sobota, 29 października 2022

Milito Pro Christo (scenariusz: Jan Mazur, rysunki: Brzozomir, wydawnictwo własne, 2014)


Parę dni temu ogłoszono laureatów konkursu MFKiG na projekt publikacji komiksowej. Pierwsze miejsce zdobył Łukasz Pawlak z projektem Z powołania. Od razu wywiązała się dość gorąca dyskusja, która dotyczyła głównie kwestii, czy postać Jana Pawła II można przedstawiać z dystansem, na popkulturową modłę. A mnie naszła ochota by przypomnieć sobie pewien komiks sprzed ośmiu lat.

W maju 2013 roku nad głową Abelarda Gizy (wtedy kabaret Limo) posypały się gromy. Podczas jednego ze swych stand-upowych występów zasugerował, że papież JPII jest zwykłym człowiekiem i puszcza bąki jak każdy inny przedstawiciel człowieczej rasy. I zaczęły się debaty nad granicami świętości, czy można i czy warto je przekraczać w publicznych występach. Zapewne głosom za i przeciw wysłuchiwał się wówczas młodziutki twórca Incela. Gdyż rok później wypuścił w świat komiks, w którym nasz najsłynniejszy rodak walczy... z nazistami.

Punktem wyjścia jest sfabrykowana śmierć Karola Wojtyły w 2005 roku. W krypcie pochowano klona, a sam papież zaczyna przygotowywać się do misji, którą planował podczas całego pontyfikatu. A tą jest przeniesienie się w czasie i przestrzeni do Warszawy w 1944 roku. Mieszkańcy obleganej przez hitlerowców stolicy liczą na cud. I ten następuje. Uzbrojony z broń, będącą połączeniem pastorału z karabinem maszynowych, zmaterializowany JP2 podejmuje desperacką walkę z okupantem. A umysł sam do lektury dorabia dźwięki jakieś piosenki Guns'n'Roses albo TSA.

Brzmi parodystycznie? Karykaturalnie? Obrazoburczo? Tak, to parodia jakich wiele. Tytuł liczy 10 stron, więc oczywistym jest, że to historia musi cechować się karykaturalnym, komiksowym przerysowaniem. Czy obraża uczucia? Finał komiksu jest wzniosły i ma wydźwięk patriotyczny. Historia posługuje się znanymi cytatami, ale nie zostały one użyte by zakpić z ich autora. Ot, jedynie by umieścić je w niecodziennym kontekście i z przyjemnością stwierdzić, że ich ponadczasowość pasuje do każdej, nawet zwariowanej, sytuacji. 

Ale też nie ma co się oszukiwać - u mocno wierzących ludzi Milito Pro Christo może zostać odebrany jako abominacja. Komiks nie wznosi Wojtyły na piedestał i nie traktuje go czołobitnie. Ba, wykorzystuje postać papieża pretekstowo, by użyć dzierżonej przez niego funkcji jako pretekstu do graficznej rozwałki. W tej undergroundowej rozróbie nie ma ani miejsca ani czasu na psychologię postaci - nie sposób jej pogłębić, ale też nie można zbytnio strywializować. Liczy się akcja, akcja, akcja. Choć wiadomo, że papieża z karabinem się rysować się nie godzi. Gdyż grzech i obraza uczuć religijnych.

A za rysunki odpowiada tak naprawdę Jacek Kuziemski, człowiek który dał nam Johannesa Schachmanna. Tu jeszcze mający lekko drżącą rękę w dobrym oddaniu rysów, lecz już przyjemnie efekciarskim. Gdyż, żeby złapać czytelnika na haczyk, trzeba umieć rysować i wielkie giwery i martwych hitlerowców!

Tak więc jeśli komiks Łukasza Pawlaka się ukaże drukiem, dyskusja na temat szargania świętości powróci z zdwojoną mocą. Tym wpisem chciałem pokazać, że to nie będzie pierwsze zderzenie JP2 z nieświętą popkulturą komiksową. I że miało (i będzie miało) zerowe oddziaływanie na świat rzeczywisty. Gdyż rosnący od jakiegoś czasu nurt antyklerykalny ma inne źródło niż niefrasobliwość w ukazywaniu świętych postaci w świeckich historyjkach. A komiks jest do przeczytania tu (choć pewnie FB za jakiś czas zmieni automatycznie link i trzeba będzie go szukać w fejsowych albumach Jana Mazura).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz