czwartek, 21 października 2021

Kościwproch #1: ... i nie ma fleta we wsi (scenariusz: Grzegorz Babiszewski, rysunki: Marcin Medziński, wydawnictwo własne, 2021)


Grzegorz Babiszewski, homme fatale facebookowej grupy Komiksy bez granic. To człowiek, którego posty prawie zawsze wywołują żarliwe dyskusje i postać, która od lat usiłuje polski rynek komiksowy stabelaryzować i zankietyzować. Babiszewski od zawsze był orędownikiem tworzenia jak najliczniejszych mainstreamowych komiksów, z tradycyjną realistyczną kreską i klasycznie prowadzoną fabułą. By nie być gołosłownym, swoje głoszone teorie przekuł w praktykę. Dokoptował sobie rysownika i po jakimś czasie wypuścił w świat prolog historii o Kościwprochu.

Plan zakłada pięć zeszytów i biorąc pod uwagę liczbę napoczętych wątków w tej odsłonie, wydaje się być rzeczą bardzo trudną by je porządnie rozwinąć. Na pierwszych stronach słyszymy zza off-u monolog kobiety, która pragnie opowiedzieć historię nie tylko swej nieszczęśliwej miłości do tytułowego bohatera, ale także nakreślić historię królestwa Polanii. Które to królestwo w pewnym stopniu przypomina średniowieczną Polskę, z tą różnicą że scenarzysta władował w opowieść kilka post-modernistycznych wtrętów. Cała intryga skupia się na turnieju zorganizowanym z okazji 50 urodzin króla Kraka. Babiszewski w celowo szorstki sposób przeskakuje kulminacyjną noc tego turnieju i pokazuje jego niewiarygodne następstwa, które mogą wywołać niezły mindfuck. Są tak nieprawdopodobne, że sądzę iż logiczne wyjaśnienie związków przyczynowo-skutkowych zajmie parę zeszytów. A trzeba przyznać, że Kościwprocha poznajemy dopiero na przedostatniej stronie, więc autorzy muszą poświęcić mu własną historię. A ma być tylko pięć części...

I o ile do pełnej zagadek konstrukcji fabularnej można mieć zastrzeżenia, to trudno narzekać na robotę Medzińskiego. Człowiek ma świetną, tłustą kreskę, która idealnie fasuje do quasi-fantastycznych historii dziejących się w średniowieczu. Marcin ma dryg do rysowania wszystkiego - zamków, chat, miast, lasów jak i wnętrz pomieszczeń, gdzie mroki oświetlają świece a ławy uginają się od mięsiwa, fantastycznej fauny, elementów ubioru na rysach twarzy kończąc. Widzę u chłopaka kilka punktów wspólnych z Zbigniewem Kasprzakiem a także z Benedyktem Szneiderem. Tak, okładka jest myląca - w środku nie ma nic z Bisleya ani z klimatów 2000AD!

Całkiem fajne są dodatki pokazujące proces twórczy dotyczący etapów powstawania komiksu. Niespecjalnie się różni o innych podobnych, ale może stanowić pomocną wskazówkę dla niezdecydowanych młodych twórców. Powtarzania pewnych rzeczy (oczywistości?) nigdy za wiele.

Kościwproch #1 jest jak cała postać Babiszewskiego - kontrowersyjny. Można dyskutować czy taki mariaż fantasy i popkulturowego tygla ma szansę zażreć w przyszłości. Z jednej strony komiks uderza w mroczne tony, ale jest dużo przesłanek, że ów mrok sprowadzi się do slapstickowych rozwiązań. Te jedenaście stron komiksu to zbyt skondensowany prolog by móc cokolwiek wyrokować na przyszłość. Jedynie rysunki Medzińskiego jawią się niczym boja stałości na morzu chaotycznego łapania srok za fabularne ogony. Cała nadzieja w #2, ale podskórnie czuję, że ten nigdy nie powstanie...
Komiks można przeczytać tu.






1 komentarz: