czwartek, 30 grudnia 2021

Dreszczyk #1: Antologia straszków (scenariusz i rysunki: różni artyści, wydawnictwo własne, 2021)

Jeśli ktoś wrzuci do koszyka tę antologię gdyż przyciągną go słowa 'dreszczyk' czy 'straszki' to może być zawiedziony. Gdyż ciutka grozy w tym komiksie jest, ale znacznie więcej jest... pluszowatych stworków, których nie można się bać, a jedynie przytulić!

Zin zawiera sześć historii młodych (?) twórców, którzy wykształcili już zalążki swoich charakterystycznych stylów; warsztat szlifują publikując swe prace głównie w social mediach. Dreszczyk jest kolejnym przejawem  "idzie nowe", w którym twórcy wyrośli na internecie tworzą nową jakość dość odmienną od klasycznie konstruowanego komiksu papierowego. Już fakt, że artyści posługują się nickami zamiast imieniem i nazwiskiem powinien być wskaźnikiem, że w środku znajdziemy nowelki skierowane do "młodego" czytelnika.


Kwarantanna (Leo "Highlanderr" Bykowska)

Na rozgrzewkę otrzymujemy klasyczną opowieść z dreszczykiem. Bohaterka opowieści, urocza świnka, często przebywa sama w dużym domu pod nieobecność mamy. Wolny czas przeznacza na zabawę i sprzątanie. Pewnego razu absencja mamy trwa dłużej... 

Niestety, to przykład komiksu, który jako całość trochę się rozłazi. Jest za dużo niewiadomych i żadnego punktu oparcia dla prób interpretacji. Kto jest na ostatnim kadrze? Mama bohaterki? Czemu wygląda tak jak wygląda? Ktoś inny? Czemu wygląda tak jak wygląda i po co w ogóle tu się zjawił? Brakło mi w tej opowieści jednej bądź dwóch dodatkowych stron, które może by nie wyjaśniały zakończenia ale dałby jakieś opcje do samodzielnego snucia historii dziejącej się między kadrami. Jeśli chodzi o styl graficzny Leo to daje radę jedynie bohaterka, która jest urocza i z którą fajnie jest się bawić. Ale reszta to webowy minimalizm, który niczym specjalnym nie przyciąga wzroku.

Dotknij mnie, Midasie (Kosmiczna ekspedycja kube)

To moje pierwsze zetknięcie z twórczością Kosmicznej ekspedycji kube (kiedyś dokupię resztę zinów). Ale spotkanie oceniam pozytywnie. Dostałem sympatycznie napisaną opowieść o przygodach kurczaczka, który wprowadzając się na nowe mieszkanie w bloku próbuje zaprzyjaźnić się z nieprzyjemnym w obyciu sąsiadem. I mimo że ta historia nie jest specjalnie dowcipna, to wprawia w dobry humor. Może i jest przewidywalna, ale została opowiedziana z taką swadą, że nie mam się nic przeciwko temu, że wskazówki kim jest sąsiad zostały pokazane w sposób łopatologiczny. Może to też zasługa rysunków: minimalistycznych, umownych, ale - podobnie jak w opisywanym niedawno zinie Chaosu i entropii - sugestywnie oddających opowiadaną historię. Kurczaczek jest sympatyczny, lekko niezdarny, mocno naiwny, wolno kojarzący, ale owa sympatyczność rozsadza opowiastkę i zostawia czytelnika z uśmiechniętą buzią.

Straszne przygody Kwasi (Poliki pełne komiksów)

Kwasia to stworek przypominający pyzatego pączka, która to przeżywa strasznie absurdalne przygody. Tu dostajemy takie trzy, jedno bądź dwustronicowe. Najbardziej lubię tę z ciasteczkiem. Choć w tym przypadku ów rodzaj absurdu do mnie nie trafia. Puenty są takie se a rysunkowo na kadrach panuje lekki bałagan. Widzę pewny punkty wspólne z twórczością Tomasza Niewiadomskiego, ale po tych próbkach nie zostałem zauroczony.    

Czego oczy nie widzą (Mikołaj Dołhun i Jan Zglinicki)

Oh, ależ to fajny rasowy horror. To opowieść o chłopaku który wszędzie widzi chodzącą za nim widmową postać. Taką podobną do tej z plakatu filmu Slender Man. Zakończenie dobre, rysunki wyrosłe z mangi podbijają atmosferę grozy swoją sterylnością a pozbawiona słów opowieść czytelna od pierwszego wyjrzenia. Spodobało się!

Jak zdobyć królika (Julia "Hanyuurin" Hevelke)

Słodka dziewczynka zanurza ręce w pojemniku oznaczonym jako 'zagrożenie biologiczne'. To co się dalej dzieje na tym dwustronicowcu można określić jako 'tak głupie, że aż fajne'. To rodzaj facepalmowego absurdu, który w tym przypadku facepalmu nie wywołuje -  to przede wszystkim sympatyczna głupota narysowana podobnym stylem co opowieść pierwsza. 


Pierwsza ekspedycja (Drozacki)

Wyjątkowo nie napiszę to nic o fabule. Ta jest, ale styl graficzny Drozackiego wypchnął ją z ramek. Ten chłopak rysuje wyłącznie w trybie makro. Tu wszystko jest duże. Duże! Główna bohaterka tej historii wydaje się przeciskać z kadru do kadru by postawić parę kroków. Kadry ją ograniczają, tworzy się klimat lekko klaustrofobiczny, a dodatkowo trzeba gdzieś jeszcze poumieszczać jakieś rekwizyty. Patrzę na rysunki Drzackiego z lekko rozdziawioną buzią jak on to upycha wszystko w opowieść! Intrygujący styl, jak diabli!


Hello młodzieży, fajnie was było poznać. Ja już wiekowy, także wielkim fanem nie zdążę zostać - ale twórzcie, rysujcie, piszcie wasze opowieści. Macie talent w rękach, szkoda go marnować wyłącznie na komiszcza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz