Najnowszy komiks Adama Święckiego jest przykładem historii, która tylko zyskuje z kolejną lekturą.
Pisząc tekst przypominam sobie moje zmieniające się odczucia towarzyszące pierwszemu czytaniu. Oto bowiem do szpitala psychiatrycznego zostaje wezwany detektyw, który ma za zadanie wyjaśnić zagadkę zniknięcia pacjenta z celi. Spec od razu wzbudza sympatię swoją ekscentrycznością - niski, ruchliwy, przekonany o własnej inteligencji i wysokich kompetencjach. Ale dość szybko zagadka kryminalna zmienia optykę, gdy poznajemy nowe fakty o samozwańczym detektywie Poirot. Szok poznawczy trwa tylko chwilę, gdyż autor szybko kieruje fabułę w coraz bardziej absurdalne tony, każąc czytelnikowi wraz z bohaterem się domyślić, czy te wszystkie wydarzenia są jakąś postmodernistyczną zabawą, czy stoi za nimi jakaś głębsza myśl.
Więc tak, Cela nr 1 jest postmodernistyczną zabawą a jednocześnie stoi za nią głębsza myśl. Jednakże misterność fabuły zaczyna się ujawniać przy ponownej i ponownej lekturze. Gdy już wiadomo o co chodzi i gdy znamy meandry dedukcji głównego bohatera. Wówczas pierwsze odczucie dowcipnej opowiastki zaczyna się ulatniać, wraz z konstatacją, że i nam "coś" zaczyna umykać. Że tragedia stojąca za detektywem jest bardziej powszechna, niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka. Święcki zaledwie sugeruje niektóre towarzyszące jej aspekty, cały czas pozostawiając czytelnika w domysłach, ile z faktów główny bohater zdołał rozgryźć, a ile było rozpaczliwymi próbami ogarnięcia otaczającej go rzeczywistości. Podobny motyw zastosował Luko Czakowski w Głowie; tu Adam postawił na inne metody dojścia do końcowej konkluzji. Cela nr 1 pod względem konstrukcyjnym jest zbliżona do Gai - Święcki używając komediowo-groteskowej narracji specjalnie przeciągnął uwagę osoby po drugiej stronie papieru na pozornie bezpieczne tereny, by znienacka przysypać wszystko piołunem. Nawet gorzej - po kilkukrotnym wczytaniu się w drugie i trzecie dna, wciąż mam wrażenie, że nie wszystkie kotary tajemnicy pacjenta celi nr 1 zostały przeze mnie prawidłowo zdeszyfrowane.
Wspominając Gaię - kreska Adama niespecjalnie odbiega od stylu uprawianego w tamtym dziele. W obydwu tytułach artysta nakreślił nieproporcjonalne anatomicznie postaci, o zimnych oliwkowych oczach, które zdają się skrywać same tajemnice i niedopowiedzenia. Ale w odróżnieniu, w Celi Święcki odważniej pobawił się kompozycją plansz. Sam komiks jest podzielony na bichromiczne rozdziały, co ma swoją wewnętrzną logikę wynikającą z fabuły. Ale uwagę zwracają przede wszystkim strony obrazujące stan umysłowy bohatera, gdy próbuje rozwikłać nadrzędną zagadkę oraz scena u Prezesa. W niej Święcki, za pomocą prostych przecieków promieni słonecznych przez paski okiennych rolet, zmajstrował niesamowicie klimatyczną atmosferę rodem z filmów noir, której nie powstydziłby się sam Frank Miller.
Jutro Wigilia. Czas rodzinnych spotkań przy stole. Choć coraz częściej młodzi decydują się spędzić ten czas w przyjemniejszym, cieplejszym i pełnym słońca miejscu. Za parę dni, w serwisach internetowych, w mniej popularnych działach, pojawią się reportaże o wzroście liczby niedołężnych, starszych ludzi przyjętych do szpitali na okres Bożego Narodzenia. Być może wśród nich znalazł się pewien Piotr O...
Zdrowych, spokojnych i empatycznych Świąt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz