czwartek, 27 lipca 2023

Sowiet Zombi. Integral. (scenariusz: twórcy różni, rysunki: Wojtek "WU" Zieliński, wydawnictwo Granda, 2023)


Kolejny ładnie wydany integral wylądował na półkach sklepowych. W formacie, w którym nieokiełznana kreska Zielińskiego ma okazję wybrzmieć w pełni.

Idea zombie sowietów nie jest dla mnie oryginalna. Nie po filmie Dead Snow 2 Tommy’ego Wirkoli. Wydany rok temu cyfrowy dwupak pokazał, że twórcy Sowiet Zombi podeszli to tematu bardziej artystycznie i przedstawili undergroundowe historie, w których gnijące umarlaki stanowiły przede wszystkim alegorię komunistycznego zła. Wojtek pociągnął temat dalej, na otwartych kanałach dał ogłoszenie, że poszukuje scenarzystów, którzy chcieliby napisać kolejne opowieści z tego uniwersum. Paru śmiałków się zgłosiło a fanpage rysownika regularnie ujawniał spoilery postępujących prac. A teraz Granda zebrała wszystko w całość, w słusznym formacie ~A4.

Mimo iż poszczególne opowieści nie mają za wiele punktów wspólnych, powstała specyficzna kronika powojennej, alternatywnej Polski. Pierwsze odsłony dzieją się w latach 50-tych, za stalinowskich czasów; ostatnie przenoszą nas do lat 90-tych ubiegłego wieku. Scenariusze operują na mocnej znajomości historii współczesnej - strony zaludniają główni architekci ustroju, pojawiają się odniesienia do rzeczywistych wydarzeń, warstwa literacka mocno korzysta z ówczesnej propagandowej retoryki. Choć trzeba to podkreślić - to nie są spójne ze sobą historie. Każdy ze scenarzystów zinterpretował po swojemu termin 'sowiet zombie', co może początkowo wywołać uczucie niezłego chaosu, szczególnie przy próbach ułożenia połączeń fabularnych zamieszczonych prac.

Chyba najbardziej wyróżniającą się opowieścią jest Wesołego stanu zombi i szczęśliwego 1982 do scenariusza Marcina Bałczewskiego. W tym epizodzie Marcin przedstawił wydarzenia roku 1982 z punktu widzenia władzy i milicjantów pacyfikujących uliczne strajki - dla nich zombie to wszelakiej maści wichrzyciele, opozycjoniści, intelektualiści. Dość przerażająca jest ostatnia scena, w której komunistyczne bestialstwo zostało sugestywnie przedstawione jako arena na której walczą 'wrogowie systemu'.

Całkiem intrygującą historię przedstawił Wiktor Talaga w Zeszycie numer trzy. Spersonifikował powstanie NATO jako wyprodukowanie przez Amerykanów nadczłowieka i przeciwstawił go Układowi Warszawskiemu próbującemu zareagować na ten fakt projektem stworzenia własnego mutanta. Talaga w tym celu wprowadził w fabułę wiele partyjnych gadających głów i włożył w ich usta kwiecisty, propagandowy styl wypowiedzi. Czyta się to strasznie, ale taka też była intencja Wiktora, by jak najwierniej przedstawić sposoby myślenia tamtejszych decydentów. 

Karol Weber w Polowaniu podszedł do tematu najbardziej 'normalnie' i przedstawił dość klasyczny horror. Oto dwoje zabłąkanych w lesie cywilów i tajne laboratorium z eksperymentem, który wymknął się spod kontroli. Wyczuwam nawiązanie do Nocy Żywych Trupów George'a Romero oraz wyraźną krytykę zabijania zwierząt dla sportu. Po scenariuszowych wariactwach kolegów, ten short jest jak haust świeżego powietrza, mimo iż technicznie jest najmroczniejszą opowieścią w zbiorze. 

Ostatnie psy Zenona Trzcińskiego ukazują scenę z odchodzącym na emeryturę generałem brygady Milicji Obywatelskiej. Epizod krótki, trzystronowy, kojarzący się trochę z niektórymi ujęciami z Psów Pasikowskiego i lekko ironizujący z pewnej ważnej postaci uważanej dziś za antykomunistycznego bohatera. Ale i tak dla nas najważniejszy jest ostatni kadr, będący mini-crossoverem z popularną serią komiksową. Mały easter-egg a cieszy! 

Natomiast nie do końca rozumiem zamysł stojący za zamykającym zbiór Rzuć wszystko i choć się całować i jak ma się do przekazu piosenka Wodeckiego Rzuć to wszystko co złe, której fragmenty tekstu wpleciono w fabułę. Czy zakończenie jest zapowiedzią przyszłych historii? Czy to znów kolejna alegoria? Fabularnie dla mnie jest zbyt enigmatyczna, mocno nieczytelna, za to graficznie...

... za to graficznie to Wojtek "WU" Zieliński w bazgrołkowatym amoku. Facet złapał długopis i zaczął wyczyniać z nim cuda, jak na niespokojnego twórcę przystało. Może i ADHD jest niezbyt fajną przypadłością, ale nie w tym przypadku. Kreska gliwickiego artysty nie jest tak drapieżna, co w Pasji 2, ale cechuje się podobną wszędobylskością. Zieliński nie potrafi utrzymać obranego stylu dlużej niż przez dwie strony - cały czas poszukuje, kombinuje, zmienia środki wyrazu, dokłada kolaże, bawi się kolorami, eksperymentuje z ostrością i poziomem szczegółowości. Najbardziej to widać w Zeszycie numer trzy, trawestującym kilka znanych dzieł sztuki. I w Rzuć wszystko i choć się całować, który choć jest rozmymłany fabularnie, to oko ma co oglądać.

Najlepsza strona - ta pełna przekreślonych X-ami twarzy. Najlepsza okładka - ex-equo do Zeszytu numer trzy i Ostatnich psów. Najbardziej cool zombiak - z drugiej strony Sowiet Zombie. Najbardziej mindfuckowy moment - Jaruzelski jako robot. Wymieniać graficzne torpedy Zielińskiego można długo. Do listy zachwytów dodam na koniec kapitalny dobór grafików, którzy zrobili alternatywne okładki do każdego z epizodów. Stanowią klasę samą w sobie.

Sowiet zombie to przykład komiksu awangardowego, którego warstwa graficzna zdecydowanie przytłoczyła opowiadane historie. Tytuł może być mylący - to nie przykład gore'owego undergroundu, w którym komunistyczne zombiaki próbują opanować świat i których można kosić setkami. Słowem kluczowych jest sowiet - autorzy kolejny raz przerabiają terror dawno minionego okresu, a możliwości tworzenia alternatywnego świata pozwalają im na kreatywną zabawę konwencją. Ale cena za oryginalność może być duża - to komiks trudny w lekturze, niespójny w worldbulidingu, operujący abstrakcją i surrealizmem i wymagający od czytelnika naprawdę sporej wiedzy o tamtych czasach, by móc poprawnie zdekodować mniej bądź bardziej ukryte znaczenia i nawiązania. 

Nie. Dla brzydzących się metafizyczną psychodelią uderzającą w tony eksplorowane w kinie przez Panosa Cosmatosa.

Nie. Dla zwolenników klasycznych fabuł z bohaterami i akcją.

Nie. Dla miłośników slasherów.

Gdyż Sowiet zombie to taki odpowiednim jarmużu. Trudny do przełknięcia, ale koniec końców - zdrowy. I na swój sposób intrygujący w smaku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz