środa, 29 grudnia 2021

Nuclear summer 1997 (scenariusz i rysunki: Slaviiik, wydawnictwo własne, 2018-2021)


Z twórczością Slaviiika zetknąłem się przy okazji lektury tegorocznego Kalendarza adwentowego. W krótkim bio padła nazwa tego webkomiksu, a że autor w Kalendarzu zaprezentował się na tyle intrygująco, że głupotą było nie zapoznać się z tym tytułem.

Autor ów komiks publikował przez trzy lata. W marcu tego roku ogłosił zaprzestanie dalszych prac, w efekcie czego dostaliśmy urwaną historię. Cóż, fabuła nie jest najmocniejszą stroną Nuklearnego lata; komiks warto przeczytać dla warstwy graficznej.

Nuclear summer 1997 dzieje się w dwóch liniach czasowych i nie ma (jeszcze) nic wspólnego z bronią jądrową czy klimatami post-apo. To opowieść o... właściwie ciężko powiedzieć o czym. Główny bohater Jack Fisher jest emerytowanym żołnierzem. Owego pamiętnego lata odwozi swoją 12-letnią córkę na letni obóz a po powrocie do domu odwiedza go tajemniczy mężczyzna dr Alan Schafer.  Przybysz chce, aby Jack pomógł mu odnaleźć zaginionego pułkownika Johna Stanlya, pracownika planowanej do zamknięcia elektrowni atomowej. Druga linia czasowa ma miejsce w 1976 roku, w której to mamy wgląd w wojskową przeszłość Fishera.

W samym komiksie niewiele się dzieje. Postacie głównie rozmawiają, a akcja idzie do przodu w tempie ślimaczym. Nic nie wskazuje na zapowiadany w opisie koniec świata, oprócz enigmatycznego prologu, pewne wątki (głównie obyczajowe) zostają liźnięte, z kadrów bije kalifornijski skwar i brak pośpiechu. Slaviiik zaczyna swoją opowieść zapełniać freakami z ich amerykańskim stylem życia (postać motocyklisty) a ja, jako czytelnik, łapię właściwe flow, gdy... historia się bezsensownie urywa.

Ale jak wspomniałem wcześniej - ta opowieść rysunkiem stoi. Jest cudownie psychodelicznie narysowana. Widzę tu sporo inspiracji szlamem Kowalczuka (kolory!) ale przede wszystkim europejskimi komiksowymi tripami z lat 70-tych ubiegłego wieku. To co czasami dzieje się w tle zaskakuje do samego końca. Slaviiik rysuje głównie twarze, mało kiedy oddala kamerę by pokazać szerszą perspektywę, bądź większą przestrzeń - za to upycha w kadry niespodziewane smaczki: a to walnie jakiś ornament, a to machnie tygryska, a to dorysuje bohaterom jakąś aurę czy w centrum uwagi usadzi jakiś nieistotny bibelot.  Pomysły, by wywołać u czytelnika oszołomienie 'o co kaman' są na tyle częste i zrobione z głową, że niejednokrotnie warstwa fabularna schodzi na dalszy plan. Użyty font (odręczny?) również wzmaga immersję, jakby pod wpływem słońca się 'wyginał'.

Nuclear summer 1997 to ciekawa opowieść o niczym (wniosek na podstawie opublikowanego materiału) stworzona ręką intrygującego i obiecującego artysty. Zdecydowanie należy obserwować dalsze poczynania chłopaka. Jak go nie pochłonie proza życia to prorokuję że za jakiś czas zrobi się wokół niego spory szum. A komiks (w języku angielskim) do przeczytania tu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz