To nie "Mad Max". Nie będę ryzykował wszystkiego, by złapać jakichś gości...
Te słowa padają na początku z ust jednej z postaci występującej w czwartym tomie i dobrze określają zasady, którymi kieruje się Gizicki ciągnąc swą post-apokaliptyczną opowieść. Żadne hollywódzkie rozwiązania, dążenia do łubu-dubu i nieograniczone zapasy naboi. Daniel jest logiczny i zdaje sobie dobrze sprawę, że w świecie, w którym wszystko jest limitowane, każda widowiskowa akcja w finalnym rozliczeniu przemieni się w zwykłe marnotrawstwo zgromadzonych zasobów. Wiem, że zasady rządzące serią zostały ustawione już w tomie pierwszym, ale zawsze miło poczytać, że scenarzysta cały czas kontroluje fabułę, kreśląc swych bohaterów zdroworozsądkowo myślących.
Mimo, iż w Jacy jesteśmy? Marcin Tramowski jest centralną postacią, nie jest bohaterem pierwszoplanowym. I nie ma w tym sprzeczności. Gizicki tym razem dał czytelnikowi możliwość śledzenia rozwoju wydarzeń trochę z innej perspektywy. Co z jednej strony przyniosło efekt świeżości, z drugiej zepchnęło postać Marcina na dalszy plan. Towarzyszyliśmy jego myślom i sposobie widzenia świata przez trzy odsłony, teraz scenarzysta oddał pałeczkę innym osobom, przez których pryzmat śledzimy dramatyczne wydarzenia. Tak, w świecie Postapo niewiele się zmienia - chwile spokoju i oddechu poprzeplatane zostają grozą okrutnego świata. Daniel cały czas z wyczuciem żongluje emocjami. Pozwala sobie wprowadzić w fabułę więcej humoru i świeżego powietrza, gdy bohaterowie z nostalgią wspominają 'stary świat', by... za chwilę brutalnie przerwać quasi-idylliczne nastroje i zderzyć ekipę z bezwzględnymi realiami.
Bardzo fajnie wyszła kontynuacja historii Gminy, zapoczątkowanej w poprzednim zeszycie. W założeniach miała być czym w rodzaju Arkadii, samowystarczającą, odgrodzoną od świata farmą. Scenarzysta niespecjalnie ukrywał, że idylla nie będzie w niej trwać wiecznie i w tomie czwartym zaczęły pojawiać się (spodziewane) rysy. Co ciekawe, nie doszło w enklawie do jakiegoś przełomowego wydarzenia, ale pewien wypadek uwypuklił w przywódcach mniej fajne cechy - małostkowość, egoizm, czy tchórzostwo. Fajnie być wizjonerem, gdy wszystko działa jak w zegarku, ale gdy trybiki zaczynają zgrzytać, wówczas na wierzch wychodzą prawdziwe zdolności przywódcze. Bądź ich braki. Prawda, Andrzeju?
Najbardziej wstrząsającym elementem w tej odsłonie jest pewna decyzja Tramowskiego podjęta po nie mniej tragicznych wydarzeniach. Ale mną trzepnął najmocniej przedostatni kadr, w którym pojawia się pytanie "to my jesteśmy ci źli?". Nie dlatego, że wybrzmiał szczególnie mocno w komiksie (choć miał swój ciężar), ale głównie dlatego, że dał mi do zrozumienia, że nie trzeba apokalipsy, by w naszym codziennym życiu doszło do sytuacji, w którym mogła by paść identyczna sentencja. To podcinające nogi uczucie - starasz się być w porządku człowiekiem, ale zdarzają się sploty wydarzeń, dla których nie ma dobrego rozwiązania i trzeba żyć z garbem 'tego złego'. Choć intencje prawie zawsze są z gatunku tych dobrych.
Krzysztof Małecki ani myśli tracić ikry. Wieloletnia przerwa od rysowania serii nic nie zmieniła. Jego kreska, teoretycznie nadająca się do humorystycznych opowieści, udanie przekazuje sytuacyjną grozę. Jako czytelnik, rozumiem nuty, które artysta chce przekazać. Cieszę się z bohaterami, rozumiem powody, dla których na siebie krzyczą, doskonale odbieram pomysły na ustawienia kamery, zbliżenia na twarz czy wielkokadrowe kompozycje. Immersji dodają szarości, które Małecki położył wespół z Grzegorzem Pawlakiem. Postapo to szary świat, pozbawiony nadziei, bohaterowie nie myślą o przyszłości w kolorowych barwach a i charakterologicznie postacie są rozmyci, nie przypisani do konkretnej 'barwy'. Z kolei Łukasz Rydzewski, który narysował rozdział Jesteś z nami albo przeciw nam operuje trochę innymi motywami - jego postacie są bardziej dostojne, powiedziałbym, że wręcz sterylne, o angielskiej powściągliwości - Łukasz nieźle sprawdza się przedstawiając zmęczenie rysujące się na ich twarzach, trochę gorzej wychodzą mu inne emocje. Niemniej jednak pasuje to do mieszkańców Gminy - podkreśla ładnie na jak bardzo utopijno-glinianych nogach opiera się osada.
Jacy jesteśmy? to zwyczajnie kolejny dobry zeszyt bardzo dobrej serii. Czuć u Gizickiego radość w pisaniu nowych postaci, z precyzją miesza elementy slice-of-life z wysokokalibrowym dramatem, umiejętnie rozkłada przeplatające się wątki (niektóre dostają rozwiązanie, inne stanowią zalążek dalszych rozwinięć) i daje wyraz uwielbieniu do pewnej marki samochodów. Graficznie panowie rysownicy robią swoją robotę. Zmian stylu czy eksperymentów formalnych nie stwierdza się. Kto więc dał się wciągnąć w serię Postapo po wcześniejszych tomikach, po lekturze czwartego będzie w pełni kontent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz