Czasami przychodzą takie momenty, że organizm pragnie dawki czystej, nieskażonej artyzmem komiksowej pulpy. Wówczas lekarstwem jest wejście na blog Lupusa i odpalenie kolejnego komiksu Kamila. Co tym razem mi się kliknęło? Jakaś pokręcona mieszanka Spawna, Lobo i Constantine'a!
Vulgore stacił rodzinę. Dokładniej - zamordowali ją członkowie gangu, do którego należał. Sam znalazł się na granicy śmierci. Ale w ostatniej chwili objawiła mu się spersonifikowana Śmierć i zaproponowała podpisanie paktu. Za cenę duszy mogłaby uczynić go nieśmiertelnym, pomóc odnaleźć morderców rodziny ale też Vulgore musiałby stać się jej przybocznym żołnierzem. Typ bez zawahania się zgadza i wkłada na twarz dziwną maskę, która zapewnia niezniszczalność. Ale zanim zagadka zabójców się wyjaśni, kolo będzie podróżował przez czas i przestrzeń by zabić kilka potworów oraz udać się do samego serca Piekła by stanąć oko w oko z szatanem.
To komiks dla starszych czytelników. Cycki są, mięsem rzuca się często, gore wypełza z co drugiego kadru. A te dwa zeszyty wchodzą gładko. Boettcher mocno stara się by nie zanudzić czytelnika kliszami. Na początku dostajemy prolog, który dopiero pod koniec okaże się ważny, retrospekcje zostały umieszczone w ciekawych momentach, bohaterowie sypią one-linerami jak przystało na pulpowe opowieści a zakończenie nosi przyjemne ślady zaskoczenia. Akcja gna za złamanie karku, od jednego do drugiego łubudubu dzieli zaledwie kilka kadrów, fabuła nie dba o logikę, chce zwyczajnie być efekciarska. Vulgore to ten rodzaj cynicznego brutala, w stylu Bruce'a Willisa, któremu wszystko się wybacza i którego nieustraszoność chłonie się bez zastrzeżeń, dzięki czemu zupełnie nie chce się analizować historii pod kątem spójności. Choć pod tym względem komiks i tak nie zawodzi.
Boettcher dla tego tytułu nie zmienił specjalnie stylu. To wciąż dość szybka, mało dokładna kreska rysująca wszelkiego rodzaju potworności i ludzi ze zbyt wielki oczami. Ale w tym tytule ma kilka świetnych pomysłów na postacie. Już pomijam jego ulubione cthuchlu-podobne macki - tu rządzi wiedźmi w ciąży z pół-prześwitującym brzuchem. I wampiro-dzieciaki - to, z jaką dynamiką je narysował, zasługuje na szczególne wyróżnienie. A to tylko dwie z gęstej galerii piekielnej menażerii. Zapewne była zabawa przy rysowaniu i kolorowaniu; ta zabawa udzieliła się i mnie. Dwa zeszyty połknąłem szybko.
Pulpa, pulpa, pulga. Humor, flaki, akcja. Vulgore zdaje się być o wiele ciekawszą postacią niż Spawn! A komiks tam gdzie cała reszta, na blogu autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz