Konrad "Koko" Okoński postanowił zrobić sobie małą przerwę od rysowania przygód Vilgii i wystartował z nową serią. Tym razem w ciuszkach sci-fi. Aczkolwiek, podobnie jak w The Cummoner, i tu ciuszki dość często osuwają się na ziemię.
Głównym bohaterem opowieści jest Victor, młody biolog, który dostaje fuchę na statku kosmicznym Ad Asstra. Gdy pierwszego dnia pracy wchodzi na pokład, jest cały rozentuzjazmowany wizją eksploracji nowych, nieznanych planet. Niestety, pierwsza napotkana postać z załogi, dryblas Abe, uświadamia go, że jego angaż nastąpił z bardzo przyziemnych, kompletnie nienaukowych powodów. Po czym zapoznaje okularnika z resztą załogi, w której najbardziej wyróżniającą się osobą jest Sere, dość pyskata i wiecznie napalona mechaniczka. Victor, strapiony że nie będzie miał własnego laboratorium do dyspozycji, udaje się do wskazanej mu kajuty. Tam z przerażeniem odkrywa, że w kącie leży nieaktywny robot bojowy o kształcie dość powabnej kobiety. Młody naukowiec nie ma zbyt wiele czasu na rozruch, gdyż chwilę później Ad Asstra zostaje zaatakowana przez obcą, meduzo-grzybkowatą formę życia lubującą się w prześlizgiwaniu do naturalnych jam ciała.
Okoński na potrzeby nowej serii nie dokonał wielu modyfikacji w działaniu formuły wypracowanej w Cummonerze. Naszkicował zwięźle podstawy nowego świata, stworzył charakterystycznych bohaterów, dość szybko wpakował ich w kłopoty i w ekspresowym tempie doprowadził do sytuacji, w których kluczowym aspektem stało się ukazanie różnych mechanik działania organów płciowych. Brzmi znajomo? Tak, Victor ma w sobie trochę z Vilgii - z tą różnicą że w tym świecie miejsce magii zajmują ufoki, z którymi trzeba się rozprawić nie zaklęciami a... zwykłą, brutalną, fizyką.
U Konrada (ciągnącego równolegle trzy serie) nie widać oznak zmęczenia materiału. To cały czas świetny gawędziarz, którego opowieści świetnie się czyta mimo programowej przewidywalności (hej, to w końcu pornol!). Gość ma rękę do naturalnie brzmiących dialogów, jego postacie to miks typowo komiksowych, przerysowanych archetypów, dzięki czemu bohaterów zapamiętuje się od razu, a sceny 'dla dorosłych' zawsze są podyktowane logicznym rozwojem wydarzeń (no prawie). A to, co wybija się na pierwszy plan po lekturze to humor. Mimo, iż komiksy Okońskiego cały czas dowcipem sytuacyjnym stały, to Ad Asstra pod tym względem serwuje jeszcze lepszy frywolny dowcip (moją ulubioną sceną jest żachnięcie się Victora, gdy odkrywa w jaki sposób można uaktywnić bojowego robota).
Miłośnicy twardej fantastyki mogą być jednak lekko rozczarowani. Mamy obcą formę życia, akcja dzieje się we wnętrzu statku, ale samego kosmosu... brak. Koko narysował chyba tylko dwa kadry z gwiazdami i bryłą statku kosmicznego. W dodatku niespecjalnie widowiskowe. Mój inner pryszczaty nerd był trochę smutny - scenę abordażu potraktowano po łebkach, a w samej historii brakło choćby w minimalnym stopniu technobełkotu.
Ale to mało istotne szczegóły. Ad Asstra to dobrze napisana przygodówka SF, przyzwoicie narysowana i takowoż pokolorowana. Fanów Cummonera nie trzeba przekonywać; od razu się odnajdą w nowej serii. Ci, którym podobał się Brom XXX z powodu udanego mariażu fabuły ze scenami erotycznymi również mogą się zainteresować tytułem, mając jedynie na uwadze, że to historia bardziej awanturnicza niż skupiona na emocjach bohaterów. Okoński co prawda wydaje #1 drukiem (jest w przedsprzedaży na Gildii, w anglojęzycznej wersji), to każdy [dorosły] może rzucić okiem na wersję cyfrową i samemu się przekonać na ile widok penisów i wagin przeszkadza w lekturze a na ile wzmacnia fabularną frajdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz