czwartek, 2 grudnia 2021

Ars Gratia Artis: Malarstwo z dymkiem (scenariusz i rysunki: Grzegorz Weigt, wydawnictwo Kurc, 2021)


Pamiętacie Tytusa, który w XIII Księdze wskakiwał do kolejnych obrazów, gdzie czekały na niego zwariowane przygody? Grzegorz Weigt dwa lata później sięgnął po podobny motyw - w krótkich komiksowych historiach "ożywił" kilkadziesiąt mniej bądź bardziej znanych obrazów.

Na tytuł Ars Gratia Artis złożyło się 28 shortów, które Weigt narysował na przestrzeni wielu lat swojej działalności artystycznej. Najstarsze sięgają 1989 roku, najnowsze powstały na potrzeby tego wydawnictwa. Pomysł prosty a jednocześnie dający szeroką gamę możliwości. Pewnie każdy z nas stojąc przed jakimś obrazem doznawał roju myśli co działo się tuż przed namalowaną sceną, albo jak potoczyły się dalsze losy bohaterów uwiecznionych na obrazie. Dałbym sobie rękę uciąć, że wielu widzów zastanawiało się czy kobieta z Szału uniesień Podkowińskiego jeszcze długo się utrzyma wisząc uczepiona szyi oszalałego konia!

Nie będę udawał, że znam wszystkie wymienione w komiksie obrazy. Część z nich mgliście kojarzyłem a wiele miałem dopiero okazję poznać dzięki temu tytułowi. Dlatego też po pierwszej lekturze uruchomiłem przeglądarkę i zacząłem je wszystkie googlować. I tę godzinę spędzoną przy wyszukiwarce i otwartej książce będę bardzo długo mile wspominał. Dzięki Malarstwu z dymkiem po raz pierwszy dowiedziałem się o istnieniu Podaj cegłę Aleksandra Kobzdeja czy Nighthawks Edwarda Hoppera. Ba, chwilę później zacząłem czytać Mój nowojorski maraton Sebastiena Samsona i z rozkoszą odkryłem, że autor poszedł do tej samej knajpki z obrazu! 

Ale wracając do komiksu - jak to w każdym zbiorze - część historii jest lepszych, część gorszych. Niektóre z nich przyjąłem z totalnym 'meh': chyba nie zrozumiałem pomysłu stojącego za Hotel by a railroad czy Pocałunku, a Rzeź niewiniątek otrzymało zbyt oczywiste rozwinięcie. Pewne shorty może nie dostały jakiegoś specjalnie ciekawego dopowiedzenia ale z zainteresowaniem czytało mi się je jako komiksowe etiudy. Zaklinaczka węży ma niespodziewane skrzyżowanie postaci z Człowiekiem z Gazetą, Chrystus dźwigający krzyż przynosi ponadczasowy wydźwięk, Wyspa umarłych fajną puentę a Olimpia ciekawie balansuje na granicy erotyki i rubaszności. Ale najbardziej polubiłem te rozdziały, który wywołały na twarzy 'mindfucka' i zostałem zaskoczony nieszablonowością, w którą skręciła wyobraźnia artysty. Najbardziej widowiskowi są Wędrowcy - nic mnie nie przygotowało na opowieść science-fiction. Trumna chłopska to świetny, absurdalny czarny humor. Babie lato oddaje hołd Monthy Pythonowi a Arlekina i jego dziewczynę uwielbiam za uszczypliwy dekadentyzm. Nighthawks, gdyby skończył się stronę wcześniej, byłby równie dobrym, jak nie lepszym shortem a Golconda zaskoczyła odwróceniem konwencji. Choć najbardziej w pamięć zapadła Guernica Pabla Picasso. Grzegorz wyciągnął z tego obrazu tak potężny ładunek bólu i strachu, że nigdy już nie spojrzę na to dzieło inną interpretacją niż tą Weigta.

Co ciekawe - autor nie dysponuje specjalnie realistycznym warsztatem by wiernie oddać 'opisywane' obrazy. Jego styl miejscami mocno dryfuje w kierunku minimalizmu i karykatury. Ale... udaje mu się bezbłędnie "zremiksować" oryginały. Bez problemu kopiuje geometrię Rozkoszy poety, klasycystyczne Źródło czy impresjonistyczną Czerwoną piłeczkę. Gdy uważa to za słuszne - korzysta z akwarelowego brudu (Burłacy na Wołdze), jeśli widzi potrzebę zmiękczyć scenę - robi to (Szał uniesień), ale też czuje pokorę przed dziełem Michała Anioła i sprytnie wytycza sobie drogę na skróty. Owszem, nad całością unosi się lekki duch post-modernistycznej groteski (w sumie sam pomysł na fabułę jest taki), niemniej jednak artysta na kartach komiksu udanie pokazuje się jako twórca z otwartym umysłem.

Ars Gratia Artis nie będzie komiksem, który będzie się pamiętać długo. Dostarcza chwilowej zabawy, gdy zmusza czytelnika do konfrontacji z jego znajomością pierwszoligowego malarstwa i stanowi swoisty papierek lakmusowy osobniczej wrażliwości. Czy można szargać świętości i podsuwać interpretacje obrazoburcze? [sic!]. Spłycone? Albo gorzej - przaśne? To już zależy od osobniczej wrażliwości. Ale owe emocje przy lekturze zostaną na dłużej. A to wcale nie jest prostą rzeczą do uzyskania.



1 komentarz:

  1. Zaskakująco dużo trafnych spostrzeżeń, tzn. (subiektywnie) takich które oddają to, co sam myślałem robiąc te komiksy. Nawet te, które są nie całkiem pochlebne. Pozdrawiam Grzegorz Weigt

    OdpowiedzUsuń