Kalendarz świąt polskich.
W drugim zbiorczym tomie przygód Ratmana ze sterami scenarzysty usiadł Grzegorz Janusz (pod koniec pozwolił Maciejowi Parowskiemu przejechać kilka kilometrów). Zmianę dość szybko można wychwycić - inny sposób konstruowania historii, delikatnie inny poziom absurdu i dochodzenia do puent. Ale też Janusz gładko wszedł w ratmanowskie buty, rozumiejąc pierwotny koncept Tomasza Niewiadomskiego. Ratman jak poprzednio, przenosi się w różne czasy, napotykając mniej bądź bardziej znane postacie, zarówno te fikcyjne jak i rzeczywiste.
Integral nr 2 zaczyna się historią mającą miejsce w Nowy Rok. Wracający po sylwestrowej imprezie Ratman próbuje zasnąć błogim snem, jednak przeszkadzają mu dobiegające z góry hałasy. Zakłócaczem spokoju okazuje się być... Witkacy. Następnie Grzegorz zaprasza na celebrowanie kolejnych świąt i mniej bądź bardziej niestandardowych Dni. Dostajemy więc historię związaną z Wielkanocą, ale także Z Walentynkami, Dniem Babci czy Dniem Dziecka. Swojego shorta dostaje Dzień Walki z Depresją, Dzień Archeologa, Rocznica Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej a także bardziej 'egzotyczne' święta - Dzień Bliźniąt, Światowy Dzień Telekomunikacji i Społeczeństwa Informacyjnego czy Międzynarodowy Dzień Walki z Potworami.
Taki konstruowanie historii 'pod święta' wymaga pewnej giętkości scenopisarskiej. I tu wychodzi na wierzch wyobraźnia Janusza, który w większości wypadków poradził sobie wyśmienicie, zderzając groteskowość sytuacji z obchodzonym wydarzeniem. Co znamiennie - nie we wszystkich opowiastkach Ratman jest postacią pierwszoplanową. Zdarza się nieczęsto, że robi za tło, pojawia się na zasadzie easter-egga, albo... nie ma go wcale. Niespecjalnie to przeszkadza - drugi tom to przegląd nieszablonowej wyobraźni scenarzysty i równie zsynchronizowanej z treścią kreski Niewiadomskiego.
Wypada mi powtórzyć myśl z tekstu o tomie pierwszym. Wehikuł wszechczasów zbiera siedemdziesiąt historyjek. Siłą rzeczy część z nich jest świetna, inne są zaledwie dobre, trafiają się słabe. Niestety te najgorsze wyszły spod ręki Macieja Parowskiego. Niestety ówczesny red. nad. Nowej Fantastyki stworzył historie o podobnym stopniu rozmydlenia co w Wrogim przejęciu - czwartym tomie Funky Kovala.
Fajnie się dawkuje Ratmana. Kilka historyjek do przerobienia na dobranoc, spanko i tak przez kilka kolejnych dni. Teraz czuję pustkę oczekując na tom 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz