Nie, to nie jest komiks o wyższości niemieckich proszków do prania nad tymi przeznaczonymi na polski rynek!
Werka wymyśliła sobie prostą grę słów. Na zbiorek składa się kilka króciutkich komiksików, które zarobiona autorka stworzyła w ciągu dwóch ostatnich lat. Shorty = szorty. Proste skojarzenie, ale jak fajnej okładki się doczekało!
Po tym komiksie wyraźnie widać jak autorka wyrabia się graficznie. Zbiór otwiera "Nie zawsze mieszkałam w lesie". Pierwotnie ta historyjka ukazała się jako hm... składany plakat. Dzieło można było kupić złożone w kostkę, a przy rozkładaniu ukazywał się wielkoformatowy rysunek leśnego bloku. Od razu uderzają w oczy mocno nasycone kolory i geometryczne kształty, które tworzą 'figury niemożliwe'. Epizod więc ma pretekstową fabułę, za to mile głaszcze ośrodki przyjemności wzrokowej. W kolejnych odcinkach dostajemy perypetie Bułki i jej liska, którego okazję mieliśmy poznać w P.lis know me. Cechują się niewymuszonym humorem i lekko abstrakcyjnym dowcipem sytuacyjnym, który ma za zadanie wprawić czytelnika w dobry nastrój. Najbardziej podoba mi się Tost, gdyż pokazana sytuacja zdarza się bardzo często i dotyczy wielu łakoci, nie tylko tostów!
A najmocniej rozwalają całostronicowe kadry. Niesamowicie plastyczne, kolorystyczne, o impresjonistycznych zapędach. Weronika nie potrzebuje słów i pokazywania palcem jak ważne są w naszym życiu kwestie związane z ekologią. Na tych kilku stronach ukazuje swoich bohaterów w harmonii z naturą - dzięki czemu z komiksu bije cisza, spokój, empatia a powietrze zaczyna mieć zapach rannej rosy. Niewielka rzecz, a cieszy!
A komiks można zdobyć w wersji cyfrowej, za zasadzie 'co łaska' w tym miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz