piątek, 2 lipca 2021

Epoch Escape (scenariusz i rysunki: Rafał Spórna, wydawnictwo własne, 2021)



Najnowszy komiks Rafała Spórny posiada dokładnie te same wady i zalety co powstały rok wcześniej Pangea Mazut. Aczkolwiek po kolejnej lekturze stwierdzam, że Epoch Escape jest pozycją lepszą.

Na początku, przy pierwszym czytaniu, miałem lekki mindfuck. Opis na okładce coś tam mówił o zaawansowanym mieście Neapol, o klimatach cyberpunkowych i nowym narkotyku na mieście a ja przewracając kolejne strony dostałem dziwną ekologiczną dystopię o tym jak wszędobylski plastik wniknął w naturę tak mocno, że zaczął ewoluować tworząc płaską ziemię zapełnioną mitologicznymi stworzeniami.

A dalej jest jeszcze bardziej kwasowo i psychodelicznie. Na owej ziemi, gdzie nie obowiązują znane nam prawa fizyki, dochodzi do brutalnych zabójstw centaurów i satyrów. W chwili śmierci z ust zabijanych stworzeń wyłania się gadająca ektoplazma [sic!]. A wszystko to dzieje się w feerii barw i surrealistycznych kadrów. I dopiero rozdział 5 przenosi akcję do 2081 roku, gdzie poznajemy Vito Magaddino - jednego z najzdolniejszych programistów swoich czasów. Pewnego dnia, po kolejnym zażyciu narkotyku Fetaz-C, budzi się w dziwnym świecie...

Mogłoby się wydawać, że ciąg dalszy komiksu to narkotyczne perypetie naszego bohatera w psychoidalnym wszechświecie i odkrywanie jego zagadek. Tak, to prawda, z tą różnicą, że największą ekstrapolację Ziemi przyszłości Spórna umieścił w ostatnim rozdziale. Tam to już jest trip na tripy i haj nad hajami. Zakończenie w tym komiksie ma wiele wspólnego z zakończeniem Pangei Mazut, gdzie opowieść przestaje skupiać się na jednostkach, przyjmuje rozmiary kosmiczne i wchodzi w erę post-humanizmu. Umysł się może zagotować o tych wszystkich pomysłów Rafała!

Dlatego Epoch Escape trzeba przeczytać minimum dwa razy. Za pierwszym razem opowieść ta wydanie się być zbyt chaotyczna, bełkotliwa i fantasmagorystyczna. Z drugą lekturą łatwiej sobie ułożyć elementy w głowie i wówczas widzimy że historia jedzie po dobrze położonych szynach i żaden wątek nie jest puszczony samopas. I podobnie jak w Pangei - autor w komiks władował tyle pomysłów, że można by z nich kreować całe uniwersa. Część cyberpunkowa -  miodzio! Twórca nakreślił ją na tyle wyraziście, że od razu w głowie rodzą się pomysły na wojnę Neapol-Watykan. A możliwości hackowania cityware'ów są chyba niepoliczalne. 

I podobnie jak w poprzednim komiksie - Spórna ma tyle dobrych pomysłów fabularnych jak i graficznych. Dobrze sprawdza się w stylistyce SF, cyberpunka, fantasy jak i psychodelizujących odjazdów. Niektóre kadry chce się studiować na zasadzie - jak to zostało zrobione?. I cały czas nie zapomina, że komputer to narzędzie, którego możliwościami nie można się popisywać dla samego popisywania.

A czytelnicy, którzy odbili się od Pangei Mazut, odbiją się też od Epoch Escape. Tam była historia bez głównych bohaterów, tu już jest pod tym względem lepiej, ale Vigo pojawia się zbyt krótko by go polubić. I tu także lwia część historii jest 'sprzedawana' przez narratora wszechwiedzącego, niejednokrotnie w postaci 'wall of text'. Rafał ma zbyt dużo pomysłów i żeby dobrze wybrzmiały to pewnie komiks musiałby się rozrosnąć do niebotycznych rozmiarów.

Ale nie ma na co narzekać. Cieszmy się z kolejnej rzeczy od artysty, który w śmiały sposób kontynuuje tradycje Lema i Dukaja. Twardej fantastyki nigdy za wiele!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz