Już nigdy nie wsiądę do żadnego gdańskiego tramwaju! Nimi jeżdżą sami terroryści! A dziś dodatkowo media podały informację o pożarze w tamtejszej zajezdni...
Dałem się podejść materiałom reklamowym. Te mówiły, że komiks przedstawia codzienność publicznego miejskiego transportu zbiorowego. Wziąłem swój egzemplarz w łapę, spojrzałem na okładkę. A na niej bezdomny, śpiący mężczyzna zajmujący tył tramwaju. Mózg więc przestawił się w tryb obyczajowy, spodziewając się lektury o ciemnych stronach współczesnego społeczeństwa, gdzie obok galerii handlowych egzystują wykolejeni życiowo ludzie. Pierwsze strony nawet mnie utwierdziły w z góry założonej tezie z jakim rodzajem komiksu będę miał do czynienia. Poznałem człowieka, który z tramwaju uczynił swój habitat oraz stałem się świadkiem znanych dobrze sytuacji z regularnych kursów do pracy - a to natarczywe przyglądanie się przez dziwnych osobników czy walka o wolne miejsca. Ale... dość szybko przekonałem się naocznie, że Grządzieli siedzi w głowie kompletnie inna gatunkowo opowieść.
Dla mnie Ostatni przystanek to filmowy Speed nakręcony przez młodego Quentina Tarantino. Z każdą kartką fabuła uderza w coraz bardziej groteskowe i przerysowane tony. Miałem w pewnym momencie wrażenie, że makabra wyrwała się Spellowi spod kontroli i zaczęła żyć własnym życiem. Z tego powodu zmuszony był wprowadzić do historii postać mechanicznego policjanta, by próbował zapanować nad samoistnie nakręcającą się spiralą przemocy. Co udało się, na szczęście, połowicznie!
Co ciekawe - czytając komiks dość łatwo wyobrazić sobie cały ten rumor związany z giętym metalem i krzyczącymi ludźmi. To bardzo głośne wydawnictwo, mimo iż technicznie to niemy komiks. I sprytnie grający na uczuciach. Jednym z elementów fabuły są karteczki niesione przez gołębia. Bohaterowie po ich przeczytaniu podejmują dalsze decyzje. Jako czytelnik mogę jedynie wyobrazić sobie ich treść - co mnie doprowadziło do sytuacji, że w pewnym momencie analiza ulicznych bijatyk została odstawiona na boczny tor a na pierwszym planie pojawiły się stonowane historie pojedynczych bohaterów. Skąd brał wróżby psycholog-wróżbita? Jaka przepowiednia trafiła się pani motorniczej? Niedopowiedzenia działają bardzo na plus w tym komiksie.
A poza tym to soczysta, barwna, undergroundowa rozpierducha. Wydarzenia szybko przybierają totalnie szalony obrót a twórca wrzuca prawa fizyki do kosza i strzela blockbusterową nawalankę. Spell ma filmową wyobraźnię - widać to po kompozycjach kadrów, dużo tu tych z gatunku celuloidowo-efekciarskich. Choć intencjonalne postawienie na programową brzydotę wyraźnie zdradza inspiracje tytułami jak Ranx czy Tank Girl. Nie zmienia to faktu, że rysunki Grządzieli można studiować dowolnie długo. Dla przykładu - facet rysuje postaciom pełny garnitur zębów, choćby po to, by pokazać ile chwilę później ich stracili. Ale na serio - to co człowiek robi z dynamiką i kolorami zasługuje na pełne uznanie.
Akcja, humor, groza - to wszystko przeplata się w Ostatnim przystanku niczym w groteskowym tańcu. Tak sugestywnie, że naprawdę inaczej spoglądam na ludzi w autobusie w moim teoretycznie spokojnym mieście!
Osobiście bardzo lubię ten komiks. Chyba trochę bokiem niestety przeszedł :(
OdpowiedzUsuńKupiłem komiks w ciemno, właściwie bez żadnego researchu. Właściwie zaskakiwany pozostałem do ostatniej strony, tak sprytnie Spell zwodził oczekiwania :)
Usuń