Pomysłodawcą komiksowego kalendarza adwentowego jest Tomxyz. To już druga edycja tej niecodziennej antologii. W 2020 roku kalendarz miał formę mikro karteluszek wsadzanych do kieszeni przeczepionych do filcowej podkładki, w 2021 roku przybrał bardziej prawilną formę, jako plakaty do przekładania formatu A4. Okładkę stworzył Norbert Rybarczyk, w stylu znanym z Opowieści z Orwaldu, a w środku masa fajnych, jednopanelowych opowieści niekoniecznie związanych ze zbliżającymi się świętami.
1 XII: Metal Santa (scen. i rys.: Kamil Dukiewicz)
Na sam początek dostajemy bardzo przewrotny odcinek w stylu heroic fantasy. Krampus kolejny raz zagraża Świętom, na szczęście na drodze staje mu conanopodobny wojownik. Kamil wymyślił sobie przezabawną, absurdalną konkluzję, choć dość upiorną. A po tym shorcie widać, że warsztatowo jest już krok dalej od tego co pokazał w Black Hound.
2 XII: Konserwator (scen. i rys.: Slaviiik)
Ot, to dzień z życia konserwatora powierzchni płaskich. Najważniejsza w tym odcinku jest łebska praca kamery, która z każdym kadrem oddala się i przedstawia szerszy obraz wyjaśniający scenariuszowy zamysł. Pomysł na fabułę sam w sobie ciekawy, a i warstwa graficzna cieszy oko dopasowaniem stylu do opowiadanej historii.
3 XII: Czas młotów (scen.: Łukasz Krzeszowiec, rys.: Jarosław Ejsymont)
Autorski komentarz do obecnej sytuacji politycznej, wykorzystujący dwuznaczność słowa 'młot'. Komentarz dość siermiężny, na szczęście klimatycznie zilustrowany. Jednak ten odcinek mnie nie uwiódł.
4 XII: Elektryczne samochody (scen. i rys.: Rafał Szkubel)
Wraz z upowszechnianiem się elektrycznych samochodów na drogach pojawił się nieprzewidziany problem związany z bezszelestnością tych pojazdów. Zbyt ciche auto nie sygnalizuje wcześniej swej obecności przechodniom. Szkubel w satyryczny sposób pokazuje dzień z życia pracowników korporacji produkującej takie samochody, którzy muszą rozwiązać ów 'niuans'. Odcinek ten byłby fajniejszy, gdyby był częścią szeregu szortów opowiadających o codziennych zmaganiach włodarzy tej firmy. A tak wygląda jak wyrwany z całości: zbyt skrótowy, mało finezyjny, z grubo ciosanym humorem. Epizod wywołuje uśmiech na twarzy, jest sympatycznie narysowany, ale brakło mi w nim, hmmm.. polotu?
5 XII: Protista (scen. i rys.: Konrad Trzeszczkowski)
Mam trudności z interpretacją tego epizodu. Czytając go, mózg wyświetlił mi tekst piosenki Hey "Cudzoziemka w raju kobiet". Opowiada o dziewczynie, która ma problemy z dopasowaniem się do społeczeństwa i wszędzie czuje się obco. A co najgorsze - owa sytuacja doprowadza ją do przekonania, że musi być protistą, organizmem należącym do królestwa innego niż rośliny, zwierzęta czy grzyby. Dla mnie to dość duszna konkluzja o problemie wyobcowania, w którym ludzie myśląc, że problem leży w nich samych, uciekają w wyimaginowane formy niejako tłumaczące rzeczywistość. Choć nie jestem pewien owej interpretacji, sam komiks jest enigmatyczny pod tym względem. Podobnie jak styl rysowania Trzeszczkowskiego; praktycznie każdy kadr zrobiony jest inną kreską. A może tu chodzi o inne znaczenia słowa protista, którego nie znam? Wówczas cały ten akapit musi iść do kosza...
6 XII: Santa Corp. (scen. Mateusz Smoter, rys.: SKRŻ)
To tylko jeden kadr, ale za to jaki! Wiadomo od dawna, że św. Mikołaj, żeby obdarować prezentami wszystkie dzieciaki na świecie musi się napracować, mieć pomocników i miejsce, w których odbywają się przygotowania do świątecznego eventu. Panowie Smoter i SKRŻ dali nam możliwość zajrzenia za alkowę pracy czerwonego grubaska i niesfornych elfów. Świetny pomysł, pomysłowo rozplanowany. To sztuka pokazać tak dużo treści na tak małej przestrzeni!
7 XII: Ej! (scen. i rys.: Dominik Szcześniak)
Lubię dowcipny surrealizm. Tu dostajemy moment pierwszego kontaktu człowieka z nadnaturalnej wielkości kosmitą albo Bogiem. Ale trzeba mieć wielkiego pecha, by podczas tego kontaktu znaleźć się w polu 'widzenia' plamki ślepej kolosa... I mimo iż pomysł jest pozornie idiotyczny, to gdy się zastanowić głębiej to może to jest wytłumaczenie czemu do tej pory nie odwiedzili nas kosmici? Może dla kogoś jesteśmy tak mikroskopijni i bez znaczenia, że zawsze będziemy w jakiejś ślepej plamce? Faaajny odcinek.
8 XII: Kurczak Damian 2 (scen. i rys.: Tomxyz)
W ubiegłorocznym kalendarzu adwentowym mieliśmy okazję poznać kurczaka Damiana. W tym dostajemy więcej informacji o tej postaci. W skrócie: dobra partia do ożenku. Ale... skrywa mroczny sekret! Cóż, to przewrotnie-głupiutka humoreska, która wywoła uśmiech na twarzy. I sympatycznie narysowana. A kadr, w którym Damian stroni od nałogów, po oczyszczeniu z tekstu, chciałbym mieć na T-shircie.
9 XII: Nie ma (scen.: Mateusz Smoter, rys.: Wojtek WU Zieliński)
Wyjściowy pomysł to specyficzna wariacja wzięta z komiksów o Asterixie. Tam była jedyna wioska, która oparła się inwazji rzymskiej, tu mamy miejscowość, która jako jedyna w Polsce oparła się szalejącej inflacji. Ale to nie jest wesoła opowieść, wydźwięk jest zgoła odmienny - smutny, gorzki i skłaniający do myślenia. Teraz, pod koniec stycznia, gdy GUS podaje kolejne raporty o wzroście inflacji, epizod wywołuje jeszcze bardziej dogłębne poczucie zimna, że może to być wizja prorocza. Lubię w nim także kreskę Zielińskiego - brak ramek rozdzielających kadry spowodował, że dostajemy "mapę" współczesnego społeczeństwa. Może to nie jest pomysł specjalnie oryginalny, ale bardzo sugestywny. I to wystarczy.
10 XII: Kto zabije karpia (scen. i rys.: Zvyrke)
W tym epizodzie powracają bohaterowie regularnych komiksów Zvyrke, ale odcinek jest zrozumiały bez znajomości tychże tytułów. Gdyż najważniejszy jest ostatni dymek, który stanowi rozwalające na łopatki 'clou' komiksu. A sprawa obraca się o dobrze znany przedświąteczny rytuał i dylematach kto zabije wigilijnego karpia. Oczywiście, zvyrkowi bohaterowie podchodzą do tematu w charakterystyczny dla siebie sposób - niewinny rytuał przekształcają w satanistyczny obrzęd. Konkluzja jest przednia. Brawo, Zvyrke, dobra robota.
11 XII: Agnieszka (scen. i rys.: Łukasz Bałut)
Łukasz Bałut lubi klimaty SF. Tym razem zaproponował... moralitet odziany w futurystyczne łaszki, będący jednocześnie odbiciem jego filozofii życiowej. Ubrał to w dialog dwóch dziewczyn siedzących na tarasie jakiejś budynku - tytułowa Agnieszka poprzez flashbacki opowiada o drodze jaką pokonała by stać się tym, kim jest teraz. I jak każdy moralitet, jest dość utopijny i prostolinijny, ale pewne truizmy trzeba powtarzać ustawicznie. Dodatkowo w tym epizodzie Łukasz kolejny raz pokazał, że ma zmysł do ciekawych kompozycji plansz.
12 XII: Mój dziadek był w ORMO (scen.: Maciej Jasiński, rys.: Tomxyz)
Mam problem z tym odcinkiem. Doceniam treść, nie przekonuje mnie forma. Tomasz Jasiński poruszył tu ciekawe zagadnienie, czy brutalność związaną z wykonywanymi obowiązkami można zamknąć 'po pracy' czy jednak przesącza się na inne dziedziny życia. Autorzy nie udzielają jasnej odpowiedzi. Główny bohater, malutki Romek, jest ofiarą szkolnych wandali, którzy chcą go okraść. Wówczas pojawia się spóźniony dziadek, który jest emerytowanym ormowcem i w dość krwawy sposób rozprawia się z napastnikami. Pojawia się pytanie - czy ów człowiek, będąc w podeszłym wieku, umie rozwiązywać problemy jedynie w siłowy sposób czy też może zagrożenie wymierzone w członka rodziny spowodowały niekontrolowany wybuch dawno zapomnianych 'umiejętności'? Scenarzysta zostawia nas z tym pytaniem, a emocje, jakie wywołuje ten epizod są oznaką dobrego scenopisarstwa. Jedynie nie przekonuje mnie konstrukcja odcinka: szereg ponumerowanych kadrów i tekstowe wyjaśnienie każdego z nich. Tak, skondensowanie fabuły do jednej strony wymaga pewnych zabiegów formalnych, ale ten zastosowany nie do końca do mnie przemawia. Choć to nie zarzut, zgrzyt tu leży we mnie.
13 XII: Ostatnio brakuje mi pomysłów (scen. i rys.: Krzysztof Leszczewski)
I znów Hey mi w głowie i ich hicior Teksański z tekstem o tym, że trzeba napisać tekst. Krzysztof Leszczewski w swoim komiksie szuka pomysłu na fabułę do powyższego kalendarza adwentowego. Pomysł z gatunku tych popularnych, takich autoironicznych shortów dość dużo na rynku, zwłaszcza u początkujących twórców. Więc skoro w tym temacie trudno powiedzieć coś oryginalnego, liczy się ogólna sympatyczność opowiadania. A Leszczewski taką sympatyczność ma - lekka kreska, pomysły rodem z kreskówek Looney Tunes, urocze opary absurdu. Czyta się fajnie, choć szybko zapomina.
14 XII: Honda (scen. i rys.: Zealot)
Ten odcinek mógłby być spin-offem Słodkich Chłopaków. Nic więcej nie trzeba dodawać. Piotr Marzec w formie.
15 XII: Wątpliwy wzorzec (scen.: Daniel Gizicki, rys.: Sonne)
Auć! To prawie jak targanie się na świętości! Na przygodach Thorgala wychowywały się całe pokolenia, a jego postawa życiowa od zawsze była stawiana jako przykład wartości rodzinnych. Gizicki ma inne spojrzenie na ten temat i niekoniecznie uważa, że Dziecko gwiazd może służyć za wzorzec ojcostwa. Trzeba przyznać, jego argumenty nie są od czapy i być może warte szerszej dyskusji. Epizod zilustrowała Sonne - miło było zobaczyć kolejną pracę dziewczyny po świetnym Komorniku dusz. Ten odcinek zrobiła w podobnym stylu, co już jest informacją na temat jakości.
16 XII: Kometa (scen.: Maciej Jasiński, rys.: Karolina Romańska-Kuć)
Kolejna udana zabawa konwencją. Historia utrzymana w klimatach startrekowych, w oryginalny sposób pokazująca moment przybycia Trzech Króli do Betlejem. Jasiński w przewrotny sposób połączył na chwilę w jedno dwa 'uniwersa' zachowując dla każdego z nich odpowiednią przynależność gatunkową. Karolina ma zaś ciekawy styl łączący 'mangowość' postaci i photoshopową, sterylną SF. Lubię to!
17 XII: Rozmycie (scen. i rys.: Pan Kulka)
Lęk przed wojną atomową ciągle jest obecny. W ostatnich latach nawet się zmógł. Świat znów się robi globalnie niespokojny, a kolejne kraje przystępują do badań nad 'pokojowym' wykorzystaniem energii jądrowej. Pan Kulka to dziwny short, narysowany kreską, powiedzmy że międzywojenną, który w dość rozmyty sposób opowiada historię być może ostatniego człowieka na Ziemi. Informacje autor podaje nie wprost, za pomocą nagłówka w gazecie i padającego w lecie śniegu. Wszyscy chcielibyśmy zatonąć w wielkim błękicie ale prawdopodobnie zaśniemy w kuli ognia. Intrygujący i wywołujący podskórny niepokój komiks, który na pierwszy rzut oka wcale na taki nie wygląda.
18 XII: NBC Punch (scen. i rys.: Łukasz Obłażewicz)
Kolejna potyczka między św. Mikołajem a Krampusem. Tym razem Mikołaj, niczym Lobo, dobywa wielki kosmiczny motocykl, a Krampi dostaje prezencję wielkiego, złego transformersopodobnego mecha. Nie dostajemy wyniku tej potyczki, Obłażewicz nie jest zainteresowany wygraną którejkolwiek ze stron, ukazuje jedynie obie postacie w zwarciu. A robi to w sposób epicki i efekciarski na modłę superbohaterskich rozpierduszek z okazji jakiegoś ważnego eventu. Miłośnicy kosmicznych nawalanek tę stronę kalendarza powieszą na ścianie na dłużej.
19 XII: Mors certa, hora incerta (scen. i rys.: Helena Smołka)
Każdy słyszał o nagrodzie Darwina. Co roku sytuacje, w których ludzie pozbawiają się własnego życia nieustannie zaskakują... oryginalnością (tak, jestem świadom jak durnie to słowo brzmi w tym kontekście). Helena Smołka inspirując się książką Wendy Northcutt "Nagroda Darwina. Ewolucja w działaniu" postanowiła przelać w komiksowe paski cztery wybrane przez siebie historie. Zrobiła to z wdziękiem. Owe przypadki same w sobie są na tyle absurdalne, że dobrze im w komiksowym przerysowaniu. Dodatkowo historyjki Smołka podpisała podsumowującą puentą, lekko ironiczną i podbijającą opary absurdu (choć nie wiem czy owe komentarze są wymysłem autorki, czy wzięte z książki). Słowem - Mors certa, hora incerta to zabawny czarny humor, czarniejszy niż mogłoby to wynikać z dość minimalistycznego rysunku.
20 XII: Kto zabije karpia 2 (scen. i rys.: Zvyrke)
Zvyrke powraca, gdyż został jeszcze jeden karp do ubicia. Tym razem oprawcą ma być emo-dzieciak, po kilku nieudanych próbach samobójczych. We wcześniejszych pracach mieliśmy okazję poczuć trochę czarnego humoru twórców. W tym odcinku czarny humor jest jeszcze czarniejszy, o konsystencji smoły, zwyrolski wręcz. Czyli Zvyrke w swoim żywiole, gdyż to szort zdecydowanie nie dla ludzi o słabych nerwach, czy żołądku. Najmocniejszy odcinek kalendarza!
21 XII: Pierwszy kontakt (scen.: Daniel Gizicki, rys.: Marcin Medziński)
Ten short Gizickiego pasuje jako swoisty spin-of do Archiwum ekspansji. Ziemianie zauważyli obcy pojazd kosmiczny, zapakowali w prom kilku naukowców i dyplomatów i ruszyli w kosmos ku pierwszemu kontaktowi. Do spotkania nie doszło, ziemski wehikuł został unicestwiony. Daniel zaistniały precedens podsumowuje dość przewrotnie, czym daje wyraz swojej niewiary w pokojową koegzystencję z potencjalną obcą rasą. Dlatego? Odpowiedź można próbować znaleźć w wspomnianym komiksie Marka Turka. A gdyby zbierać zakłady, kto za dziesięć lat będzie w czołówce realistycznych rysowników komiksowych, to na Medzińskiego można stawiać po tym epizodzie w ciemno.
22 XII: Niespodzianka (scen. i rys.: Asia Wardzyńska)
Prosta, banalna wręcz opowieść o miłości. Opowiedziana w sposób uroczy. Dwie kochające się kobiety podczas śnieżnej zimy natykają się na zieloną roślinkę, która nie masz szans na przeżycie w niekorzystnych warunkach. Postanawiają się nią zaopiekować, roztaczając ochronny klosz przez zimnem. Obserwując jak roślina rośnie, obserwujemy jednocześnie życie codzienne dziewczyn. Pełne prostych czynności, wzajemnego zaufania i wspierania się. Pewne dnia miejsce, które wcześniej zajmowała roślinka, jest puste... Jak na niemy komiks, ta opowieść niesie ze sobą mnóstwo treści. Że dobra karma wraca, że w życiu chodzi o bycie dobrym człowiekiem. Niespodzianka to apoteoza nudnej codzienności, która ma swoją wartość, gdy obok jest kochana osoba. Ciepła, humanistyczna rzecz. Nie tylko na okres świąteczny.
23 XII: Xmasss (scen. i rys.: Przemek Jachnik)
Były już absurdy, groteski i surrealizmy, czas na pure nonsense! A ten rozsiadł się w tym odcinku prowadząc do wyśmienitego finału. Nie sposób nie cieszyć z prezentu, jaki dostał pod choinkę bohater tej opowiastki. Brawa za pomysł, który jest tak fajny, że nie zwróciłem za bardzo uwagi na nieporadny rysunek.
24 XII: Głusza (scen.: Tomasz Kontny, rys.: Tomasz Nguyen)
No co to za pomysł, by odcinek wigilijny przyozdobić opowieścią grozy? Bohaterowie mają przed sobą długą jazdę autem w nocy i by nie zasnąć za kierownicą opowiadają sobie różne historie. Tomasz Kontny, jako rasowy wyjadacz, w tych kilku kadrach potrafi przestraszyć, bądź wywołać nieprzyjemny chłód w okolicach kręgosłupa. A zaliczający swój komiksowy debiut Tomasz Nguyen pokazuje, że dziedzictwo komiksów EC Comics nie jest mu obce.
===
Krótka forma jest wymagająca. Zaproszeni twórcy poradzili sobie raz lepiej, raz gorzej. A wachlarz stylistyczny zarówno pod kątem tematyki jak i rysunków okazał się na tyle szeroki, że z zainteresowaniem i lekką niecierpliwością odpalałem wraz z kolejnym dniem grudnia kolejne odcinki by zostać mile zaskakiwanym. Świetna antologia, mam nadzieję, że będzie edycja trzecia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz