piątek, 31 marca 2023

Leśny dziad (scenariusz i rysunki: Luko Czakowski, timof comics, 2023)

Mogłoby się wydawać, że młody artysta, który swoimi pierwszymi dziełami powoli zaczyna przebijać się do świadomości szerszej publiczności, kolejne rzeczy zrobi przystępniejsze, łatwiejsze w odbiorze, by móc choć przez chwilę posurfować na fali. Ale Luko Czakowski najwyraźniej chce być jeszcze tym młodych, gniewnym, poszukującym.

Leśny dziad to rzecz dziejąca się w tym samym świecie co Głowa i Pokusa. Choć powiązania z poprzednimi komiksami są nieznaczne - głównym elementem łączącym Leśnego z wcześniejszymi tytułami jest wzmianka o Człowieku w służbie algorytmów - książkę o takim tytule napisał bohater Pokusy. Ale przede wszystkim czytelnik odnajdzie tu ten sam klimat - psychoindustralizmu na pograniczu sennych majaków.

Już od pierwszych stron z smolistych kadrów wyziewa pełzająca dziwność. Oto poznajemy tytułowego Dziada, który jest ewidentnie nawiedzonym osobnikiem. Mieszka w lesie, łazi z siekierą i bełkocze pod nosem frazesy o Bogu. Podczas jednej z przebieżek po okolicach, zauważa na polanie ognisko. Podchodzi bliżej i widzi na jego tle dwie całujące się kobiety. Te, słysząc że ktoś nadchodzi, odwracają się w kierunku hałasu. Ich twarze są... martwe.

Zaspoilerowałem jedynie sześć pierwszych stron. Ale nie ma to większego znaczenia, gdyż nie sposób przewidzieć dalszego ciągu. Czakowski kolejny raz wciąga czytelnika w fabularną psychodelię. I wręcz wykopuje go ze strefy komfortu. Leśny dziad wzbudza niepokój. To nie jest strach, nie ma tu scen gore, jest zaledwie kilka brutalnych kadrów, ale przez cały czas podczas lektury czułem się nieswojo. Creepy factor jest tu niesamowity i mimo, że ma się wrażenie, że nie wiadomo o czym się czyta - owo zagubienie nie przeszkadza w próbach wyciągania wszystkich meta-poziomów na wierzch.

Luko Czakowski ponownie, niczym sęp, krąży wokół podobnych tematów. I drąży temat śmierci. W Głowie był przerażony sytuacją sztucznego podtrzymywania życia, tu gryzie temat z drugiej strony. A co jeśli śmierć będzie można "reanimować"? Jak będzie wyglądał świat, gdy nauczymy się elektrycznie pobudzać pracę umarłego mózgu, który zacznie sterować członkami według zaprogramowanego algorytmu? Właśnie 'algorytm' - to słowo urasta do rangi kluczowego hasła w próbie odbioru twórczości krakowskiego artysty. Luko tym komiksem dobrze wstrzeliwuje się w nowy trend, który wkrótce zapewne zrewolucjonizuje świat - mam na myśli popularność ChatGPT. Już wkrótce matematyka będzie bezwzględna jeśli chodzi o służbę człowiekowi - w procentowy sposób nakłoni nas do takich a nie innych decyzji.

Rozumiem wszystkie eksplorowane neurozy Czakowskiego. Patrzy na świat okiem artysty, człowieka, który siłę życiową czerpie z nieprzewidywalnych i ułomnych życiowych momentów i spontanicznych skojarzeń. Patrzy i zauważa w współczesnym świecie coraz więcej wzorów, reguł i przepisów. A co gorsza - stwierdza, że przed takim matematycznym światem nie będzie można uciec, nawet śmierć nie będzie granicą. Mało komfortowa sytuacja, prawda? Niezależnie od zakończenia - skończona lektura wywołuje głównie niewesołe myśli.

Czako rysuje jak (jeszcze) Midjourney nie potrafi - czarcio, dołersko, surrealistycznie. Właściwie wszystko to widzieliśmy w jego wcześniejszych dokonaniach - tu jeszcze mocniej pokręca czerń, duszność i kontrast między trupią bielą. I mimo iż jego styl mocno ociera się o groteskę czy karykaturę, to idealnie obrazuje wykoślawiony świat zapoczątkowany Głową. Jest w jego graficznej szarpaninie coś z niemieckiego impresjonizmu (roboty), można wyczuć zerkania w stronę Rolanda Topora, wskazania na inspiracje Przemysławem Truścińskich czy Markiem Turkiem też nie powinny być bezpodstawne. A jeśli do tego dodać często wzmiankowaną Noc Walpurgii Wagnera to dostajemy surrealistyczną, narkotyczną opowieść żywcem wyjętą z obrazów Jean-Pierre Jeuneta.

Nie ma co czarować - Leśny dziad to artystyczny komiks. Skierowany głównie dla miłośników nieoczywistych fabuł i równie dziwacznych rysunków. I zanim ktoś zarzuci, że to zwyczajnie brandzlowanie się bohomazami, grzecznie uprzedzę - ten tytuł niesie ze sobą wiele cech literatury poszukującej. Owszem, opowiada schizoidalną historię, ale przy tym zadaje kilka pytań o przyszły status społeczeństwa w sidłach nieczułej technologii. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz