poniedziałek, 18 września 2023

The Way Long Back #2 (scenariusz: Anthony Norris, rysunki: P.R. Dedelis, wydawnictwo Hextle Comics, 2023)


Okładka zeszytu drugiego wprowadza w błąd - do takiej sytuacji w komiksie nie dochodzi!!

Wydawałoby się, że wydarzenia z końcówki poprzedniej odsłony potoczą się w wiadomym kierunku. Nicholas ucieka swoim "opiekunom" i pociągiem zmierza do Bostonu by móc znów ujrzeć Stephanie. Niestety, nie zdaje sobie sprawy, że jego podróż nie pozostała niezauważona...

Anthony Morris po dość niemrawym pierwszym zeszycie złapał scenopisarski wiatr w żagle. Zdaje sobie dobrze sprawę, że operuje znanymi kliszami ale robi wszystko by przemielić je na własną modłę i pokazać swoich bohaterów od bardziej humanistycznej strony. Akcja zeszytu drugiego dzieje się osiem miesięcy po wydarzeniach z #1. Stephanie dalej nie może znieść rozłąki. Podwójnej - nie dość, że jej chłopak mieszka na drugim końcu kraju to jeszcze podczas wiosennej przerwy w nauce nie decyduje się na wyjazd by odwiedzić rodziców i pozostaje w Bostonie, dorabiając do czynszu jako kelnerka. Dziewczyna nie jest w dobrej kondycji psychicznej - zauważa to jej najbliższa przyjaciółka, a także rówieśnicy, który podejmują kolejne szanse by wkupić się w jej względy. Morris umiejętnie kreuje sceny dialogowe konfrontacji Stephanie z ludźmi z otoczenia - dziewczyna potrafi być lekko irytująca w swoim nieogarze, jednak gdybyśmy weszli w jej skórę bądź jej psiapsiółki to życzylibyśmy sobie by w podobny sposób porozmawiano z nami.

Do względem fabularnym ciekawiej dzieje się u Nicholasa. Anthony wprowadza do jego wątku kilka wyrazistych postaci, które nadają całej fabule przyjemną dozę dramatyzmu i pokomplikowania fabularnego. I znów - mimo iż postacie drugoplanowe są przemielone wielokrotnie przez popkulturę, w The Way Long Back zostały wprowadzone do opowieści w naturalny sposób a autor w ich usta włożył naprawdę dobre dialogi. 

A chwilę wcześniej, gdy opowieść płynie jeszcze w sielankowy sposób, do samotnie siedzącego Nicholasa dosiada się starsza kobieta. Prawdopodobnie nie spotkamy jej już później (choć być może jej podarunek na koniec będzie miał jakieś znaczenie). Zaczynają rozmawiać, chłopak początkowo nieufnie - to kobieta ciągnie rozmowę, która w pewnej chwili przeradza się w krótką, ale cholernie wzruszającą opowieść o sile miłości. 

Mimo prowadzenia dwóch równoległych wątków, znalazło się miejsce na flashbacki. Anthony również dał parę odpowiedzi na pytania, które mogły się pojawić po lekturze zeszytu pierwszego. Wiemy dużo więcej o rodzinie zarówno Stephanie, jak i Nicholasa. Cóż, w żadnej z nich nie jest za różowo... Tu należą się słowa uznania scenarzyście, który różnymi chwytami fabularnymi sprzedał czytelnikowi wszystkie informacje - bez dłużyzn, z odpowiednią dawką dramatu, sensacji i ciepłej obyczajówki.

O rysunkach Przemysława Dedelisa ciężko cokolwiek nowego napisać. Artysta ma warsztat, lekką rękę i pomysły na kompozycje kadrów. W jego wykonaniu większość póz, gestów, spojrzeń kreślonych bohaterów dopowiada to, co dialogi pomijają. U artysty każda postać jest jakaś - ci dobrzy wzbudzają sympatię, tych złych chce się złapać za fraki i mocno wstrząsnąć. I jeśli u kogoś gdzieś tam kotłuje się skryta iskra nostalgii za graficznymi klimatami 90's panującymi onegdaj w Marvelu, niech może nie czyta tego komiksu - ogień może ponownie zapłonąć w niekontrolowany sposób.

Zeszyt #1 stał warstwą graficzną. W dwójce zaczyna walczyć o uwagę czytelnika także scenariusz. A końcowy cliffhanger nie zapowiada szybkiego wyprostowania stanu rzeczy. Zostałem z o wiele większym apetytem na ciąg dalszy niż kilka miesięcy temu!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz