wtorek, 12 września 2023

Dwa gwoździe #4 (scenariusz i rysunki: Ottoich, wydawnictwo Rebel, 2023)


Ottoich przed premierą zeszytu zgrabnie nakręcił hype. Obiecał czytelnika zabrać do Nieba i... słowa dotrzymał!

Zgodnie z wypracowaną formułą, tom czwarty został podzielony na dwa podrozdziały. W Boskim Golemie już na pierwszej stronie autor w całostronnym kadrze przedstawia swoją autorską wizję miejsca bytowania Boga. Teoretycznie nie odbiega ono zbytnio od chrześcijańskich wyobrażeń nieba, ale oczywiście trzeba wziąć poprawkę na nietuzinkową wyobraźnię artysty. W ottoichowskim wydaniu ma dużo klimatu z upiornych obrazów Hieronima Boscha - w punkcie centralnym artysta umieścił główną siedzibę Stwórcy, a wokół niej zapełnił przestrzeń elementami, które na pierwszy rzut oka wydają się być chaotycznym naciupkaniem elementów. Groteskowi aniołowie, wypływające z różnorakich otworów zwoje pergaminów kojarzące się z księgami składającymi się na Tanach (hebrajską Biblię), tłumy zbawionych dusz zapełniających dolny poziom... miejsce to nie wydaje się być przyjemniejszą lokacją niż poznane wcześniej Piekło. A jednocześnie widz zaczyna towarzyszyć Maryi w pielgrzymce do stóp Najwyższego, by uzyskać wsparcie w toczącej się intrydze mającej na celu pozbawienie Lucyfera praw do zarządzania infernalnym przybytkiem.

Intrygująco Ottoich wymyślił sobie postać Boga. Zastosował dość sprytny zabieg narracyjny pokazujący, że to istota wszechwiedząca i bytująca poza czasem. I kompletnie inna od innych, ważnych dla komiksowa, boskich przedstawień. Stwórca z Kaznodziei Gartha Ennisa czy Lucyfera Mike'a Carreya był omnipotentną postacią, a jednocześnie bardzo ludzką w swoim zafrasowaniu sprawami na ziemi. W Dwóch gwoździach Bóg jawi się bliższym filozofii gnostyckiej - przypomina bardziej demiurga, dla którego świat doczesny jest obcy a umysł zajmują rzeczy wykraczające daleko poza możliwości ludzkiego poznania. 

Teoretycznie Boski Golem jest wariacją na temat żydowsko-czeskiej legendy o stworzeniu Golema przez rabiego Jehudę Löw ben Becalela. Błotnik i Torngarsuk w tej historii nie występują; tu główne skrzypce dostaje Maryja. I choć sama opowieść jest chyba najprostszą z dotychczasowych, to pod względem rozbudowy mitologii uniwersum rozdział ów przynosi najwięcej podwalin i kamieni węgielnych pod budowany finał. Droga do zakończenia zostaje wyraźniej zarysowana - kształtuje się stawka, o jaką toczy się gra, zmienia się układ sił, a drugoplanowe postaci nieoczekiwanie wysuwają się przed peleton. 

W Zupie ze świętych powracają nasi ulubieńcy. Twórca tym razem wykorzystał życiorysy świętych Justyny i Cypriana. Diabłem, którego wg zachowanych podań przywołał (wtedy jeszcze poganin-mag) Cyprian, by nakłonił Justynę do poślubienia zakochanego w niej Aglaidesa, okazał się... Węgliszkiem! Historia kuszenia Justyny wg Ottoicha okazuje się mieć potężny ładunek komizmu! Gdy stery opowieści przejmuje Błotnik zaczyna się jazda. Autor w przewrotny sposób (i dość grubiański - ale umotywowany fabularnie) niniejszym zabrał głos w całkiem współczesnych dyskusjach o roli kobiety w społeczeństwie. Może to nie najszczęśliwsze porównanie, ale w tym rozdziale czuję zbieżne inklinacje z Kotem rabina Joanna Sfara. Oczywiście, to nie ten sam poziom rozkminek filozoficzno-socjologiczno-religijnych, ale podstawa budowania opowieści ma kilka wspólnych cegiełek z dziełem Francuza.

I to ciągnące się na usta pytanie po lekturze. Czy Torngasuk i Błotnik skorzystają z Czarnej Księgi Elverum? Oraz czy tatuaż na skroni Maryi ma znaczenie?

Nie ma sensu silić się na podsumowanie. Głupio z każdym kolejnym tomem pisać wyświechtaną frazę, że to najlepszym zeszyt serii. Podoba mi się zaprezentowany koncept dwóch gwoździ, ale nie do końca rozumiem, czemu właśnie to one dały tytuł całej serii. Za miesiąc wszystko będzie wiadomo, kiedy Vanitas znajdzie się na półkach sklepowych. A do tego czasu napięcie będzie tylko rosnąć!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz