sobota, 16 września 2023

Święty głupiec #1-#2 (scenariusz: Ariel Kałuża, rysunki: Ariel Kałuża, Agnieszka Opolska, Maria Główkowska, wydawnictwo własne, 2022-2023)


Nie sądziłem, że kiedykolwiek to napiszę, ale w tym przypadku muszę - przeczytałem komiks, żebyście wy nie musieli tego robić.

Gdy te dwa tytuły pojawiły się na Gildii, to wgląd w załączone próbki nie nastroił pozytywnie. Przekonała mnie objętość - 136 i 108 stron. A że jestem człowiekiem, dla którego 'story first', to przy nadążającej się okazji wrzuciłem je do koszyka.

Oba tomy otwiera autorski wstęp przybliżający m.in. okoliczności postawania tytułu. Już po samej przedmowie można mieć mętlik w głowie. Tom drugi zatytułowany O jeden krok za blisko PRELUDIUM został stworzony jako pierwszy, tom #1 Błękitnooka to klasyczny prequel. Seria powstawała kilkanaście lat, pierwsze koncepty pochodzą z 2003 roku. Kałuża zdradza, że pracując nad cyklem szukał inspiracji w literaturze Neila Gaimana a słuchanie Linking Park podczas rysowania nadało opowieści szorstkiego wydźwięku. Ariel we wstępach asekuracyjnie uprzedza czytelnika, że mimo iż to dość mainstreamowa opowieść utrzymana w stylistyce soft-horroru, to autor dysponuje unikalnym, undergroundowym stylem, który może nie przypaść każdemu do gustu. Znaczy - ów truizm skierowany jest do odbiorcy, który nie ma na co dzień do czynienia z komiksami.

Błękitnooka opowiada o przygodach anielicy Dagmaretty, który postanowiła uciec z Nieba na Ziemię. Gdyż nie podobały jej się rządy szefa i ogólnie było tam nudno. Już po upadku i straceniu skrzydeł napotkała umierającego na raka Grzegorza, który w Sylwestra joggingował sobie gdzieś na terenie Śląska. W historii facet jest kreowany na szczególną postać, ale koniec końców nie wiadomo co było w nim takiego nadzwyczajnego. Grzegorz zakochuje się na zabój w Dagmareccie i przez trzy miesiące uprawiają zwierzęcy seks. Anielicy na tyle podobają się miłosne uniesienia z człowiekiem, że za pomocą uroków kontroluje całe otoczenie, byle tylko nikt nie przeszkadzał im w częstym spółkowaniu. A Grzegorz z dnia na dzień rujnuje sobie życie - rzuca dziewczynę, oddaje prowadzoną firmę w ręce przyjaciela i oddala się od ludzi. Zakochany nie wie, że tajemnicza kochana ma całkiem złowrogie plany wobec całej planety, ale wszystko mu jedno, gdyż wie, że nie pożyje długo. Sielanka się kończy, kiedy na Ziemi pojawiają się inni wysłannicy Nieba by utemperować noska dającej dyla buntowniczce.

O jeden krok za blisko Preludium dzieje się kilka miesięcy po Błękitnookiej. Bohaterem tego story-arcu jest 33-letni Konrad, który podczas burzowej nocy postanawia (mimo sprzeciwów swojej dziewczyny) wrócić do firmy, tuż po dostaniu tajemniczego sms-a od współpracownika. Podczas krótkiej drogi przez park staje mi mimowolnie świadkiem ceremoniału odprawianego przez złowieszczą sektę. Co kończy się dla niego śmiercią. Ale to dopiero początek opowieści, w której główną rolę gra pozbawiona twarzy istota o imieniu Ankhu.

Skrót na papierze wygląda - powiedzmy, że - gothowo; notki prasowe są bardziej intrygujące. Demony, aniołowie, magia, seks, klasyczny konflikt dobro/zło, polskie realia, elementy horroru. Ale... wykonanie jest złe, bardzo złe. 

W tych dwóch komiksach zawodzi każdy aspekt. Gorzej - wszystko męczy czytelnika, sprawiając że dziennie jest się w stanie przeczytać zaledwie kilka stron. Scenariusz jest źle rozpisany - mamy wiele przeskoków czasowych i ciężko znaleźć między nimi granicę. Okropne są dialogi - rodem z seriali paradokumentalnych. Postacie mówią dużo, ale często się powtarzają i międlą na okrągło te same kwestie w lekko zmienionej formie. I co gorsza - kosztem mitologii. Czytelnik chciałby wiedzieć coś więcej np. o hierarchii panującej w niebiosach, a tak dostaje parę stron wywodu jaki to charakter posiada przyszła żona głównego bohatera.

Korektorka z niezrozumiałych powodów zaczęła swoją pracę od połowy pierwszego tomu. Wcześniej co krok można napotkać literówki, braki w spacjach i dziwnie stawiane przecinki. Dalej jest lepiej, ale polszczyzna, której Word nie podkreśla, regularnie kuleje. Kałuża nie stosuje jednego fontu, w tym względzie postawił na całkowity rollercoaster w ich wyborze i stosowaniu. Większość zastosowanych krojów jest dość... siermiężna i mało komiksowa. Ale to co dzieje się z wielkością czcionek i ich kierunkiem to już czysta zgroza. Niektóre dymki wypadałoby czytać z lupą, niektóre krzyczą niepotrzebnie, dość często komiks trzeba obrócić pod kątem 90 stopni (lub innym nietypowym), by móc przeczytać wypowiedzi. 

Graficznie to surowy niezal, szorstki, brzydki, pokraczny. I nie byłoby w tym nic złego, w końcu dużo podobnych pozycji wychodzi na naszym rynku, ale brakuje w stylu Kałuży konsekwencji. Autor tworząc komiks przez x lat imał się różnych technik i tricków i te, które na danej stronie zastosował, wynikły raczej z kaprysu niż z podyktowania fabułą. Są więc strony, gdzie czuć głównie ołówkowy fach i tusz, a są miejsca gdzie dominującą rolę przejmuje tablet graficzny i szkolne corelowe gradienty.

Kałuża do swojego cyklu zaprosił dwie gościnie. Agnieszka Opolska stała się dostosować do stylu Ariela, z tą różnicą, że zadbała o bardziej poprawne proporcje anatomiczne - anioły w pełni rozłożonymi skrzydłami są całkiem-całkiem efekciarskie. Maria Główkowska po koleżeńsku napisała i narysowała dla Kałuży swój psychologiczny sen, zupełnie oderwany od fabuły. Ogląda się jej styl nawet fajnie (rozmazane węglowe plamo-pociągnięcia), natomiast ów surrealistyczny zapis nocnego śnienia nie przynosi żadnej satysfakcjonującej puenty. Lekturze towarzyszy głównie wzruszenie ramion 'takich snów to ja miałem dziesiątki'.

Święty głupiec niestety rani nie tylko psychicznie, ale też fizycznie. Komiks męczy, gdyż każe wytężać wzrok, kręcić egzemplarzem i wracać co chwilę wstecz by wyłuskiwać z potoku słów istotne dla fabuły informacje. Żadnej postaci nie da się polubić a gotycki klimat topnieje z każdym drętwym dialogiem. Nie wszystko da się zwalić na niezal i undeground. Co prawda tom 2 jest lepszy od jedynki, ale to niewielkie pocieszenie.





3 komentarze:

  1. I to jest recenzja jak się patrzy: i trochę streszczenia fabuły, i trochę o rysunkach, i zwrócenie uwagi na to co jest źle, i uzasadnienie dlaczego. Nic tylko pogratulować (autorowi recenzji oczywiście).
    Wszystkie recenzje powinny takie być. Ale nie są, dlatego przestałem czytać większość "komiksowych portali", które zamieszczają zdawkowe laurki za darmowe egzemplarze recenzenckie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się. Nie zarzucę focha bo byłbym idiotą choć uważam, że "O jeden krok(...)" jest lepszy niż "Błękitnooka". Ale. Dużo jeszcze będzie. Będzie prequel Blekitnookiej (tylko w wersji Ebooka) stanowiący odrzucone pomysły i kilka rzeczy - chętnie poznam Twoja opinie, przedpremierowo mogę wysłać Ci ebooka, wszystkie relacje zostaną rozwinięte w kontynuacjach, zwłaszcza Bożena ;) czy będzie lepiej? Liczę, że tak ale bardziej szanuję to, jak potrafisz napisać recke-bez niepotrzebnej wazeliny bo i po co :)
    Najlepszości!
    AK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się coś nowego pojawi na rynku - z chęcią sięgnę sprawdzić!

      Usuń