Duet Gizicki/Pawlak w swoim szorciaku proponują skondensowaną historię będącej esencją ikonicznych dzieł science-fiction.
Przeprowadzka ludzkości na inną planetę, gdy nasza Ziemia nie nadaje się już do zamieszkania jest jednym z flagowych motywów SF. Przerobionym na tysiące sposobów; również w komiksach. Centrum Wszechświata nie przynosi specjalnie oryginalnych rozwiązań (komiks liczy tylko 25 stron), nie stara się również zaskoczyć pomysłową puentą - w tym przypadku bierze kilka grzybów z różnych pozycji fantastycznych (zgaduję, że głównie filmów) i rzuca je w barszcz. Ale wbrew znaczeniu powiedzenia - całość jest całkiem strawna.
Ponieważ twórcy udostępnili wersję cyfrową komiksu do wygodnego zakupu, więc mogę sobie pozwolić na daleko idące spoilery. Czas i miejsce akcji: głęboki kosmos. Komputer pokładowy budzi dra Michała Szymańskiego z hibernacji, by ten dokonał przeglądu pojazdu kosmicznego, który wiezie całą ludzkość na nową planetę oddaloną o wiele setek (tysięcy?) lat świetlnych. Jest po przebudzeniu jedyną czynną osobą na statku, gdyż tak działa system - jedno wybudzenie na dany okres czasu. A ponieważ do celu droga daleka, w tym czasie zalicza wiele identycznych wybudzeń - ma czas na rozmyślania o przeszłości i teraźniejszości. W ten zgrabny sposób my, czytelnicy, mamy okazję dowiedzieć się wszystkiego co trzeba. Gdzie statek leci, po co leci, kto odpowiada za taki stan rzeczy, a również mamy wgląd na osobowość głównego bohatera opowieści. I - jak to wiemy z filmów (chociażby Moon) - samotność dobija, a rutyna wyzwala wściekłość. Ale w końcu statek trafia do celu, a na miejscu czeka rozwiązanie rodem z Battlestar Galactica. Które prowadzi do finału nieco w stylu Sunshine. A na ostatnim panelu widzę podobieństwo z zakończeniem Stargate Universe.
Czy więc to produkt wtórny? Złożony z dobrze znanych patentów? Inspiracje wydają się być oczywiste, ale nich potasowanie oraz rozłożenie środków ciężkości w niewielkiej objętości komiksu jest zgrabne i uwypukla scenopisarskie skille Gizickiego. Wtóruje mu Pawlak - wnętrza sunącego w przestrzeni kosmicznej wehikułu są wyraźnie depresyjne i przygnębiające. Użyty często raster dobrze rezonuje z zimnym kosmosem - za oknami czerń z białymi kropkami gwiazd, w środku analogiczna mozaika. Gwiazdy naszym przeznaczeniem! Trochę mi szkoda, że hangar z kapsułami stazy został przedstawiony minimalistycznie - tu akurat się prosiło o efekt 'wow' choć zdaję sobie sprawę w warunkach jakich komiks powstał - 24 hour comic day. Do reszty, szczególnie do okładki, nie mam żadnych zastrzeżeń.
Inne (późniejsze) dzieło duetu Wilcze Doły stawiam wyżej niż Centrum Wszechświata, natomiast to wciąż przyzwoita nowela SF. Kameralna SF, bez laserów i wystrzałów, za to z dużą dawką noirowego klimatu. I - technicznie rzecz biorąc - otwartą furtką na kontynuację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz