Bardzo ważna pozycja, traktująca o dość zapomnianym wydarzeniu z historii najnowszej. Choć pozostawiająca niepotrzebny niedosyt po lekturze.
30 lipca 1981 roku na ulicy Piotrowskiej w Łodzi zebrało się ponad 40 tys. osób, głównie kobiet. Owo wydarzenie nazwano Marszem Głodowym - zapalnikiem do zorganizowania zgromadzenia była polityka ówczesnego rządu, która doprowadziła do braków na półkach sklepowych podstawowych produktów spożywczych. Podobne marsze odbyły się w kilku innych miastach; ten łódzki był największy. Jego organizatorką była m.in. Janina Kończak, która w 1981 roku zasilała szeregi Zarządu Regionalnego "Solidarności". Marsz odbył się bez większych incydentów - uczestnicy przeszli trzymając transparenty pokazujące skalę zapaści gospodarczo-bytowej.
Marcin Bałczewski w Marszu postanowił przybliżyć kulisy tego wydarzenia. Nie chciał zrobić suchego komiksu historycznego, pełnego dokumentalnego slajdów prowadzących grzecznie czytelnika przez wachlarz dat i faktów. Skupił się na ukazaniu kontekstu i przybliżeniu kilku postaci związanych z demonstracją. Pokazał ich codzienność kilka tygodni przed wydarzeniami - kim byli prywatnie, z jakimi trudnościami musieli się mierzyć, co skłoniło ich do udziału w Marszu. Fabułę wypełnił prozaicznymi rzeczami - kłótniami rodzinnymi, nerwówkami w kolejce do sklepu mięsnego, przepracowaniem, wypaleniem zawodowym czy miłosnym rozczarowaniom. Rozrysował historię różni ludzie, których połączył jeden element - głód.
Bardzo lubię każdą próbę odejścia od siermiężności charakterystycznej dla komiksu historycznego. Bałczewski poszedł ciekawą drogą, skupiając się przede wszystkim na ludziach niż kronikarskiej relacji. Niestety, zrobił to trochę na tik-tokową modłę, dziwnie rozkładając akcenty fabularne. Stworzył interesujących, różnorodnych bohaterów ale nie zdążył nadać im ładunku emocjonalnego, któremu mógłby kibicować czytelnik. Pokazani uczestnicy marszu mówią o głodzie, wyrażają swoje obawy przez najbliższą przyszłością, jednak ma się wrażenie, iż to zaledwie drobna niedogodność w sielskim życiu łodzian. Tragizm niedoborów żywieniowych został ukazany m.in. przez pryzmat małego dzieciaka, który się foszy, gdyż matka nie chciała go zabrać na lody (brak pieniędzy). Doceniam mrugnięcie oka Marcina w stronę (wtedy praktycznie nieobecnej) powszechności kuchni wegetariańskiej. Ale takie wtręty rozmydlają ciekawość czytelnika, który o Marszu przed lekturą nie wiedział nic. Jak ważna do manifestacji była Janina Kończak - dowiadujemy się właściwie z "napisów końcowych"; w samym komiksie początkowo miałem problem, by wskazać ją właściwie. Także zakończenie nie przynosi satysfakcji. Chciałoby się dostać jakiś epilog, jakieś podsumowanie jaki impakt wywołał ów Marsz na rządzących i w jaki sposób oraz w jakim czasie rozwiązano problem z brakami zaopatrzeniowymi. Znalazło się miejsce jedynie na gorzki komentarz, w jaki sposób współcześni rządzący oddają hołd temu wydarzeniu.
Herzyk zilustrowała opowieść swoim rozpoznawalnym już stylem - lekko sztywnym i kanciastym, ale niezmiennie eleganckim. Z twarzy bohaterów bije szlachetność i... niestety pogoda ducha. Właściwie tylko postać starszej kobiety nosi ślady emocjonalnej ciężkości i pogarszających się warunków bytowych. Klimat komunistycznej Łodzi artystka oddała bardzo plastycznie, choć zastosowany wypłowiały róż wywołuje raczej ciepłe, nostalgiczne emocje niż trąca w pesymistyczno-minorowe nastroje. Dopiero ostatnie strony mają odpowiedni ciężar fabularny. Panel, w którym kobiety opuszczają swoje mieszkania, jest najlepszym w komiksie a sam przemarsz ma odpowiednie napięcie - na twarzach uczestników widać desperację ale także światełko nadziei na lepsze, godniejsze życie.
Marsz jest komiksem za krótkim, by dobrze zmierzyć się z tematyką. Zgodnie z porzekadłem - jak powiedziało A, trzeba powiedzieć i B. U Bałczewskiego tego B zabrakło. Zabrakło epilogu, puenty, bardziej uniwersalnej myśli. Niemniej jednak postawienie na "obyczajówkę" w kontekście prezentowania historycznego wydarzenia było (i będzie) strzałem w dziesiątkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz