice, zimne krajobrazy, bronie służące szybkiemu zabieraniu życia, światło słoneczne nie dające ciepła... Jagielski nie musi posiłkować się gore - owszem, krew leje się często, szybko zmienia się w brutalną sól, ale woli piekło istnienia wyrażać przede wszystkim poprzez ukazanie pozbawionych jakiejkolwiek nadziei twarzy bohaterów. Wiem, to nie za szczęśliwe porównanie, ale oglądając Zbiega można wyobrazić sobie, że tak mógłby wyglądać świat Sanktuarium z Diablo II. Oto kraina, w której sen nie ma prawa przynieść ukojenia, gdyż jutro rysuje się jeszcze w gorszych barwach. A za kreację Vorga należy się Łukaszowi jakiś komiksowy medal.
Komiks oczywiście ma wady. Tomaszewski nie zawsze umie w eskpozycje. Wprowadza do fabuły zbyt szybko niektórych bohaterów; pojawiają się w kadrze ot tak, jakby towarzyszyli historii już od kilku stron, gdyż nikt nie zwraca specjalnie uwagi, że oto obok nich stoi nowa postać. Przy przejściu pewnych scen ma się uczucie teleportacji, czyli 'skąd on się tu wziął?'. Sam Kimi mógłby też być napisany lepiej; miejscami jest drażniąco-irytujący.
Mimo wszystko - obiecujące dark fantasy. Warto wyłuszczyć trochę grosza.
Dziękuję bardzo za bardzo ciekawą recenzję i za cenne uwagi co można poprawić. Coś czuję, że przed premierą trzeciej części Zbiega będę miał większą tremę, niż przy pierwszej 😄
OdpowiedzUsuń