poniedziałek, 24 czerwca 2024

Karolina i Karol na Wawelu #4: Zaginiona dynastia (scenariusz: Artur Wabik, rysunki: Marcin Nowakowski, wydawnictwo Zamek Królewski na Wawelu, 2024)


Ależ pięknie seria ewoluuje! 

Zaczynała jako dydaktyczna opowieść mocno sprzężona z Zamkiem Królewskim na Wawelu i eksponatami tam zgromadzonymi. Natomiast w czwartym tomie krakowska budowla stanowi jedynie tło dla nowej fantastycznej przygody, która swym zasięgiem obejmuje także Warszawę i Wilno.

Kolejny raz z obawą podszedłem do lektury. Misja "Skarbiec" okazała się świetną młodzieżową przygodówką, ale gdzieś tam z tyłu głowy pokutowało przekonanie, że wydawca komiksu będzie starał się ograniczać twórców, każąc im skupić się na okołowawelskich klimatach, wskutek czego mogłaby ucierpieć fabuła. Niepotrzebnie się martwiłem - Artur Wabik wymyślił szczwany plan, jak zrobić by wilk był syty i owca cała. 

W tym celu stworzył machinę do podróży w czasie, dzięki której ze swoich ram czasowych zostają wyrwani członkowie dynastii Jagiellonów. Skutkiem czego na Wawelu (a także innych miejscach), zaczynają znikać wizerunki przedstawiające zaginione postacie, zupełnie jakby nigdy nie istniały. Kto i w jakim celu skonstruował maszynę czasu i gdzie znaleźli się zaginieni członkowie szlachetnego roku - oczywiście nie zdradzę. Napomknę, że odpowiedź na te pytania jest bardzo satysfakcjonująca. Wiadomo, zagadkę przyjdzie rozwiązać Karolinie i Karolowi (z pomocą przebywającego w Wilnie Maćka), ale po drodze przyjdzie im przeżyć całkiem sporo pasjonujących i niebezpiecznych przygód.

Najważniejsza rzecz, która nasuwa się po lekturze - Wabik jest sprawnym scenarzystą. Korzystając z dobrodziejstw rządzących literaturą młodzieżową, szybko wyprowadza na prostą główną intrygę. Szast-prast i mamy zawiązanie akcji, pierwsze kroki zmierzające do wyjaśnienia zagadki i ekspresowe popychanie fabuły do przodu. I te elementy Artur łączy całkiem zgrabną fastrygą! Owszem, trzeba mocno zawiesić niewiarę i przymknąć oko na zdolności dedukcyjne młodych bohaterów, ale w tej opowieści wszystko ma ręce i nogi. Scenariusz czerpie pełnymi garściami z dokonań choćby Zbigniewa Nienackiego czy Rafała Kosika, odpowiednio przepuszczonych przez współczesne realia. I podobnie jak poprzedni tom, Zaginiona dynastia ma wszelkie cechy komiksowego blockbustera. Akcja pędzi na złamanie karku, są pościgi samochodowe i ucieczka przed tajnym bractwem (tu wyczuwam mocne skojarzenia z Danem Brownem oraz serialem Stranger Things). Dostajemy charakterną, dobrze umotywowaną, złą postać. Oraz całkiem sporo historycznych postaci drugo- i trzecioplanowych. Tu muszę pochwalić jeszcze raz Wabika - autor umie prowadzić "drużynę". Każda postać dostaje krótki rys charakterologiczny, ma swoje własne miejsce w fabule i nawet jak wypowiada jedynie kilka zdań, dopełniają one jej charakteru i wzbogacają fabułę o 'smaczki'.

A finał jest godny Avengers: Endgame. I twierdzę to z pełną odpowiedzialnością.

Trudno napisać cokolwiek nowego o warstwie graficznej. Marcin Nowakowski jest tytanem pracy i kolejny raz dostarczy wysokogatunkowy produkt. U artysty gra wszystko jak w szwajcarskim zegarku - research, projekty postaci, dbałość o szczegóły, poziom wypełnienia teł, anatomie, giętkość kresek, dobrane kolory i ogólna dynamika. Wielbiciele klasycznego frankofońskiego komiksu kolejny raz będą zachwyceni.  

Nie mam złudzeń. Zaginiona dynastia przejdzie niezauważona, mimo że tęsknota w komiksowym narodzie za rzeczami Rosiński-vibe jest ogromna. Tak więc cieszę się, że wydawnictwo Zamek Królewski na Wawelu nie patrzy na wyniki finansowe i co roku zleca tandemowi Wasik-Nowakowski stworzenie kolejnej odsłony. Czekam więc grzecznie na tom piąty i cały czas trzymam kciuki, by seria jakimś dziwnym cudem zaistniała w szerszej świadomości. Jest tego ze wszystkich miar warta.

p.s. Tekst powstał po lekturze egzemplarza dostarczonego przez Artura Wabika.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Postapo #4: Jacy jesteśmy? (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Krzysztof Małecki, Łukasz Rydzewski, wydawnictwo Celuloza, 2024)

To nie "Mad Max". Nie będę ryzykował wszystkiego, by złapać jakichś gości...