Cyber Protocol to wydana w 2019 roku przez indie studio reddeer.games cyberpunkowa gra typu arcade. A komiks Kijuca jest adaptacją jej fabuły. Choć nie wiem na ile rozbudowaną/wierną.
Można wejść na stronę producenta by dowiedzieć się czegoś więcej o tej grze, ale odradzam - na dzień dobry dostajemy opis produkcji a w nim spoiler, który niepotrzebnie zdradza enigmatyczne wydarzenia z pierwszego zeszytu.
Jest rok 2078. Światem rządzą korporacje, biocybernetyczne wszczepy i modyfikacje genetyczne są na porządku dziennym, ludzkość masowo przebywa w przestrzeni wirtualnej. Oczywiście, by móc sobie na to pozwolić, potrzebne są pieniądze, zwane tu dzięgami. A my poznajemy trójkę bohaterów: Alana, HR-a i Historyka, którzy regularnie owych dzięgów nie mają i na każdym kroku cwaniaczą by trochę ich zdobyć. Pewnego dnia, do drzwi mieszkania Alana puka android-listonosz, wręczając mu przesyłkę pozbawioną adresu nadawcy. Jednocześnie parę ulic dalej grupa komandosów forsuje inne mieszkanie, zabijając przebywającą tam osobę. Od tej chwili wydarzenia toczą się dość szybko...
Fabuła Cyber Protocol jest oparta na kliszach, zarówno fabularnych jak i cyberpunkowych. Są ludzie, którzy wielbią upiększać swoje ciało nowymi wszczepami, a są także tacy, którzy całkowicie je odrzucają. Charaktery zostały napisanie równie grupą kreską. Alan - sympatyczny fajtłapowaty haker, HR - mięśniak i półgłówek a Historyk to konieczna do popchnięcia akcji do przodu chodzący omnibus. Oczywiście dostajemy sporo cyberpunkowego gearu: wielkich giwer, adroidów w krawatach i wszczepów UBS-system nerwowy. Ale mimo oklepanych patentów, fabuła potrafi zaciekawić. Jest chemia między bohaterami, charakterologiczne klisze sprawiają, że protagoniści są odróżnialni od siebie, wzmianki, że gra toczy się o wyższą, nieujawnioną stawkę, zostały wprowadzone w naturalny sposób. Zamknąłem zeszyt i automatycznie zacząłem kombinować sobie, w którą stronę może pójść opowieść - czy mieszanie z rzeczywistością (o tym informuje już napis na okładce, żaden więc spoiler) przyjmie klimaty z filmu Tenet, a może będzie coś rodem z neuroz Phillipa K. Dicka, czy jednak klasyczne motywy matrixowskie? Co tylko świadczy o tym, że historia nie zostawiła mnie obojętnym.
Graficznie to (zbyt)pośpieszny underground. Kijuc umie w akcję, jego szybka kreska struga zarysy może i bez cienia finezji, ale na tyle sugestywne, że szybko da się załapać konwencję. Miłośnicy realistycznego przedstawienia świata przyszłości będą zawiedzeni; brzydota rysunków nie pozwala na łatwe przeniesienie się w brud futurystycznej rzeczywistości - tu wyraz 'punk' dominuje nad 'cyber' i niechlujność robi za główny nośnik akcji. Ma być dynamicznie, nerwowo i anty-establishmentowo. Podobnie autor poczynia sobie z kolorami - są płaskie, kontrastowe, kładzione w rytm obrotu kuli dyskotekowej, bez widocznej reguły. Ale jako całość - taka konwencja potrafi zażreć i przy lekturze udziela się nastrój bezkompromisowej rozwałki. A Kijucowi zdarzają się niezłe kompozycyjne pomysły - najlepszym tego przykładem jest strona 20.
Przede wszystkim warto przyjrzeć się gęsto poumieszczanym po kadrach rozmaitym easter-eggom. Pokolenie TM-Semic (oraz ci, będący nastoletnimi nerdami w latach 90-tych) będzie w ekstazie wyławiając kolejne smaczki i nawiązania!
Aha, Kijuc w materiałach reklamowych prankuje potencjalnych czytelników. Głosi, że wszyscy bohaterowie są foliarzami. Chyba każdy choć trochę siedzący w polskim komiksie wie, jaki światopogląd wyznaje autor, stąd można by założyć, że w komiksie odbiją się prywatne przekonania artysty. Ale nie tym razem - owi foliarze, to ludzie z wszytą folią, która ekranuje fale magnetyczne służące na namierzenia danej osoby. Stąd może i blisko do czapeczek z aluminium, ale trzeba mieć na uwadze, iż motyw ekranowania hakerów przed wszechwidzącymi korporacjami to bardzo częsty cyberpunkowy motyw. A że folia wywołuje wielkie emocje, stąd ten nośny click-bait :)
Cyber Protocol #1 to komiks neutralny światopoglądowo, więc każdy kto nie ma alergii na JK, może śmiało się tym tytułem zainteresować. Jest całkiem intrygującym openerem dłuższej serii, więc jeśli przymknąć oczy na 'nie umiejących rysować pleców konia polskich komiksiarzy', jest w stanie dostarczyć trzydzieści dwie strony wartkiej akcji w amerykańskim stylu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz