Anna Krztoń pewnie gdzieś tam bryluje po OFF Festivalu zbierając pomysły do kolejne ziny; ja mam w tym czasie przyjemność otworzyć drugi tom jej dzieł zebranych.
We wstępie autorka wspomina, że ten okres był dla niej najbardziej kreatywny i w tym czasie tworzyła kolejne shorty jeden za drugim. Co widać po tym zbiorze - komiksy w nim zebrane różnią się tematyką, stylem, obranymi środkami wyrazu i wrażliwością fabularną. Najwięcej miejsca zajmują oczywiście rzeczy obyczajowe, w których Anna udanie eksploatuje wypracowaną formułę - bacznej obserwacji codziennego dnia, bez wartościowania na 'zdarzenia warte opowiedzenia vs sytuacje totalnie nieciekawie'. Najlepszym tego przykładem jest seria skrawków życia pod tytułem Potrzebny tytuł komiksu. Jeden dzień z życia - jedna zatuszowana strona. I są dni, w których u Krztoń nic się nie zdarzyło ciekawego. Niektóre epizody są pozbawione wyraźnej puenty, czasami jest ona 'meh', ale dzięki tej 'nijakości', na zasadzie kontrastu, lepiej wybrzmienia joke tygodnia, moment kulminacyjny, który automatycznie wywołuje gest akceptacji na twarzy. Dla takim momentów warto przeczekać zwykłe kartki, by dotrzeć do owych perełek - anegdotycznych budulców definiujących nie tylko poczucie humoru ale charakter, sposób patrzenia na świat i stopień empatii autorki.
Z pozostałych obyczajówek bardzo lubię 1127 km - opowieść o podróży autostopem do Pragi. Nie tylko z powodu ciągłości fabularnej - najbardziej ujmujące są zamieszczone na końcu realne fotografie z owej wyprawy - dzięki czemu cała opowieść nabiera większej immersji i smaku. Nie da się nie wspomnieć o Inwokacji do McDonalda. Jeśli Anna wymyśliła ją faktycznie na poczekaniu - kłaniam się głęboko w geście podziwu.
Niemniej jednak zwracają uwagę prace dziwne, jak te tworzone podczas inktoberów czy na ileśtamgodzinnych maratonach komiksowych. Krztoń w pewnym momencie wymyśliła sobie trzy groteskowe zwierzątka i narysowała im kompletnie surrealistyczne przygody. Bez wyraźnej fabuły, oniryczne w wydźwięku, pełne senno-majakowych kadrów. Czyta się je z przyjemnością, jako odpoczynek od obyczajówek i prostych historii; tu prym wiedzie ekstrawagancja twórcza i oddziaływanie na czytelnika zmysłami, które za dnia są w większości uśpione.
Tom #2 idzie dalej w ukazywaniu Krztoń jako bardziej wszechstronnej artystki, z ciągotami do eksperymentów. Od wycacuchanej kreski w Thanatosie do parodystycznego minimalizmu Plusów i minusów bycie Freelancerem. Od autobiograficznego wynicowania (Natrętne myśli) po społeczne zaangażowanie (Queer i punk). Z roku na rok portfolio Anny stawało się coraz grubsze i różnorodne - jednak zbiór Życie i wczasy. 2017-2019 nie wydaje się przez to chaotyczny i bałaganiarski. Są w nim słabsze rzeczy (widać po niestarannej kresce, rysowane na 'bieżąco'); obok nich stoją prace cięższe gatunkowo. Ale z każdych wyziera autentyczność twórcza artystki o nietuzinkowej osobowości.
Nie mam pojęcia ile krztoniowych tomów planuje wydawnictwo Granda, ale ja z chęcią wybiorę się z Anną na kolejne wakacje. Ona na Nowych Horyzontach, ja w fotelu z ciężkawym woluminem w dłoni - wszyscy wypoczniemy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz