środa, 20 października 2021

Om: Apetyt na przygodę (scenariusz i rysunki: Piotr Nowacki, Kultura Gniewu, 2021)


Zanim wziąłem się za lekturę, przekartkowałem komiks i nie wiedzieć czemu przypomniał mi się ten artykuł Bartka Chacińskiego o psychodelizującej muzyce w dziecięcych kreskówkach z lat 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku. I tym sposobem przepadłem - czytając Oma cały czas brzmiały mi w głowie różne syntezatory i awangardy!

Początki żabodinozaura Oma sięgają 2012 roku, gdy timof wydał czarno-biały komiks z okazji festiwalu Komiksowa Warszawa. Dziewięć lat później dostajemy wersję ulepszoną, pokolorowaną i z ciekawymi dodatkami. A pierwsza strona od razu kojarzy się komiksami rodem z PRL-u, gdzie gruba kreska stanowiła kiepską granicę dla charakterystycznej żółto-czerwonej palety kolorów. Im dalej w opowieść, tym wrażenie się zaciera, aczkolwiek dla dziadyg to miłe zagranie na nostalgicznej nutce.

Apetyt na przygodę ukazał się w podserii Krótkie Gatki, czyli pozycji przeznaczonych głównie dla najmłodszych czytelników. Autor Misia Zbysia jest ciągle takim brzdącem, który wciąż pamięta, że dla dzieciaków liczy się nie tyle co logika przyczynowo skutkowa zdarzeń co ogólna 'fajność świata'. A Om jest bardzo fajny w swej łobuzerce. Kto z nas, będąc samym w krótkich gatkach' nie tęsknił za podobnym sposobem rozwiązywania życiowych kłód? Urocze 'chaps' i po problemie. Zjadanie różnych przedmiotów jako panaceum na 'tyrady' rodzicielskie bardzo działa na wyobraźnię młodego człowieka i sądzę, że ten dość szybko polubi głównego bohatera. Chaps, om nom - i figurki szachowe posprzątane i nie ma bałaganu. Chaps, om niom - i głupi zegarek już nigdy nie napsuje rano krwi. Sprytne!

A Apetycie na przygodę wyczuwam wiele elementów wspólnych ze ciut wcześniejszym komiksem Moe. Podobnie jak tam, Nowacki rzuca swoich bohaterów w kompletnie nieprzewidywalne i absurdalne przygody. A samo ich śledzenie jest wystarczającym powodem do sięgnięcia po tę pozycję. Wyobraźnia Piotra działa na wielu przestrzeniach - artysta z gracją łączy elementy dorosłego świata i wrzuca do maszynki napędzaną (a)logiką młodego i chłonnego umysłu dzieciaka. Gdyż kto wpadłby na pomysł, by jednym z bohaterów uczynić wielkie jajo, które każdą noc spędza w lodówce, a co ranek musi iść do szkoły pobierać wiedzę? Tego nie jest w stanie wymyśleć osoba, która od lat w pracy przewala tabelki w excelu!

Om: Apetyt na przygodę to kapitalnie narysowana (te grymasy, te emocje, te zmiany krajobrazów) awanturnicza przygodówka, która - dzięki parujących z kart oparom absurdu - powinna się spodobać czytelnikowi w każdym wieku. Oznacza to również, że rodzice będą musieli miejscami mocno natłumaczyć się pociechom, które będą podczas lektury zadawać "ciężkie pytania". Na przykład takie, jak Om z kolegą wydostali się z wnętrza rekina. Powodzenia :)

p.s. A pomysł aby splash pagesy narysowali zaproszeni znajomi rysownicy autora jak i koncepcja dodatków - nad wyraz udane!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz