Po sukcesie Postapoland, Bartosz Zaskórski poszedł za ciosem i przygotował zbiór krótkich opowieści przybliżających filary wymyślonego świata. Okładka mówi sama za siebie - miło nie będzie, choć przyjemniejsze fragmenty również się trafią.
Otwierający tomik Faces (of Death) of Postapoland. The Lecture w zwięzły sposób wykłada reguły rządzące twórczością Zaskórskiego. Co ważne dla polskiego czytelnika, słowo poland w tytule nie ma żadnych związków z naszym krajem. Postapoland to nie konkretna kraina, nawet nie planeta - to całkiem osobny, niezależny wymiar, w którym każdy zalążek życia ulega wiecznym mutacjom i wynaturzeniom. W tym wszechświecie wszystko chce zabić wszystko - ciągłe przekształcanie się, odnawianie, regeneracja czy przybieranie dziwnych kształtów ma na celu uzyskanie przewagi w odwiecznym tańcu życia i śmierci. Jednak w tym pełnym mutacji i okropieństw świecie jest jeden element, cieszący oko. Związany z wolontariatem artysty. Warto sprawdzić, cóż to.
Pozostałe opowieści mają już bardziej fabularną formułę, choć poziom dziwności cały czas utrzymuje się na granicy "dziwne-chore". Going Through the Holes All Day Long to opowieść drogi, w którym zamieszkujący trzewia miasta robaczek marzy o sposobności wydostania się kiedyś z jelit budowli i zobaczenia zewnętrznego świata. Prawdopodobnie nigdy nie będzie mu to dane, za to czytelnik ma okazję ujrzeć go za niego, chcąc czy nie chcąc. A Bartosz oddaje w tym shorcie bardzo wyraźny hołd H.R. Gigerowi, korzystając z fotorealistycznej techniki tworzenia.
Stone Love Story zaskakuje... humorem. W dodatku dość fekalnym! Ale czyż gadające odchody nie wpisują się w arterie tego świata? Z kolei bliźniacze Ghost Love Story przedstawia romantyczne spotkanie dwóch pijawek. I owa opowiastka, mimo iż próbuje być brzydka i obleśna, ma pewien urok a geometryczne wygibańce podczas aktu spełnienia przybierają całkiem wzniosłe figury. Choć użyte kolaże à la późny Beksiński to nie jest coś, co chciałbym oglądać w większych dawkach u Zaskórskiego.
One-Page Abstract Story About the Sun mogłoby się z powodzeniem znaleźć w Postapoland; wygląda na odrzuconą w ostatniej chwili planszę przed finalnym składem Sporym zaskoczeniem jest I'm Just a Normal Person. Pierwsza strona została narysowana na... mangową modłę. Ale już kolejna przeradza się w rasowy (choć minimalistyczny) horror, który dzięki zastosowanemu kontrastowi, udanie generuje uczucie lęku, znane chociażby z co lepszych odcinków Black Mirror.
Na koniec Bartosz zabiera nas na wystawę potworności. Atrocity Exhibition to muzealny zbiór okazów ukazujących różne aspekty postapolandowego świata - zabawkę dla dzieci, plecak, obraz, seksualny gadżet, ozdoby. Owa wystawa przeraża i zachwyca jednocześnie. Ot, cały Zaskórski w pigułce.
By jeszcze bardziej czuć się w klimat, autor na końcu komiksu zamieścił spis tytułów na sugerowaną playlistę do odtwarzania podczas lektury. Ale nawet bez niej, Weird tales of Postapoland pokazuje, jakim pokręconym umysłem jest krakowski artysta. Bartosz tworzy rzeczy, o których boimy się śnić, reagujemy paniką na myśl, że moglibyśmy utkwić na dłużej w takim, bądź podobnym świecie chociażby po śmierci. Ale podobnie jak w przypadku wspomnianych Gigera czy Beksińskiego - jest w jego pracach coś hipnotyzującego, jakby jakiś mentalny rakowaty pazur wbijał się w istotę szarą mózgu, ciągnął i przykuwał na dłużej do otwartych stron.
Tytuł do kupienia wyłącznie w sklepie Róbmy Dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz