To komiks na podstawie opowiadania Agathy Christie. Nie znam materiału źródłowego, więc nie mogę wypowiedzieć się na temat wierności adaptacji, ale to ten rodzaj historii, że nie sposób przerwać lektury aż do rozwiązania intrygi na ostatniej stronie.
Namiar na ten tytuł podrzucił mi Ehre Mehre (dziękuję!) i tym sposobem dowiedziałem się o istnieniu Pracowni Projektowania Gier i Komiksów na Wydziale Grafiki w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie prowadzonej przez dr. hab. Daniela Mizieliśkiego. A Świadek oskarżenia jest jedną z prac dyplomowych, których dr Mizieliński był promotorem.
Opowiadanie Agathy Christie skupia się na postaci Leonarda Vole'a, oskarżonego o morderstwo Emily French - zamożnej, niezamężnej starszej kobiety. Obrońcą Vole'a został pan Mayherne. Wszystkie poszlaki świadczą na niekorzyść oskarżonego, jednakże adwokat postanawia zebrać zeznania wszystkich osób zaangażowanych w sprawę, by móc jakoś pomóc swojemu klientowi. Dość szybko okazuje się, że sprawa z rozmowy na rozmowę robi się coraz bardziej zagmatwana i nieoczywista. A samo rozwiązanie zagadki to już istny kryminalny fikołek.
Magda Kołejda, ilustrując opowiadanie, postawiła na nastrój. Prawie połowa komiksu to teatr dwóch 'aktorów'. Autorka posadziła naprzeciwko siebie dwóch głównych bohaterów, kazała im rozmawiać a ona sama zaczęła obserwować drobne rzeczy - czyszczenie zaparowanych okularów czy kładący się na koszuli cień od ram okiennych. Oraz kontrastujące emocje rozgrywające się na twarzach. A całą scenerię przyozdobiła ciepłymi kolorami sepii. W dalszej części, gdy fabuła przenosi się do innych lokacji, Kołejda bawi się lekką zmianą stylu - dodaje czerwieni i wyostrza kreskę gdy przychodzi do rysowania eleganckich postaci i wnętrz - bądź przeciwnie, kreśli bardziej bałaganiarskie kontury (Wojciech Stefaniec vibe!) obrazując szemrane okolice.
Komiks czyta się dobrze; sama źródłowa historia dostarcza odpowiednich wrażeń, których można oczekiwać po dobrym kryminale. Magdalena robiąc komiksową adaptację zaliczyła parę drobnych potknięć (grymasy twarzy są miejscami zbyt przesadzone, niektóre kadry są zbyt 'cyfrowe'), ale jako reżyser całego przedsięwzięcia płynnie podzieliła opowieść na kadry, cały czas utrzymując w czytelniku odpowiedni poziom zaintrygowania. Ustawienie kamery, dobór kolorów, postacie, właściwe tempo fabularne i projekt ostatniego kadru - wszystkie te cząstkowe elementy składają się na przemyślane dzieło i ukazują Kolejdę jako artystkę swobodnie operującą komiksową poetyką.
Komiks w wersji cyfrowej można przeczytać w tym miejscu. Ogólnie polecam stronę Pracowni Daniela Mizielińskiego. Można na niej znaleźć inne prace dyplomowe, a także kilka antologii komiksowych tworzonych przez podopiecznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz