Hubert na początku roku zapowiedział koniec serii. Po czym 'puścił oko' sugerując, że to niekoniecznie oznacza rozstanie się z bohaterami. Teraz już wszystko wiadomo. Szósty zeszyt to koniec WE. Ale...
Zastanawiam się czy Ronek, tworząc pierwsze strony nowego komiksu, spodziewał się, że seria aż tak zaskoczy. Widowiskowe sukcesy zbiórek na poszczególne zeszyty w crowdfundingu pozwalały mu spokojnie kontynuować prace. Czasami twórca coś chlapnął w wywiadach, że traktuje WE. jako fabularne poletko eksperymentalne, z historią wymyślaną na poczekaniu i ciągnięciem wątków w przypadkową stronę. Pozytywny feedback od czytelników, którzy jednak zaczęli się obawiać syndromu Lost, spowodował iż lubelski twórca zaczął bardziej holistycznie traktować swą opowieść. Ale nie zaprzestał kombinować, czego dowodem był spin-off Maciek, napisany przez Jakuba Sytego, osobę 'z zewnątrz'. Więc gdy padła deklaracja o zakończeniu, przyjąłem ją z lekkim niedowierzaniem, nie bardzo wierząc, że uda mu się pozamykać wszystkie rozpoczęte wątki. Naturalną reakcją była myśl, że wyprodukuje szereg innych spin-offów skupionych na pozostałych bohaterach, dzięki którym połata to wszystko w zwartą całość i da odpowiedzi chociaż na część zagadek.
Do tomu szóstego, który miał premierę podczas MFKiG 2023 (tym razem wydrukowanego bez zbiórki na wspieram.to) została dołączona zaklejona szara koperta z adnotacją, by ją otworzyć po zakończeniu lektury zeszytu. Jej zawartość jest już znana, ale w tym tekście nie ujawnię co zawiera; zapewne mogą tu trafić osoby, które nie podjęły jeszcze decyzji o zakupie #6 i chcą odkryć to na własną rękę. Zdradzę tylko, że Hubert wpadł na taki pomysł, że... uwala się w tuszu po łokcie.
A szóstka zaczyna się chwilę później po wydarzeniach z piątki. Ronek sprytnie rozwiesił kurtynę tajemnicy co dokładnie stało się z długowłosym creepem. Za to doprowadził do połączenia części rodziny i ruszył szukać pozostałych członków. W międzyczasie dziadkowie usiłują dowiedzieć się co stało się z Maćkiem, zostawionym (?) przez Wiesława u Andrzeja i Ewy. Cóż, Hubert nic w tym tomie nie zamierzał wyjaśniać oszołomionemu czytelnikowi. Za to postanowił utrzymać dość szybkie tempo akcji z poprzedniego zeszytu, machnąć flashbacka (!) oraz... jeszcze bardziej skomplikować fabułę (!!).
Ostatni tom jest mało post-apokaliptyczny. Owszem, jest parę kadrów przypominających o sytuacji, w jakiej znalazł się kraj (rewelacje od Kaśki), ale przede wszystkim to potężna dawka obyczajówki. Napięcie pomiędzy Piotrkiem i Marcelem ma nie tylko podłoże w typowo szczeniackich zachowaniach, ale też kryje podskórny smutek, kiedy zaczynamy rozumieć czemu Marcel jest taki hardy na pokaz. A najwięcej czasu antenowego dostaje Gruuby. Hubert cofa się w czasie, pokazując kim był w 'normalnych' czasach i jest to przejmująca opowieść, jak może zdegenerować brak podparcia w drugim człowieku by móc stawić czoła ludzkiej podłości.
I tak do trzech-czwartych zeszytu to jest taki standardowy, lajtowy zeszyt WE. Ale później Ronek na chwilę przenosi czytelnika do wątku Roberta i wtedy już zaczyna się robić nieco psychodelicznie. Końcówka tomu to już mindfuck, gdyż nic nie wskazywało na aż taki fikołek fabularny (ok, prawie nic). Można tu teraz dywagować, jak ronkowy zamysł sprawdzi się w przyszłości i czy jego realizacja nie przekroczy punktu granicznego cierpliwości czytelniczej. Gdyż tajemnice i zagadki są fajne, ale ich rozbuchanie może również szybko zmęczyć, czego efektem będzie utrata zainteresowania ciągiem dalszym. Ale to wie, co tak naprawdę urodziło się w głowie Huberta? Niniejszym chłopakowi nadaję tytuł Niepoprawnego Pracusia. Na własne życzenie dołożyć sobie dwa razy więcej roboty... :)
Podsumowując: ostatni tom serii WE. nie ma znamion finału. Nic się nie wyjaśnia, wręcz odwrotnie - jeszcze bardziej gmatwa. Ale też czyta się go jak pozostałe pięć zeszytów - szybko i z satysfakcją. Co wykluje się z pomysłu zamieszczonego w kopercie, czas pokaże. Aczkolwiek Huber powinien się spodziewać, że może on spolaryzować fanów.
p.s.2. Wychwyciłem jeden błąd. Raz pan Marcin staje się panem Markiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz