czwartek, 18 kwietnia 2024

Rzeźzin #3 (scenariusz i rysunki: różni twórcy, wydawnictwo własne, 2024)




Powyższy kultowy screenshot nie znalazł się tu przypadkowo. Pierwszy kadr komiksu to głos mężczyzny, który telefonując do pani Diany informuje ją, że wjeżdża do miejscowości Jelitkowo. Na drugim widzimy głównego bohatera w podobnej pozie co Dale Cooper grany przez Kyle'a MacLachlana. Czyż może być lepsza rekomendacja, by w jednej chwili odłożyć wszystko na bok i zacząć konsumować całość? Oczywiście trzecia odsłona Rzeźzina jedynie momentami odwołuje się do senno-psychodelicznej atmosfery Twin Peaks, ale Tomasz Kontny wie, jak prostą zagrywką zjednać sobie sympatię potencjalnego czytelnika.

O co chodzi w nowym Rzeźzinie, pewnie już wszystkim wiadomo. Kolejny raz kampania promocyjna w social mediach była na tyle skrupulatnie przemyślana, że ciężko było nie natrafić na informację, jaki pomysł przyświecał rzeźzinowej ekipie podczas pracy nad trzecią częścią. W skrócie: tym razem to nie antologia a ciągła fabularnie opowieść, podzielona na rozdziały, które przypadły różnym scenarzystom i rysownikom. Dwie poprzednie odsłony pokazały, że odmienność graficzna zaproszonych artystów dobrze wpisuje się w makabryczny ton antologii, więc przed premierą nowej części można było być spokojnym o poziom artystyczny. Wielką niewiadomą było, jak poradzą sobie scenarzyści - czy zostanie zachowana spójność charakterologiczna i nie będzie narracyjnych zgrzytów. Owe zgrzyty są, można bez problemu wyłuskać po lekturze lepsze bądź gorsze umiejętności storytellingowe, ale... owe fabularne garby mają swój urok.

Głównym bohaterem trójki jest całkowicie nowa postać. Dawid Wolak to prywatny detektyw, który przyjeżdża do Jelitkowa odnaleźć Adama, syna pani Diany. Chłopak od jakiegoś czasu urwał kontakt z matką. Sprawa zostaje dość szybko rozwiązana, ale to dopiero początek mrocznych perypetii detektywa w zapyziałej mieścinie. Na swojej drodze mężczyzna napotyka coraz dziwniejsze postacie, odwiedza kolejne nietypowe lokacje oraz jest świadkiem coraz bardziej groteskowych wydarzeń. Chyba nie będzie to dla nikogo w tym miejscu spoilerem, gdy napiszę, że wszystkie makabryczne zdarzenia orbitują wokół postaci z okładki a finał opowieści skonstruowany jest na modłę horrorów sprzed trzech dekad.

Domyślam się, że główna oś fabularna posiadała swojego nadredaktora, który trzymał całość w ryzach, ale wszystkie pozostałe osnowy noszą wyraźne osobnicze inspiracje poszczególnych scenarzystów. Rozdział Tomasz Kontnego ma coś z Seven Davida Finchera, w jednej z opowieści Zvyrke wyczuwam wspólne sznurki z Rytuałem Davida Brucknera, Tomxyz chyba lubi raz w roku przypomnieć sobie Nocny pociąg z mięsem Ryūheia Kitamury. By dopełnić całości dodaję do koszyczka Piłę i serię filmów o Hannibalu Lecterze.

Osobny akapit należy się rozdziałowi Cerebrum. Przemek Jachnik ma najbardziej odstający styl rysowania od pozostałej ekipy, o szlamowym posmaku, lubujący się w undergroundowych bazgrołach, w których fabuła zawsze ustępuje groteskowemu przelewaniu juchy. A jednak Jachnik ostał się na pokładzie, jako współtwórca ciągłej fabuły i zrobił, to co lubił - zilustrował totalnie pure nonsensową historię z Wolakiem w roli głównej. A to dlatego, że Zvyrke wpadła na kapitalny pomysł, pisząc pod niego swoisty "prequel" wcześniejszych przygód głównego bohatera. I finalnie okazało się, że warto było zaryzykować. Ta opowieść, tak odmienna od pozostałych, cały czas mieści się w rzezźinowym kanonie!

A co mi zgrzyta? Ano sam pan łysy detektyw. Dość szybko otrzymujemy poszlaki, że coś z tym gościem jest nie tak, ale... człowiek jest na tyle antypatyczny, że ciężko go polubić. I gdy wychodzi na jaw jego tajemnica, to zamiast 'wow', jest 'aha'. Często przejścia między lokacjami są zbyt szybkie, nie do końca logicznie poprowadzone. Wolak będąc w lokacji A, na następnym kadrze już konwersuje z postaciami w lokacji B a ja dość chaotycznie próbowałem odtworzyć jego procesy detektywistyczno-myślowe. Miejscami musiałem przez to przystopować lekturę by lepiej zrozumieć, czemu będąc świadkiem jednego wydarzenia wydaje się być zaskoczony złowrogością sytuacji, a inne przyjmuje raczej chłodno - ewidentnie czuć różne style pisania poszczególnych scenarzystów. Choć i tak jak na taki zróżnicowany kolektyw twórczy, całość ma zgrabne ręce i nogi.

Pod względem rysunkowym najbardziej przypadł mi do gustu epizod narysowany przez zaproszonego gościa - Rafała Szłapę. Oczekiwałem po nim dość klarownej kreski, z wyrazistymi kolorami i charakterystyczną dla artysty "czystością" w kadrach. A tu proszę - machnął soczystą dawkę kontrolowanego gore, pełnego ceglastego brudu i realnie cierpiących postaci. Za to Slaviik wywołał ambiwalentne uczucia. To zdolny chłopak, który kolejny raz zrobił kilka świetnych kadrów... ale też poeksperymentował z anatomią, z niekoniecznie dobrym skutkiem. Zvyrke zaprezentowała równy, wysoki poziom. Seks and krew? Proszę bardzo, w ilościach hurtowych. Kamil Dukiewicz z powodzeniem udźwignął ciężar narysowania finału, choć pod względem technicznym nie zaprezentował niczego nowego. Za to ostatnia strona - miód. Tomxyz (wciąż mający miejscami problemy ze zbytnią manekinizacją ruchów swoich bohaterów) nadał początkowi pulpowego charakteru, a jego pomysł na Wolaka jest najciekawszy pod względem charakterologicznej ekspresji. 

Rzeźziniacy spełnili większość obiecanek. Cała długa opowieść udanie została wpasowana w realia Jelitkowa, mieściny będącej areną opowieści wypełniającej drugi tom antologii. Trzecią część można czytać bez znajomości poprzednich tomów, natomiast mikro-powiązań z dwójką jest mnóstwo i ich odkrywanie przynosi sporo frajdy. Kto chce, może rozszyfrować tajemnicze tytuły rozdziałów poprzez proste googlowanie. To zdecydowanie (z małym wyjątkiem) horror, nasączony krwią, tłuszczem i odpadającym od kości mięsem. Fabuła angażuje a różne style graficzne nie powodują wypadnięcia z czytelniczego prądu - każdy z artystów ma swoją wizję klaustrofobicznego miasta, które chce się odkrywać. Wiadomo, gdyby ta historia wyszła spod ręki wyłącznie jednego scenarzysty/artysty, mielibyśmy większą fabularną immersję. Ale i tak jest dobrze, bardzo dobrze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Postapo #4: Jacy jesteśmy? (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Krzysztof Małecki, Łukasz Rydzewski, wydawnictwo Celuloza, 2024)

To nie "Mad Max". Nie będę ryzykował wszystkiego, by złapać jakichś gości...