niedziela, 14 listopada 2021

Mrok (scenariusz i rysunki: Marcin Bartoś, wydawnictwo własne, 2021)



Rzadko się zdarza, by graficznie zawartość komiksu była lepsza niż okładka. Tutaj jest niewiele lepsza, ale aż tak brzydkiego rysunku w środku nie uświadczymy. 

Mrok jest klasycznym przykładem wydawnictwa zinowego - wydrukowanego zapewne na domowej drukarce, nierówno zgiętego i zszytego dwoma zszywkami. I jak to zwykle w takich przypadkach bywa, autor komiksu ma więcej zapału niż umiejętności. Aż chce się krzyknąć 'lubię to'!

Fabuła opowiada o wampirach, które sobie od wieków egzystują w tajemnicy przed ludźmi. Jednym z najpotężniejszych wampirów jest księżna Lidia - ma swoją armię wampirów, generałów, szpiegów i doradców. Ale władza autorytatywna zawsze musi zrodzić opór. Jeden z podwładnych, Melchior Okrótny (pisownia oryginalna), który był naczelnym krytykiem poczynań Lidia, w pewnym momencie zdezerterował ukrywając się gdzieś przed wzrokiem wampirów. Po jakimś czasie znów się ujawnił, tym razem ze swoją armią potworów tzw. melchiorantów, którzy zaczęli stanowić zagrożenie nie tylko dla ludzi, ale także dla wampirzych starożytnych rodów. A Mrok opowiada o finałowej potyczce między Lidią a Melchiorem. 

I cóż, głupie to jest, gdyż cała historia ma znamiona być pierwotnie narysowanej na ostatnich stronach zeszytów podczas nudnych lekcji bądź wykładów. To przede wszystkich post-modernistyczna zabawa motywem wampirystycznym, w której ziomalsko prowadzona fabuła prowadzi do absurdalnego zakończenia. Tu wszystko jest złe - dialogi, następstwo akcji i nieudolne epatowania niewybrednym humorem pomieszanym ze scenami gore. Również rysunkowo jest kiepsko - widać, że ręka twórcy nie jest jeszcze wyrobiona i potrafi kreślić jedynie rachityczne, koślawe malunki.

Ale też jak to bywa w przypadku zinowego undergroundu - z komiksu bije szczera radość tworzenia fabuły i jej rysowania. Trzeba oddać Bartosiowi że chłopak ma już wyczucie anatomii i mimo groteskowości stylu, proporcje postaci są przyzwoite. Również nie ma problemu z dobrym oddawaniem rysów twarzy pod różnymi kątami. Lidia na każdym kadrze wygląda jak Lidia, podobnie jak Gardius. A to już przesłanka do faktu, że Marcin talent do rysowania ma, brakuje mu doświadczenia i warsztatu. Również scenariuszowo swoją historyjkę rozpisał nieźle - pierwsze dwie strony to przedstawienie postaci wraz z krótkim 'bio', z których dowiadujemy się o podstawowych zasadach rządzącym jego światem. Dzięki czemu potem może już bez bagażu rzucić czytelnika w wir akcji. Nawet sprytne posunięcie. 

Zin więc trzeba rozpatrywać w kategorii 'tak zły, że może być fajny'. Zalążki w Marcinie na lepszego komiksowego twórcę widać, niech więc płodzi jak najwięcej undergroundowego szrotu i szuka własnego stylu. Kto wie, może wyrośnie z niego drugi Tomasz Niewiadomski?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz