W piątym zeszycie przygód Oscara Greena nie uświadczymy żadnej kryptydy, za to spin-offowy odprysk serii przynosi klasyczne ghost story.
Jesteśmy na urlopie! Ale niestety wymuszonym. Szef Biura, Thomasa Rust, zabrał pracowników na plażę, by zażyli słonecznej kąpieli. Pomysł wszystkim się spodobał, za wyjątkiem Oscara. Gość jest typem, który nie umie wypoczywać; dodatkowo pobyt na plaży przywołał dramatyczne wspomnienia sprzed 20 lat. Tymczasem gdzieś poza miastem, inny pracownik Angel Plum, przyjął zlecenie od pani Coral. Jako medium kontaktujące się z duchami zmarłych, miał za zadanie odpowiedzieć na pytanie zleceniodawczyni o przyczynę śmierci jej rodziców a także co spowodowało brak wspomnień z tamtego okresu.
Adam w serii głównej kontynuuje wątek młodzieńczej miłości Oscara. We flashbacku dochodzi do momentu, w którym "coś" się zdarzyło, choć z wyjaśnieniami zatrzymuje się krok przed. Autor już w poprzednim zeszycie podał przesłanki, jaki los spotkał Matthew - w tym tomiku nie zostawił już żadnego miejsca na domysły. Co prawda wciąż nad tym wydarzeniem wisi spora mgiełka tajemnicy, więc można z góry założyć, że artysta jeszcze wróci do tego tematu, gdyż można z niego wycisnąć dowolną ilość soku fabularnego. Póki co, twórca skupił się na rosnącym uczuciu między dwojgiem chłopaków i strachu przed czekającą ich rozłąką. Lepieszkiewicz mimo ogranych klisz i dość prostych dialogów, zdołał włożyć w fabułę zauważalną dawkę liryzmu. Trochę gorzej poradził sobie z częścią dziejącą się współcześnie. Postawił na humor i lekki slapstick, co nie zadziałało zbyt dobrze. Wydaje mi się, że Adam nie może się zdecydować jaki konkretnie nadać charakter Oscarowi i próbuje ugryźć temat z różnych stron. Owszem, Green to typ osiłka o gołębim sercu, ale można wyczuć scenopisarski chaos w kreśleniu tej postaci.
Dead Connection powstało jako praca dyplomowa na studiach. Miło, że twórca zdecydował się na spin-offową opowieść. Co prawda nie ma bezpośrednich połączeń z serią główną, ale idealnie wpasowuje się w zasady rządzące światem Łowcy Kryptydów. By zawrzeć pełnoprawną opowieść na 26 panelach, Adam uciekł się do wyświechtanych schematów panujących w opowieściach o duchach. Mamy więc medium, zaświaty, zagadkę do rozwiązania i szokującą odpowiedź. Opowiadanie jest dość topornie popychane do przodu, bez żadnych dekoracji mających wywołać ezoteryczny klimat. Ot, wprowadzenie w intrygę, główny seans i epilog. Ale Lepeszkiewicz tak pożonglował owymi kliszami fabularnymi, że udało mu się zmajstrować nawet rajcujący zwrot akcji, jak i powiedzieć coś więcej o głównym bohaterze. By nie przesłodzić - autor nie uchronił się pewnych potknięć scenariuszowych (duchy z początku nie kojarzą, że osoba, która pragnie z nimi nawiązać kontakt, to ich córka ale dobrze wiedzą kto z nią mieszka) a także poszokował dla samego szoku (ciężko stwierdzić po co właściwie antagonista zrobił to co zrobił). Można złożyć to na karb ograniczonej ilości stron, ale lepiej pogrozić paluszkiem, żeby w przyszłości Adam przyłożył się uważniej do skryptu.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz