poniedziałek, 4 października 2021

Dusza leśnika (scenariusz: ks. Robert Bartosik, rysunki: Mieczysław Skalimowski, wydawnictwo własne, 2018)


To przykład na to, że księża nie tylko czytają komiksy, ale także je tworzą. Dusza leśnika to bodajże trzeci komiks Bartosika, księdza związanego z parafią Żeszczynka.

Ale najpierw zacznę od rysownika. Kiedyś na forum komicspecu ktoś zapodał linka do strony Skalimowskiego, na której artysta umieścił wszystkie pozycje, do których przyłożył rękę. Jest już tego ponad dwadzieścia tytułów! Zacząłem odkrywać jego bibliografię od tej właśnie pozycji i jestem mile zaskoczony. W komiksach historyczno-edukacyjnych zazwyczaj króluje generyczna kreska - ładna, ale sterylno-posągowa. A pana Mieczysława ciągnie w minimal. Kiedy scenariusz tego wymaga to potrafi namalować ciekawą budowlę, odwzorować udanie otaczającą przyrodę czy machnąć rysunek traktora w taki sposób, by czytelnik mógł próbować odgadnąć typ i model maszyny, ale też okrasza dymki pozbawionymi szczegółów kadrami. A to postacie ludzkie to ciemne plamy a to kadry zbudowane z pomocą zaledwie kilku kresek... To działa na czytelnika - nie miałem wrażenia, że obcuję z wyrobnikiem - od pierwszych stron zobaczyłem w Skalimowskim "duszę komiksu" i udane mikro-pomysły jak przekuć w ramki wizje scenarzysty. Trochę tu kuleją odwzorowania twarzy, gdyż często nie wiedziałem kto jest kim, ale to też wina scenariusza, gdzie postacie zmieniają się gęsto i często.

Właśnie, scenariusz. Dochód z sprzedaży komiksu został (zostanie?) przeznaczony na zakup parafialnego dzwonu. Co automatycznie określa zawartość co jest w środku. To rzecz przeznaczona dla mieszkańców parafii Żeszczynka i okolic, którzy mogą kojarzyć występujące w komiksie postaci. Ma fabułę, ale kompletnie nieinteresującą dla czytelnika z dalszych okolic. Opowieść zaczyna się jak pewien (leśnik) Krzysztof dzwoni do księdza Roberta z zaproszeniem do siebie, gdyż dawno się nie widzieli. Ks. Robert na drugi dzień przyjeżdża i tu... zaczyna się bombardowanie faktami, postaciami i retrospekcjami. Czego tu nie ma? Dostajemy życiorys Krzysztofa, poznajemy elementy  kariery ks. Roberta, kilka wspomnień z trudnej historii rejonu , encyklopedyczną wiedzę na temat prac leśników, trochę danych z historii Lasów Polskich i liźniemy odrobinę tamtejszej poezji. 

I czyta się to źle. To naprawdę bombardowanie informacjami. Bez ładu i składu, z topornymi przejściami z tematu na temat. Kim jest Krzysztof dla Roberta? Ciężko powiedzieć. Wydaje się, że panowie się poznali jak ksiądz Robert przybył z posługą do Żeszczynki, ale tak naprawdę nie wiadomo - raz rozmawiają ze sobą jak starzy kumple, innym razem miałem wrażenie, że zadają sobie takie pytania, jakby poznali się z góra miesiąc temu. Za dużo w komiksie chwalenia się znajomością tematu leśnictwa i branżowego słownictwa. To taka laurka wystawiona samemu sobie. To nie ma czasu nikogo polubić, gdyż dygresje, przeskoki i zmiany tematu rwą każdą powstałą nić empatii. I próby urozmaicenia lektury poprzez łamanie czwartej ściany i dawania 'głosu' zwierzętom zamiast poprawiać odbiór tylko dokładają swoje trzy grosze do galimatiasu. 

Czytając Duszę leśnika nie poczułem owej duszy. Brakło mi skupienia się na jednej - dwóch postaciach i stworzenia opowieści, która miałaby jakąś dramaturgię. Dostałem encyklopedię i gołe, suche fakty. Jak to dobrze, że komiks został ciekawie namalowany - dzięki temu ślady duszy widać na dwóch ostatnich stronach.

A komiks można przeczytać tu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz