Och, lubimy opowieści, jak pewne rzeczy wyglądają 'od kuchni'. A Falauke przygotowała dla nas 104 strony historyjek, które powstały na bazie własnych doświadczeń w pracy w gastronomi. Jak nas, klientów, widzą ludzie po drugiej stronie stolika? Wyszczerzona w sztucznym uśmiechu dziewczyna z okładki obiecuje kawał interesującej lektury.
To pełnometrażowy debiut Karoliny Czarnej aka Falauke. Artystka od lat działa na niezależnej scenie komiksowej - czytelnikom dała się poznać już w 2011 roku, kiedy wystartowała z komiksem internetowym "Rainbowner". Rok temu mieliśmy okazję przeczytać Dominikę, jeden z shortów umieszczonych w antologii Herstorie aborcyjne. Czy wszystko smakuje? jest dłuższą opowieścią, choć podzieloną na rozdziały, które w większości można czytać niezależnie.
Tytułową bohaterkę poznajemy w nietypowej sytuacji, gdy w czasie wolnym od pracy ucina sobie pogawędkę przy barze. Na prośbę jednego z współpracowników, dziewczyna zgadza się pomóc obsłużyć salę w czasie jego kilkuminutowej nieobecności. Chłopak długo nie wraca, klientów coraz więcej a z pozoru drobna przysługa kończy się totalną katastrofą. Na szczęście okazuje się, że to tylko koszmar senny. Tym samym Falauke pokazuje, że praca w gastro nie ma w sobie nic romantycznego, a jest czasami ciągiem mocno traumatycznych przypadków.
Autorka z niejednego pieca chleb jadła i w niejednej restauracji przyszło jej pracować. Każdy z rozdziałów to opowieść o jednej knajpie. Co najciekawsze - z różnych perspektyw. Czasami na celowniku są upierdliwi klienci, ale też Falauke bierze na ruszt właścicieli lokali bądź zarządzających nimi managerów. Dziewczyna nie skupia się wyłącznie na brudach, pracy pod dyktando toksycznych osób i radzenia sobie z podchmielonymi bywalcami. Z równą uwagą docenia dobre chwile, gdy wraz z współpracownikami odwala kawał porządnej roboty, otrzymuje godny napiwek czy łapie oddech podczas plotek na fajce na przerwie. Dziewczyna to typ rasowej gaduły, która wprawnym okiem stara się rejestrować wszelkie możliwe aspekty gastronomicznego fachu. A że robi to w sposób dowcipny, bez nadęcia, cały czas pamiętając by czytelnika bawić, niż zarzucać quasi-reporterskim obrazem gastro-bańki.
Choć jest jedna rzecz, która mi zgrzyta w pozycji. Przejścia między rozdziałami. Nie wszystkie są odpowiednio płynne. Owszem, komiks jest skonstruowany modułowo, że teoretycznie nie ma potrzeby przedstawienia czytelnikowi perypetii pomiędzy jedną a drugą pracą, ale... na początku Falauke kończy rozdziały jakąś puentą. Im dalej w las, tym zaczyna jej brakować. Niektóre zwykłe dni były rzeczywiście zwykłymi dniami, w których nie zdarzyło sie nic nieprzewidzianego, więc początkowy efekt wow przeszedł w meh. Drobna niedogodność scenopisarska, a jednak zauważalna.
Humorystycznej opowieści towarzyszy lekka, cartoonowa kreska udanie podkreślająca sytuacyjną slapstickowość. Falauke ma świetny warsztat w prowadzeniu graficznej narracji - mimiki postaci tworzą często ciekawy dysonans w wypowiadanymi dialogami, podkreślając tym sztuczność i grę pozorów pewnych zachowań (okładka!), wnętrza restauracji mają swój klimat a artystka nie ma kompleksów w kreśleniu 'gęstych kadrów' pełnych klienteli i gastronomicznych atrybutów.
Czy wszystko smakuje? czyta się z zaciekawieniem. Jeśli ktoś nastawił się po lekturze opisu na więcej 'prania brudów', może poczuć się lekko rozczarowany. Gdyż dzieło Falauke leży blisko autorskiej twórczości Anny Krztoń. To kawał interesującej obyczajówki (gdzie godziny spędzające sen z powiek przeplatają się z codzienną rutyną) podanej ze... smakiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz