czwartek, 29 września 2022

Pokusa (scenariusz i rysunki: Luko Czakowski, wydawnictwo timof, 2022)

Wcześniejszy komiks Czakowskiego, Głowa, jest tym rodzajem opowieści, który nie potrzebuje rozszerzeń. A jednak autor znalazł furtkę, by zrobić prequel. Uderzający w inne tony niż poprzednie wydawnictwo, ale również nasączony noirową psychodelią.

Czytając recenzje Głowy, trochę się zdziwiłem, że pominięto w nich końcowy twist. Ostatnie strony są fikołkiem fabularnym godnym jakiegoś odcinka Czarnego lustra, który wydźwięk całego komiksu stawia w zupełnie w innym świetle. I właśnie do ostatnich stron nawiązuje Pokusa. Dostajemy opowieść o mężczyźnie, który w Głowie pragnie w końcu zaznać spokojnej śmierci.

Główny bohater jest niezamożnym inżynierem-programistą, który codziennie żegnany przez żonę i syna udaje się do zakładu pracy. Tam w wolnej chwili skrupulatnie spisuje w zeszycie swoje pomysły na wynalazki. Te są niezrozumiałe dla współpracowników i wywołują w nich salwy śmiechu bądź nieszczere, jowialne poklepywania. Przez co sfrustrowany mężczyzna topi smutki w alkoholu. Podczas jednego z takich ciągów, w rogu pokoju zauważa pewną postać, która proponuje mu pewien kontrakt. Wystarczy tylko, by wykazał się podczas rozmowy w New World, tajemniczej firmie budującej się tuż obok jego fabryki.

Czakowski powoli wytwarza sobie markę speca od dusznych, klaustrofobicznych opowieści dziejących się w dystopijnych światach. Czuję tu sporo inspiracji filmowymi dziełami Jean-Pierre Jeuneta czy sięgając głębiej - przedstawicielami niemieckiego ekspresjonizmu. Mamy mroczny świat quasi steampunkowy, pozbawioną kolorów ciężką atmosferę codziennej beznadziei oraz szereg zmęczonych twarzy o wodnistych oczach. Również kreślona architektura sączy psychodeliki w fabułę - wnętrza oglądane z pozycji 'rybiego' oka, schody układające się we fraktale, budynki zatopione w postępujących zmierzchu. I podobnie jak w Głowie, to tylko fasada innej rzeczywistości, którą Luko ujawnia fragmentarycznie.

Przyznaje się, miałem łatwiej. Autor, zachęcony tym, że kiedyś pisałem o jego wczesnych rzeczach, wysłał mi przedpremierowo pdf z wczesną wersję Pokusy. Bym stwierdził jak się to czyta i czy wszystko gra konstrukcyjnie. I przy okazji pokorespondowaliśmy sobie o możliwych interpretacjach tej historii. Nie poszło mi źle, podobno parę tropów podjąłem dobrych, ale też Luko musiał mi kilka kadrów wręcz wskazać paluszkiem, zmuszając do główkowania. Dzięki czemu mam teraz większy obraz całości w głowie i jestem pod wrażeniem wszystkich dwuznaczności. Co naprawdę wydarzyło się w pokoju głównego bohatera? Czy rzeczywiście wątki fantastyczne są efektem sił nadprzyrodzonych? Czy ogon kobiety z hotelu wywodzi się z diabelskiego otoczenia, czy jest przejawem pourazowego stresu, którego doświadczał bohater Drabiny Jakubowej? Pijackich zwidów?Możliwych konstrukcji jest kilka i wszystkie mają równoważny sens. 

Inna rzecz, mocno zaakcentowana w komiksie, jest również 'czarnolustrowa'. To bijąca z kart obawa przed zastąpieniem człowieka maszynami. Luko nie uderza bezpośrednio w wynalazców, ale gorzko pointuje, że chęć szybkiego zysku u decydentów szybko prowadzi do degeneracji i zaniku odruchów moralnych. Chciwość, kradzież intelektualna, mamienie, brak empatii - nic jako społeczeństwo się nie uczymy. Z drugiej strony - tytuł ten ma kilka punktów wspólnych z Zasadą Trójek. Od ambicji, do uleganiu pokusom nie tak daleka droga. Choć narzędzia jakimi posługuje się Czakowski, oraz końcowe wnioski są odmienne o tych zawartych w dziele Spella. 

Czytając Pokusę miałem w głowie lekturę A Pavla Čecha. Choć tam był happy end. Gdzieś tam mignęły mi w podświadomości historie Thomasa Otta. Fani odd-humanizmu Marka Turka również powinni się odnaleźć w światach Czakowskiego. Autor kolejny raz serwuje artystyczny komiks, w który czytelnik musi trochę się wgryźć, by dostać się do właściwego miąższu. To kolejne wydawnictwo artysty, które nie posiada oczywistego storytellingu a warstwa graficzna potrafi przydusić ciemnym powietrzem od pierwszych kadrów. A sam twórca wydaje się być coraz pewniejszy kierunku, który obrał. Gdyż poza kafkowskim stężeniem niesamowitości ma chęć przemycać trochę obaw o kierunek, w którym może pójść współczesny świat.

p.s. Kilka tygodni przez terminem Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi rozgorzała w necie dyskusja o nędzy, jeśli chodzi o zaproszonych gości zagranicznych. Że w tym roku właściwie tylko Rucka jest interesujący i to zdecydowanie za mało na spotkania z 'ciekawymi ludźmi'. Być może, ale równie ciekawych ludzi mamy na swoim rodzinnym poletku. Stąd możliwość spotkania takiego Czakowskiego na wydarzeniach komiksowych, by móc porozmawiać o własnej interpretacji i skonfrontować ją z wizją samego autora powinna być wystarczającym argumentem na podjęcie decyzji o wzięciu udziału. Ja tak miałem ze Skarbem Asi Wardzyńskiej. Okazało się, że background, który stoi za tym komiksem, jest zupełnie różny o moich przemyśleń, ale... miałem dużo frajdy by o tym porozmawiać. Okej, poznanie artysty światowego formatu jest niesamowitym przeżyciem, ale nie ma się co boczyć na lokalsów. Artysta to artysta, z dużym prawdopodobieństwem trafi się na nieszablonowy umysł!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz